Anna Okulczyk ma 72 lata. Gdyby nie wypadek, miałaby więcej sił. Po nim ma problemy z chodzeniem i opiera się o kule. Na gospodarce już nie pracuje – teraz prowadzi agroturystykę na Podlasiu. Ale wciąż sieje warzywa – siada na wysokim stołeczku i jakoś sobie radzi. Nie posiada już zwierząt gospodarskich.
– Jedynie koty mam. Ile podrzucą, tyle jest – śmieje się.
Kobiety stanowią już około jedną trzecią osób pracujących w polskim rolnictwie. Ich rola została po raz pierwszy szczegółowo opisana w raporcie "Kobiety w rolnictwie 2025", przygotowanym przez Fundację Agro Woman we współpracy z Instytutem Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN.
Kobiety na traktory
Kiedy w latach 90. Anna usiadła za kierownicą traktora i wyruszyła spod Białegostoku, ludzie ze zdumieniem wychylali głowy w jej stronę. Kobieta na traktorze? Wtedy taki widok to była rzadkość.
– Jeszcze na dodatek traktor nie miał kabiny. Samochody się zatrzymywały, ludzie wypatrywali. Ale wszyscy się za mną oglądali! – wspomina z rozrzewnieniem w rozmowie z naTemat.
Przed laty pracowała jako księgowa w branży weterynaryjnej, dużo jeździła w teren. Dyrektor bardzo chciał, żeby nie rezygnowała z etatu w firmie, choćby oferował mieszkanie.
– Ale rodzice zachorowali, trzeba było zostać na gospodarce. No to zostałam – opowiada.
Na szczęście zawsze lubiła zwierzęta.
– U mnie każde miało imię. choćby świnię potrafiłam nauczyć, żeby kładła się na polecenie. Kiedyś weterynarz powiedział, iż mogę zająć się każdym zwierzęciem, choćby chore postawię na nogi.
Najtrudniej było jej w dzieciństwie, gdy rodzice potrzebowali pomocy, a dużo starsze rodzeństwo miało swoje zajęcia.
– Pamiętam jak były wakacje, to koleżanki, które roli nie miały, jechały do miasta albo do dziadków, a ja musiałam być przy żniwach. Narzekałam wtedy, ale takie były czasy – wspomina.
Zanim technologia w rolnictwie na dobre zagościła, było naprawdę ciężko.
– Mieliśmy kopaczkę – nazywaliśmy ją "wariatką", bo potrafiła rozrzucać ziemniaki. A kiedyś to trzeba było wszystko kopać manualnie! Dziś to zupełnie inny świat. Maszyny ułatwiają pracę, w gospodarstwie jest lżej. Krowy kiedyś doiłyśmy manualnie, potem miałam dojarkę, a dziś roboty same je doją. Teraz nie jest już tak ciężko, jest naprawdę dobrze.
Co by powiedziała młodym kobietom, które wahają się, czy zostać rolniczkami?
– Przede wszystkim trzeba mieć zamiłowanie do zwierząt, do ziemi i do roślin. To trzeba lubić, kochać, bo inaczej człowiek się w tym nie utrzyma. Rolnictwo jest piękne – podkreśla Anna Okulczyk.
Jola Brandys nie wahała się ani chwili. Od 11 lat prowadzi gospodarstwo rolne w Mizerowie (woj. śląskie) razem z mężem
– Od dziecka wiedziałam, iż rolnictwo to ciężka praca, bo wychowałam się na gospodarstwie. Ale dziś mogę powiedzieć, iż to nie tylko wysiłek, ale też spełnienie marzeń. Nie wyobrażam sobie, iż pracuję na etacie – przyznaje. – Najbardziej cenię to, iż jestem u siebie.
Rolniczki coraz chętniej się kształcą, uczestniczą w szkoleniach i dążą do bycia nowoczesnymi oraz świadomymi swojej roli w gospodarstwie. Połowa z nich ukończyła szkołę o profilu rolniczym, a 57 proc. ma wykształcenie wyższe. Mimo tego tylko 30 proc. uczestniczyło w kursach w ciągu ostatnich trzech lat, a niemal połowa nie znalazła szkoleń odpowiadających ich rzeczywistym potrzebom, co pokazuje, iż wciąż napotykają na bariery w drodze do rozwoju.
Jolanta Brandys, mimo iż dorastała na gospodarce, chętnie się doucza i szuka nowych rozwiązań:
– Lubię podglądać inne gospodarstwa, także za granicą. Mąż mnie tego nauczył. Szukamy sposobów na ułatwienie pracy w hodowli bydła i uprawie czosnku. Chodzimy na szkolenia, szczególnie te organizowane przez Związek Hodowców Bydła Mięsnego – zawsze można dowiedzieć się czegoś ciekawego.
Dyskryminacja? Zależy gdzie
Ponad połowa badanych rolniczek (58 proc.) uważa, iż traktuje się je w pracy tak samo jak mężczyzn. Jednak 42 proc. wciąż spotyka się z dyskryminacją, zwłaszcza w kontaktach z instytucjami, doradcami technicznymi czy bankami. Problem ten dotyczy szczególnie kobiet prowadzących gospodarstwa samodzielnie. Niektóre mówią wprost o lekceważeniu, niedocenianiu ich wiedzy i doświadczenia oraz o tym, iż często pozostają niezauważone.
Na szczęście Jolanta Brandys nie wpisuje się w te statystyki.
– Pewnie to zależy od miejsca, w którym składa się wnioski – przypuszcza.– Mam jednak wrażenie, iż jeżeli ktoś rozmawia ze mną na tematy rolnicze i widzi, iż naprawdę uczestniczę w życiu gospodarstwa i wiem, o czym mówię, traktuje mnie zupełnie inaczej. Inaczej wygląda sytuacja, gdy rolnik wysyła swoją żonę, która praktycznie nie angażuje się w pracę gospodarstwa – wtedy może czasem patrzeć z góry.
Anna Okulczyk podkreśla, iż różnice między rolniczkami a rolnikami były i będą, ale dziś kobiety mają łatwiej.
– Rolniczki już tak ciężko nie pracują, bo maszyny robią większość. My kiedyś oraliśmy jednym sprzętem, a teraz zaczepia się cały zestaw i od razu orze, sieje – wszystko w jednym przejeździe. Kobieta nie musi być cały czas w polu, chyba iż hoduje krowy – wtedy tak. A młode kobiety częściej zostają w domu, przy dzieciach i ogródkach.
Jej zdaniem wszystko da się pogodzić, jeżeli dobrze się rozplanuje dzień.
– Trzeba tak ułożyć obowiązki, żeby był też czas dla siebie. Wstać rano, wszystko ogarnąć, a potem jeszcze znaleźć chwilę i na zabawę, i na przyjęcia – mówi Anna Okulczyk.
Jola zgadza się, iż dzisiaj pracy w gospodarstwie jest mniej, ale za to więcej formalności.
– Kiedy miałam dziesięć lat, potrafiłam sama ułożyć całą furę słomy. Zwożenie przyczep trwało tygodniami. Dziś słoma jest w balotach, wszystko robi maszyna, a ja w tym choćby nie uczestniczę. Pod tym względem kobietom w gospodarstwie jest teraz dużo łatwiej. Ale… mamy za to o wiele więcej biurokracji. Cała papierologia i sprawy urzędowe zajmują ogromną ilość czasu. Moja mama, która kiedyś prowadziła gospodarstwo, przyznaje, iż takich ilości dokumentów i raportów po prostu nie było.
Mimo tego Jola znajduje czas na prowadzenie social mediów. Dziś jej profile mają już rzesze obserwatorów i wiernych fanów, ale wszystko zaczęło się niewinnie. Jej działalność w sieci zaczęła się od chęci zdobycia klientów na dekoracyjne wianki z czosnku.
– A potem poszło samo – uśmiecha się. – Z czasem sprawy tak się rozwinęły, iż dziś nie wyobrażam sobie dnia, żeby np. nie nagrać krowy na pastwisku. Staram się pokazywać prawdziwe życie w gospodarstwie i uświadamiać, jak ciężka to jest praca.
Anna uważa, iż gdyby młodzi teraz mieli pracować tak, jak ona dawniej, by sobie nie poradzili.
– Znam koszenie sierpem, manualne młócenie… A teraz maszyna skosi, wymłóci, wszystko zrobi. Teraz na roli jest dobrze, nie ma co narzekać. My żyliśmy inaczej – wspomina.
Ramię w ramię
W ostatnich latach coraz więcej kobiet prowadzi własne gospodarstwa rolnicze. Mimo to ich obecność w organizacjach branżowych i instytucjach decyzyjnych pozostaje ograniczona – jedynie 7 proc. ankietowanych należy do takich struktur. Jednocześnie to właśnie one w większości przypadków podejmują najważniejsze decyzje inwestycyjne, zarówno samodzielnie, jak i wspólnie z partnerem.
Jola ceni sobie to, iż z mężem działają ramię w ramię.
– W naszym gospodarstwie decyzje podejmujemy razem – mówi. – Mąż zawsze pyta mnie o zdanie, wspiera i liczy się z moją opinią. Formalnie to on ma decydujący głos, ale nigdy nie czuję się jak podwładna. Wiem, iż jestem potrzebna, doceniana i mam realny wpływ na to, co razem tworzymy. A do tego… po prostu kocham tę pracę.
Jak dzielą się zadaniami?
– Latem mamy z mężem zupełnie różne obowiązki – ja zajmuję się sprzedażą i obsługą klientów, on pracą w polu. W tym okresie trochę się mijamy. Jesienią i zimą praca się wyrównuje: razem dbamy o bydło, karmimy, zaścielamy, wypuszczamy zwierzęta, jesteśmy przy porodach – opowiada.
Jakie jej zdaniem cechy powinna mieć polska rolniczka?
– Upór, cierpliwość i odporność na komentarze "mądrych" doradców. Trzeba iść swoją drogą i konsekwentnie dążyć do celu – podsumowuje.
Wspomniany raport ujawnia również istotne elementy życia codziennego i dobrostanu rolniczek. Na pytanie, na co przeznaczyłyby dodatkowe środki finansowe, aż 33 proc. kobiet wskazało inwestycję w zdrowie – zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Z kolei 24 proc. marzyło o wyjeździe na wakacje, a prawie 30 proc. przeznaczyłoby pieniądze na szkolenia z zakresu nowoczesnych technologii w rolnictwie. Wśród zgłaszanych potrzeb pojawiały się także kursy językowe, rozwój kompetencji liderskich oraz szkolenia z zakresu sprzedaży bezpośredniej.
– Najciekawszym wnioskiem z badań jest dla mnie liczba kobiet, które planują pozostać w rolnictwie – fakt, iż ponad 60 proc. badanych wiąże swoją przyszłość z gospodarstwem daje nadzieję, iż "sztafeta pokoleń" na wsi będzie biegła nadal. Liczba ta zestawiona z chęcią rozwoju i udziału w szkoleniach pokazuje też, iż słowa takie jak "kariera" i "sukces" do tej pory rzadko kojarzone z rolnictwem, mogą nabrać nowego, mniej korporacyjnego znaczenia – komentuje Klaudia Kryńska specjalista ds. badawczo-technicznych z Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN.