Rolnik, który znalazł sposób na suszę i przywraca życie na pola [REPORTAŻ WIDEO]

2 tygodni temu

Snowidowo to z pozoru wieś jak każda inna – zwarta zabudowa, jednorodzinne domki i zabudowania gospodarcze. Wśród niewielkiej społeczności żyją jej cisi bohaterowie, którzy udowadniają, iż rolnictwo nie musi stać w kontrze do przyrody. Poznaj historię Patryka Kokocińskiego, rolnika, który znalazł sposób na suszę i przywraca życie na pola.

Produkcja zwierzęca i roślinna zwykle muszą iść ze sobą w parze

Przejeżdżając główną drogą w Snowidowie nie sposób nie zauważyć nowoczesnej, otwartej obory, na której widnieje duży napis KOKOCIŃSCY wpisany w artystycznie zaprojektowane logo w kształcie krowy. Bohaterami tego miejsca są dwaj bracia – Karol oraz Patryk, którzy wraz ze swoimi rodzicami – panem Jerzym i panią Barbarą prowadzą ok. 100 ha gospodarstwo.

Patryk Kokociński, z wykształcenia biolog, w gospodarstwie w Snowidowie odpowiada za produkcję zwierzęcą. Za swoje działania pro środowiskowe został nagrodzony wieloma prestiżowymi nagrodami, m. in. został laureatem konkursu WWF na Rolnika Roku regionu Morza Bałtyckiego 2021. /fot. B. Ryńska

Głównym kierunkiem produkcji jest tutaj produkcja zwierzęca ze stadem ok. 100 krów mlecznych. Produkcja roślinna koncentruje się przede wszystkim na zapewnieniu bazy paszowej dla bydła. W strukturze upraw dominuje więc kukurydza kiszonkowa (ok. 35 ha), trwałe użytki zielone (20 ha), a także lucerna. Dodatkowo w gospodarstwie uprawiane są buraki cukrowe oraz zboża – głównie jęczmień ozimy oraz pszenica. Rolnicy gospodarują na gruntach III i IV klasy, trafia się także gleby II i I. Płaski, równy, nizinny teren okala sieć rowów, które są najważniejsze dla tego miejsca.

Snowidowo położone jest w gminie Grodzisk Wielkopolski, w zachodniej części województwa wielkopolskiego.

Cykliczne susze, które szczególnie dotykają zachodnią i centralną część kraju, nie omijają także tego miejsca. Rolnicy ze Snowidowa, znaleźli na to jednak sposób – prosty i wręcz banalny w realizacji, wymagający jednak czegoś bardzo trudnego – zmiany myślenia o gospodarowaniu na terenach rolniczych, a wspominane wcześniej rowy stanowią tutaj najważniejszy element całej układanki.

Rolnik, który suszy się nie boi

Patryk Kokociński, spiritus movens całego zamieszania w Snowidowie, to dziarsko nastawiony do życia miłośnik przyrody, ambitny absolwent biologii, którą ukończył na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, postawił sobie za cel przywrócenie bioróżnorodności na terenach rolniczych. Jak sam o sobie mówi, przede wszystkim jest rolnikiem, a wszelkie działania, które realizuje na terenie swojego gospodarstwa mają zapewnić rentowność produkcji.

Rolnik zarządza siecią 800 metrów rowów, które magazynują wodę z ponad 500 ha. /fot. P. Kokociński

Niech więc nikogo nie zraża postawione tu hasło „bioróżnorodność”, które wśród rolników (głównie za sprawą nieprzemyślanej polityki unijnej) działa często jak płachta na byka. Patryk wie, jak robić to z głową, z pożytkiem dla środowiska, a także dla jego gospodarstwa.

Wody tej wiosny nie brakuje, ale susza prędzej czy później przyjdzie

Z suszą problem przede wszystkim jest taki, iż my nigdy nie wiemy, kiedy ona przyjdzie. Czy to będzie wczesną wiosną, czy może trochę później, czy uderzy w środku lata. Natomiast możemy mieć już pewność, iż ona prędzej czy później się przydarzy. To, na co zwracamy szczególnie uwagę, to retencja wody w krajobrazie rolniczym, w sieci melioracyjnej. Mamy świadomość tego, iż mimo, iż prowadzimy produkcję mleczną, to produkowanie mleka i żywienie zwierząt zaczyna się tutaj, czyli na polach – mówi Patryk Kokociński. – Kiedyś pokrywa śnieżna zalegała na gruntach ornych na łąkach do marca. Powoli topniejąc woda spływała, nawadniała spokojnie i powoli nasze uprawy. Tego dzisiaj nie mamy.

Ostatnie lata to głównie intensywne opady deszczu, najczęściej w okresie zimowym oraz wczesną wiosną. Dokładnie taki scenariusz realizuje się przecież w tym sezonie. Nie można jednak zapomnieć, iż tej wody, której z pozoru wydaje się, iż mamy nadmiar, za chwilę zabraknie.

Tylko od nas zależy, czy pozwolimy tej wodzie odpłynąć do Bałtyku i będziemy potem patrzeć na wyschnięty rowy, czy postaramy się wykorzystać urządzenia piętrzące, bądź we własnym zakresie wodę zatrzymać lub, co może jest trochę kontrowersyjne, pozwolić bobrom zadziałać w krajobrazie, bo one nie zawsze są naszym wrogiem, bobry również mogą być sprzymierzeńcem rolnika – mówi Patryk.

Jak zarządzać wodą na terenach rolniczych?

Rolnik wraz z najbliższymi od 2017 roku najpierw na terenie gospodarstwa, a później w całej miejscowości i okolicach, rozpoczął działania mające na celu retencjonowanie wody w sieci melioracyjnej.

Za zgodą spółki wodnej i okolicznych rolników wybudowali łącznie około 20 mniejszych i większych zastawek, które zatrzymują wodę na łącznej powierzchni około 500 hektarów.

To znaczy ni mniej, ni więcej, iż bez naszej wiedzy z tego terenu nie odpływa choćby kropla wody – podkreśla rolnik.

Rezygnacja z uprawy orkowej i nawożenie obornikiem pozwoliło na wzrost zawartości organicznej na niektórych działkach, choćby do poziomu 5%. /fot. B. Ryńska

Dzisiaj wiele osób obawia się działać w sieci melioracyjnej, komplikuje to wiele różnych podmiotów, odpowiedzialnych za zarządzanie wodą i niejednolite przepisy. Panuje swojego rodzaju miszmasz, który skutecznie zniechęca do realizacji przedsięwzięć takich, jak w Snowidowie.

Chciałbym serdecznie i gorąco zachęcić, żeby się tego nie obawiać. Ci, którzy są w spółkach wodnych dobrze wiedzą, do kogo rowy należą, więc naprawdę warto uderzać i do Wód Polskich, i do spółek wodnych, do lokalnych samorządów. Przede wszystkim należy pytać i prosić o zmianę podejścia do gospodarowania wodą w krajobrazie rolniczym. Żyjemy w takim miejscu i w takich czasach, iż wodę przede wszystkim trzeba zatrzymywać, a nie pozwalać na jej bezmyślne odprowadzanie, bo my jej po prostu będziemy za chwilę potrzebować – mówi Patryk Kokociński.

Retencjonowanie wody, międzyplony i uprawa uproszczona

Zarządzanie wodą na terenach rolniczych to cały zbiór działań, które sumarycznie przyczyniają się do ograniczania skutków suszy. Melioracja to nie wszystko. Często zapominamy, iż powinna ona działać w dwie strony – nie tylko odprowadzać wodę, gdy jest jej nadmiar, ale również zapewniać dostęp do wody roślinom, szczególnie wtedy gdy zaczyna jej brakować.

Nawet ze sprawną siecią drenarską i wodą spiętrzoną w rowach dzięki prostych zastawek, może to być niewystarczające. Rolnictwo to sieć naczyń połączonych. Dlatego w gospodarstwie Kokocińskich wysiewa się międzyplony, stosuje obornik, a pola uprawia się w technologiach uproszczonych, korzystając z usługowego siewu pasowego.

W rolnictwie trudno o natychmiastowe efekty, warto jednak uzbroić się w cierpliwość. Na działkach, które w Snowidowie od 12 lat „nie widziały pługa”, zawartość materii organicznej w glebie to choćby 5%! Przypomnijmy, iż średnia zawartość próchnicy na użytkach rolniczych w naszym kraju to kilka ponad 2%. Różnica jest zatem kolosalna.

Na polu przygotowanym pod siew kukurydzy, które odwiedziliśmy wraz z Patrykiem nie było miejsca, w którym po wbiciu szpadla, w bryłkach ziemi nie ruszałyby się dżdżownice. To nie tylko lepsza struktura dla rozwoju systemu korzeniowego roślin, ale swoisty rezerwuar wody, z której w krytycznych okresach, kukurydza będzie korzystać. Takie działania dają wymierne, ekonomiczne korzyści.

Charakterystyczna sieć zadrzewień śródpolnych ro spuścizna po generale Chłapowskim. Z inicjatywy rolnika w gminie Grodzisk Wielkopolski zasadzono już ponad 4 tysiące drzew. /fot. P. Kokociński

W zeszłym roku osiągnęliśmy rekordowy plon kukurydzy na kiszonkę, bo to jest ta najważniejsza pasza, którą produkujemy w naszym gospodarstwie. Udało nam się zebrać 54 tony świeżej masy kukurydzy na kiszonkę z każdego hektara. Najważniejsza dla nas jest jednak jakość tej kiszonki, którą udało nam się pozyskać, ponieważ zawierała ona w sobie 46% skrobi. To wynik, który zdarza się bardzo rzadko. Dla nas jest to szczególnie ważne, ponieważ oznacza oszczędności. jeżeli skrobi mamy tyle w naszej kiszonce, to my jej po prostu nie musimy dokupić, a zwierzęta są w stanie produkować na bardzo wysokim poziomie.

Współczesny spadkobierca myśli Chłapowskiego

Patryk Kokociński, oprócz tego, iż prowadzi gospodarstwo rolne, to trzy lata temu powołał do życia Stowarzyszenie na rzecz ochrony krajobrazu śródpolnego „Życie na pola”. Celem organizacji jest przede wszystkim odbudowa sieci zadrzewień śródpolnych.

Działamy nie w myśli tego, żeby przeszkadzać rolnikom i żeby tworzyć kolejne przeszkody i bariery na polach, tylko po to, by podkreślać korzystny wpływ zadrzewień śródpolnych na działalność rolniczą. Nie ma żadnego z działań, które my podejmujemy, a które by było szkodą, a nie korzyścią dla naszego interesu.

Dla Patryka prowadzenie gospodarstwa to po prostu biznes.

To firma, w której muszą się zgadzać faktury, w której musimy zarabiać na utrzymanie. Więc drzewa w Wielkopolsce szczególnie mają dzisiaj bardzo dużą rolę do odegrania, jako region dotknięty suszą, jako region, który co roku cierpi z powodu erozji wiecznej, która wczesną wiosną, czyli właśnie teraz dość mocno poniewiera nasze pola. Zapomnieliśmy o tej roli drzew, która pomaga nam tym negatywnym skutkom zmieniającego się klimatu przeciwdziałać. To, iż drzewa wyciągają wodę, to oczywiście jest w pewnym sensie prawda, ale jest to też frazes, który jest zbyt mocno dzisiaj podkreślany. Drzewa oprócz tego, iż z wody korzystają, jak każdy żywy organizm, to potrafią również tę wodę w swoim otoczeniu zatrzymywać.

Patryk Kokociński przywraca życie na pola i dba o bioróżnorodność w krajobrazie rolniczym. /fot. P. Kokociński

Patryk akcję sadzenia drzew rozpoczął dużo wcześniej. Jeszcze będąc studentem. Od 2014 roku udało mu się zasadzić pond 4 tysiące różnych rodzimych gatunków: klonów, lip, olszyny, wierzb.

Powołanie do życia Stowarzyszenia to naturalny krok w jego działalności, dzięki której rolnik chce propagować takie przedsięwzięcia – nie tylko wśród rolników. Do swojego gospodarstwa zaprasza wszystkich – chce także uświadamiać jak rolnictwo i przyroda mogą ze sobą współgrać. Zależy mu na odczarowaniu obrazu rolnika, który niszczy środowisko, czy znęca się nad zwierzętami.

Drzewa to nie tylko przeszkoda, drzewa mogą oznaczać po prostu życie na polach, a życie na polach to nasz sukces ekonomiczny i po prostu dobre plony. Prowadzimy gospodarstwo otwarte, czyli takie, w którym każdy jest mile widziany, niezależnie od tego, jaki ma punkt widzenia na rolnictwo, ponieważ wiemy, iż dzisiaj różnie z tym bywa i wiele osób ma bardzo jasno wyrobione zdanie. Staramy się pokazywać, iż rolnictwo nie musi stać w kontrze do przyrody, jak zwykło się to dzisiaj mawiać i myśleć. Bardzo chętnie zapraszamy do naszego gospodarstwa zarówno wycieczki, ośrodki doradztwa rolniczego, rolników, którzy czasami chcą podejrzeć niektóre z naszych rozwiązań., a z największą euforią w naszym gospodarstwie witamy wycieczki szkolne i dzieci, ponieważ to jest ta przestrzeń, to jest ta gąbka, która najwięcej informacji jest w stanie wchłonąć i później na przyszłość z niej skorzystać.

Idź do oryginalnego materiału