RYM SIĘ NIESIE PO POLU PO LESIE. „Czerwone jabłuszko” [POSŁUCHAJ]

3 godzin temu
Zdjęcie: Czerwone jabłuszko / Fot. Canva


Ryszard Biskup przygląda się twórczości ludowej. Stara się odkryć co też muza podpowiada ludowym twórcom. Dzisiaj pod lupą redaktora „RYM SIĘ NIESIE PO POLU PO LESIE. „Czerwone jabłuszko” [POSŁUCHAJ].

Kawalerskie tęsknoty, kawalerskie marzenia i takie wyobrażenia o przyjaznym, skrytym zaraz za opłotkami świecie. Bez trosk, zmartwień, kłopotów. Takie świętokrzyskie dolce farniente. Chłopina, który nic nie robi tylko czeka na okazję do nowej znajomości. Do nowej przygody, ale takiej, iż klękajcie narody jest jak szczęśliwy niczym spuszczony z łańcucha Burek, jak pies, który kręci się radośnie za swoim własnym ogonem, poszczekuje i we łbie nie ma nic innego tylko zwyczajne szaleństwo. Ten motyw tłukący się w pustym czerepie. Co by zrobić, jakby tu się zachować, gdzie tu przez wieś pognać, aby się zabawić. No, zabawić to może za dużo powiedziane, ale przeżyć to co jest przygodą, to co potrafi wypełnić czas. Zostawić wszystko za plecami i żyć tylko tą jedną chwilą. Na moment poczuć się nie zakompleksionym chłopakiem, ale paniskiem pełną gębą. Gościem bez żadnych, choćby najmniejszych problemów i kłopotów. Tego balastu, jakie niesie ze sobą codzienne życie. Oczywiście, iż każdej lokalnej, choćby najmniejszej i pozornie nic nie znaczącej społeczności, wszystko jest od dawna, od zawsze, od pokoleń i pradziejów elegancko poukładane na swoim miejscu. Określone od pierwszej do ostatniej litery alfabetu. Role i znaczenie, prawa czy wynikające z tych praw hierarchie są dawno przyklejone do każdego. I obowiązują raz na zawsze. Każdy to rozumie, i wie, iż wyżej pleców nie podskoczy. Co wcale nie znaczy iż nie próbuje tego lokalnego status quo zmienić. Jak wykrzykuje nasz solista swoje prawdy, to przecież za każdym wersem czai się jakaś wskazówka, interpretacja, albo przepis na odmianę podłego losu. Wystarczy, wydawać by się mogło, chwycić sprawy, zamieszać i zabrać egoistycznie to, co się wyśniło i wymarzyło. Nie oglądać się za siebie, nie tkwić w konwenansie tylko brać, chwytać mocno okazję za oszywkę. Nasz bohater o tym wszystkim doskonale wie, czuje pismo nosem i gotową receptę na szczęście bez wahania więc podsuwa porady innym. Takim mniej zaradnym, może co nieco wystraszonym, uwięziony w konwenansie kompanom. Gdy idzie gościńcem przez wieś, to wymachuje łapami na lewo i prawo, żeby wszyscy dookoła dostrzegli jego szczęście. euforia ze spełnienia chytrze wypełnionego planu. Przebiegłego. Idzie, bo wraca spełniony i dumny z samego siebie. Bohater i panisko. Amator, który wie – jak nikt inny – w którym koszyku leżą kwaśne, a w którym słodkie niczym miód jabłka.

POSŁUCHAJ FELIETONU RYSZARDA BISKUPA:

RYM SIĘ NIESIE PO POLU PO LESIE. „Czerwone jabłuszko”

Czerwone jabłuszko po ziemi się toczy
Kochom te dziewczyne, te dziewczyne kochom co mo czorne oczy

Co mo czorne oczy i ładnie się śmieje
Za takom dziewczynom, za dziewczynom takom chyba oszaleję

Tam gdzie czysto woda, tam kuniki pijom
Gdzie ładno dziewczyna, gdzie ładno dziewczyna tam się chłopcy bijom

Idzie chłopok przez las wons mo wykręcony
Pewnie jest żonaty, żonaty jest pewnie albo zaręczony

Idzie chłopok drogom, ręcami wywija
Wraca od dziewczyny, do domu swojego, szczęśliwo bestyja

Tobie świeci ksienżyc, a mnie świecom gwiazdy
Ciebie kocho jedna, jedna ciebie kocho jedno, a mnie kocho każdy

W zielonym gaiku zjadła kaczka wenża
Kochojta jom chłopcy ile tylko chceta, póki ni mo menża
kochojta jom chłopcy ile tylko chceta póki ni mo menża!

Idź do oryginalnego materiału