Rozważania o współczesnych relacjach pracodawca-pracownik. Jak sobie radzić?

oszczednymilioner.pl 3 dni temu

Na blogu pojawiło się trochę rozważań na temat tzw. kultury zapierdolu, roli pracy w życiu. Dzisiaj, zainspirowana rozmową z klientem, lekturą oraz własnymi doświadczeniami ocena zmian i ich wpływu na życie.

Zacznijmy od klienta. Skarżył się, iż pracownik podebrał kasę z biletów, a indagowany wypalił „Nic się nie stało, wziąłem żeby kupić sobie śniadanie. Jak chcesz to mnie zwolnij”. Wiadomo, jak mówią zaprzyjaźnieni górale – patologia.

Na drugim biegunie, zapieprzający za minimalną, od których wymaga się doświadczenia, zaangażowania i wykształcenia (autentyk z rozmowy z pewną panią dyrektor). A potem zdziwienie, iż kolejna rekrutacja nie wypala. Do tego mnóstwo przypadków mobbingu, nierównego traktowania, oczekiwania, iż pracownik wynajęty na 40 godzin w tygodniu odda duszę. jeżeli tego nie zrobi – pretensję.

Osobiście wyznaję zasadę, iż ciężko pracować kalkuluje się tylko na swoim, albo gdy mamy stawkę akordową. W przeciwnym wypadku – kompletnie bez sensu. I piszę to z pełnym przekonaniem, po usłyszeniu historii z szefem, który nie widział nic niestosownego w pisemnym wezwaniu do pracownika (list polecony), żeby wykorzystał urlop, bo idzie na emeryturę. Wezwaniu pracownika, który leczył się na raka, a przepracował w firmie kilkadziesiąt lat. Tak szkoda wypłacić ekwiwalent (ponownie – nie ze swoich, szef też tylko pracował na etacie). Ostatecznie i tak zwolnienie zostało przedłużone do dnia emerytury i ekwiwalent poszedł na konto.

I kiedy już diabli mnie biorą, wspominam relacje sprzed 20 lat, bo miałem szczęście pracować w doskonałym zespole. Ja przynajmniej znam inne warunki. Natomiast obecnie, mam wrażenie (to szersza obserwacja), wyzysk osiągnął niebotyczne rozmiary. Oczywiście choroba nazywa się „chciwość”. Właściciel chciwy zysku, najemni poganiacze – premii. Bo trzeba spłacić kredyt, bo żona domaga się prezentu, a i kochance warto coś kupić. Wszystko podlane kłamstwem (typowe, nie tylko w Januszexie – nie stać mnie/nas/firmy na podwyżki). Od kierownika nad trzema pracownikami do najwyższych władz. A gdy ktoś zainteresuje się, jak jest faktycznie, kolejne piętrowe kłamstwa.

Czy na taką sytuację istnieje lekarstwo? W przypadku moich rówieśników – oczywiście – własna firma rozkręcana na boku. Sam coś wiem na ten temat, i już dzieliłem się z Wami. Młodzi mają gorzej i dlatego stają się coraz bardziej antysystemowi. Stąd bierze się 32% Mentzena i 20% Zandberga w grupie do 30 lat. Lewica nie miała takiego poparcia u młodych od czasów prezydentury Kwaśniewskiego.

A jaki będzie finał? Patrząc na USA, południe Europy, Arabską Wiosnę przypuszczam, iż smutny. Niektórzy na wiele lat (jak w 1968 r.) wypiszą się z systemu. Dzisiaj o taki krok znacznie łatwiej. Mamy zasiłki, rekordowo tanią (w relacji do dniówki) żywność, możliwość wyprowadzki choćby na koniec świata (np. zamorskie terytoria Francji, będące częścią UE – Martynikę na Karaibach, czy Réunion na Oceanie Indyjskim). Znam takich, którzy wzięli dzieciaki (Szkoła w Chmurze), kampera i pojechali hen daleko. jeżeli kogoś nie uwiera kredyt, ma mieszkanie w dużym mieście, kupuje np. dom nad pięknym, dużym jeziorem na południu Europy za 500 tys. zł. W kraju, gdzie za obiad w knajpce zapłacimy 25 zł, jedzenie jest tanie, a minimalna temperatura w roku to 4 st. C w dzień i -2 st. C w nocy.

Reszta podejmie próbę walki. Albo z systemem, albo w ramach systemu, zamieniając korpo na własną firmę lub działalność nierejestrowaną. I oni ponownie wychodzą najlepiej. jeżeli ktoś ma głowę na karku, umie pracować (i kombinować) znacznie lepiej (finansowo i praktycznie) wyjdzie na kontrakcie b2b niż na umowie o pracę.

Idź do oryginalnego materiału