Rolnikom łatwiej krzyczeć niż merytorycznie rozmawiać? Co się dzieje z zespołami roboczymi?

1 tydzień temu

Zespoły robocze powstały jako odpowiedź na postulaty rolników protestujących przeciwko Zielonemu Ładowi i umowie Mercosur. Nabór trwa, ale chętnych do pracy wciąż jest niewielu.

183 osoby z 1,3 mln gospodarstw w Polsce

Kiedy w marcu Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi z pompą ogłaszało powołanie rolniczych tematycznych zespołów roboczych, rolnicy przyjęli to z zadowoleniem. W końcu – jak mówili organizatorzy protestów – „to była jedna z głównych obietnic ministra Siekierskiego”.

Zespoły miały przejąć inicjatywę, przełożyć protesty na konkrety i dać rolnikom głos w debacie nad przyszłością rolnictwa. Ministerstwo przy pośrednictwie Krajowej Rady Izb Rolniczych, bazując na rozwiązaniach wypracowanych przez Oddolny Ogólnopolski Protest Rolników, dało rolnikom taką możliwość.

I co się stało? Z ok. 1,3 mln polskich rolników, z tysięcy protestujących przez niemal dwa lata, do pracy w zespołach zgłosiły się… 183 osoby. choćby nie tyle, żeby każda wieś w Polsce – a jest ich 43 122 – miała swojego reprezentanta. Ba! choćby nie tyle, żeby swojego reprezentanta miała każda z wiejskich gmin, których w Polsce jest 1459. choćby nie tyle, żeby każdy ziemski powiat (jest ich 314) był reprezentowany w zespołach.

Opłacalnością rolnictwa zainteresowanych…9 osób

Według danych z 10 kwietnia, największym zainteresowaniem cieszy się zespół ds. „Wsi jako miejsca produkcji rolnej” – 52 zgłoszenia. Trochę mniej zgłosiło się do zespołów ds. ziemi (32 osoby) i Wspólnej Polityki Rolnej (25 osób). Ale już ochrona rynków rolnych – temat przecież nośny i medialny – przyciągnęła zaledwie 16 osób. A do zespołu ds. opłacalności produkcji – tylko 9. Na tysiące protestujących przeciwko Mercosur i Zielonemu Ładowi.

A przecież to właśnie „opłacalność” i „ochrona rynku” padały z ust protestujących najczęściej. Hasła były, banery były. Były – i się skończyły.

Każdy może się zgłosić

– Inicjatywa i propozycje muszą wyjść od strony rolników – mówił prezes KRIR Wiktor Szmulewicz. Wtórował mu jeden z liderów OOPR Damian Murawiec: – Każdy może się zgłosić, nie trzeba być w żadnej organizacji.

Drzwi są więc otwarte. Na tyle, iż Ministerstwo przedłuża nabór a organizatorzy zapowiadają, iż choćby w trakcie prac zespołów będzie można do nich dołączyć. Nie wymaga to wyjazdów – oczywiście zespoły spotykają się, ale online, w ciągu dnia, i nie ma problemu, iż jest się w traktorze, oborze, czy przy innej pracy. Fakt, nie ma za to dodatkowych pieniędzy, ale jest szansa realnego wpływu na decyzje, które dziś mogą nie robić różnicy – a za rok zadecydują, co wolno, czego nie wolno i na co będą dopłaty.

Izby Rolnicze dają moderatora i kontakt z departamentami ministerstwa. Ministerstwo daje obietnicę, iż wypracowane przez rolników rozwiązania będą poważnie rozpatrywane podczas prac legislacyjnych. Tylko rolnicy jakoś w to wszystko nie bardzo wierzą, bo, jak dotąd, masowego odzewu nie ma.

Krzyczeć łatwo, trudniej działać

Tysiące rolników brało udział w protestach – wszelakich i przeciwko wszystkiemu. Brakowi dopłat, brakowi wypłat, konieczności wpłat (rat podatku rolnego), przeciwko importowi, przeciwko ładowi (Zielonemu), przeciwko normom (GAEC), przeciwko formom (biurokracja). Setki ciągników przejeżdżały setki kilometrów, wyjeżdżały setki litrów paliwa. Rolnicy narażali się na policyjny gaz, mandaty, grzywny, kontrole, kary. A teraz, kiedy mogą o wszystkim rozmawiać spokojnie, siedząc w swoim traktorze i gadając do telefona – nie ma komu się tym zająć.

Nabór do zespołów został oficjalnie wydłużony do 18 kwietnia – być może po to, by dać jeszcze jedną szansę tym, którzy „chcieli, ale nie zdążyli”, „słyszeli, ale zapomnieli” albo „byli, ale się rozmyślili”. KRIR zachęca, MRiRW nie ukrywa, iż to właśnie na podstawie ustaleń zespołów będą podejmowane kolejne decyzje – również legislacyjne.

To dobra okazja, by sprawdzić, czy rolnicy chcą tylko mówić, czy również współdecydować. Bo jeżeli głos ma być słyszalny, to najpierw trzeba go zabrać.

Komentarz – Damian Murawiec, Oddolny Ogólnopolski Protest Rolników:

– Moim zdaniem to problemy organizacyjne, a nie brak chęci rolników, są przyczyną małej liczby zgłoszeń. Podam przykład.

Zapisałem się do czterech zespołów roboczych: nr 2 – Wieś jako miejsce produkcji rolnej, zwierzęcej i roślinnej; nr 3 – Ochrona rynków rolnych przed zagrożeniami zewnętrznymi; nr 4 – Wspólna Polityka Rolna; nr 6 – Opłacalność produkcji rolnej. Okazało się, iż w KRIR przyjęto zasadę – jeden człowiek, jeden zespół. Z automatu przypisano mnie do zespołu nr 2, gdzie było najmniej ludzi. Dopiero po naszej interwencji pojawiła się oficjalna informacja na stronie KRIR, iż można poprawiać zgłoszenia i w dalszym ciągu zapisywać się do zespołów.

Oczywiście trzeba pamiętać, iż udział w zespole roboczym to realne zaangażowanie – często między obrządkiem w gospodarstwie a polem. Łączymy się online, rozmawiamy o konkretnych sprawach i próbujemy coś wypracować – nie każdy może znaleźć czas na taką aktywność.

Ale najważniejsze, iż wciąż można się dopisywać, także w trakcie trwania pracy zespołów, ponieważ na pewno wiele osób działających w zespołach nie będzie mogło stale uczestniczyć w pracach online, które będą odbywały się bardzo często, regularnie. Więc jeżeli w trakcie prac zespołów roboczych będą pojawiały się nowe zgłoszenia, to zostaną one przyjęte.

Komentarz – Jacek Zarzecki, Platforma Zrównoważonej Wołowiny

– Małe zainteresowanie rolników uczestnictwem w pracach zespołów roboczych może wynikać z braku czasu – z powodu prac polowych – albo ze zmęczenia sytuacją w rolnictwie i niewiary, iż mamy realny wpływ, a nasz głos zostanie potraktowany poważnie. Jest jednak i trzecia możliwa przyczyna: może niektórym łatwiej krzyczeć na protestach niż usiąść do stołu i w długich rozmowach wypracowywać merytoryczne stanowiska. A to przecież żmudna robota, wymagająca cierpliwości i konsekwencji.

– Ja zawsze zachęcam do takich rozmów, bo te zespoły to realna szansa, żeby wypracować dobre rozwiązania dla rolnictwa. Przecież właśnie tego chcieliśmy – żeby nasz głos był brany pod uwagę, a postulaty miały szansę zostać wdrożone. Teraz czas na nas: trzeba te postulaty wspólnie wypracować, położyć na stole i negocjować z ministrem. Skoro minister Siekierski sam wyszedł z taką inicjatywą, to bylibyśmy głupcami, gdybyśmy z niej nie skorzystali. jeżeli chcemy brać współodpowiedzialność za polskie rolnictwo, musimy wiedzieć, czego chcemy, dawać propozycje rozwiązań, a nie tylko narzekać, iż jest źle

Idź do oryginalnego materiału