RYM SIĘ NIESIE PO POLU PO LESIE. „U młynarecki we młynie” [POSŁUCHAJ]

3 dni temu
Zdjęcie: Młyn / Fot. Canva


Ryszard Biskup przygląda się twórczości ludowej. Stara się odkryć co też muza podpowiada ludowym twórcom. Dzisiaj pod lupą redaktora „RYM SIĘ NIESIE PO POLU PO LESIE. „U młynarecki we młynie” [POSŁUCHAJ].

Smutek, żal i smak przykrości, czyli namiętny romans zamieniony na sam koniec w rozterkę. Kłopot tak wielki, iż masz babo placek! Wszystko zaczyna się obiecująco i tak jak jest napisane w uczonych książkach. W poradnikach dla samotnych i zakochanych wyraźnie wszak stoi czarno na białym, iż amor czai się za każdym zakrętem, czyha tam, gdzie mu się podoba. Pretekstem więc do nawiązania znajomości może być niekoniecznie zalotne, pełne namiętności spojrzenie. Obiecujący przyszłe miody kontakt może być z powodzeniem kompletnie przypadkowy, błahy, pozornie nic nie znaczący, wydawać by się mogło choćby bardzo mało istotny. Dajmy na to taki, jak awaria kamieni młyńskich. Ups! i cała maszyneria wodnego młyna dajmy na to została na amen unieruchomiona. Wezwany na ratunek majster co prawda z awarią uwija się w trymiga, ale za próg już nie zmyka, bo spodobała mu się – co wcale nie jest dziwne – piękna i zarazem zalotna młynareczka. To jest dopiero, ale atrakcja, to jest okazja do ułożenia sobie nowego życia. Wystarczy teraz tylko taką panienkę zbałamucić i wio! Gotowe, życie zamienia się w raj niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. O pięknych młynareczkach, o pożytkach z takiego romansu, o niebywałym szczęściu jakie fatyganta czochra białą od mąki rączką po czarnej czuprynie od dawna więc naród świętokrzyski wyśpiewuje stosowne ballady. Młynarz w rodzie to bogactwo i dostatek, to nie ścieżka, ale szeroka autostrada, szosa wyścielana szczęściem i dostatkiem. A tu na czeladnika, który pojawił się nad jazem czeka nie opasły chłopina, ale piękna jak z obrazka panienka. No, może być jakaś lepsza prognoza na dalsze życie, na dostatek. Może być? Nie. Może to zarobionego i ganiającego po wiosce od awarii do awarii chłopaka spotkać kiedyś większe szczęście? Każdy kto ma w głowie chociaż kroplę oleju i jest rozsądny wie i odpowie natychmiast, iż nie. Taka okazja się trafiła!. Taki pomyślny fant, taki los. Trzeba więc teraz szczęście za grzywę ucapić i trzymać mocno, z całych sił. Nie popuszczać, ale planować już zrękowiny, a później natychmiast prowadzić młynareczkę pod sam ołtarz. Nasz podmiot liryczny jednak, niestety niecierpliwy i jak się zaraz okaże, zbytnio natarczywy. Spłoszył, jak sam przyznaje tą piękną sarenkę. No i masz, pobite gary, wesela pewnie nie będzie. ale co się z panną – zanim spłoniona umknęła – nawycałował, to już jego. Nikt mu tej premii za wykonaną robotę przy młyńskich kamieniach nie odbierze! Spokojna głowa!

POSŁUCHAJ FELIETONU RYSZARDA BISKUPA:

RYM SIĘ NIESIE PO POLU PO LESIE. „U młynarecki we młynie”

U młynarecki we młynie
U młynarecki we młynie, we młynie

Popsuwały się kaminie, kaminie
Popsuwały się kaminie

Jaś te kaminie naprawioł
Jaś te kaminie naprawioł, naprawioł

Potem Kasieńkę namowioł, namowioł
Potem Kasieńkę namowioł

Niedługo ci jom namowioł
Niedługo ci jom namowioł, namowioł

Potem Kasieńkę całowoł, całowoł
Potem Kasieńkę całowoł

I tak całowoł od ucha
I tak całowoł od ucha do ucha

Aż mu uciekła dziewucha, psiajucha
Aż mu uciekła dziewucha

Idź do oryginalnego materiału