„Skupiamy się na chorobach sercach oraz płuc. Wiemy, iż możemy dużo osiągnąć na tym rynku” – dr Miłosz Jamroży, CEO EFM

2 tygodni temu

EFM czyli Engineers 4 Medicine. Polski startup z branży medtech chce lepiej diagnozować niewydolność serca dzięki urządzenia Mudisocard.

Mudisocard to prototyp urządzenia, które ma na celu wykrywanie schorzenia niewydolności serca już podczas pierwszej wizyty pacjenta. Startup EFM pracuje w tej chwili nad jego certyfikacją i wprowadzeniem do masowej produkcji. O branży medtech w Polsce, leczeniu niewydolności serca oraz innowacyjnym urządzeniu rozmawiamy z drem Miłoszem Jamroży, prezesem oraz współzałożycielem EFM.

Natalia Kieszek: Ma Pan duże doświadczenie w spółkach z branży medtech, między innymi Genomtec, Medinice, Nestmedic. Jak ocenia Pan rozwój tego sektora na przestrzeni lat?

Miłosz Jamroży: Na przestrzeni ostatnich lat dla startupów z branży medtech zrobiło się dużo trudniej. Mowa tutaj głównie o zmniejszonym dostępie do finansowania. Polska wciąż nie jest idealnym miejscem do rozwoju startupów z tego sektora, jak chociażby kraje zachodnioeuropejskie.

Mimo to pojawia się coraz więcej ambitnych i wartościowych projektów na rodzimym rynku, które świetnie sobie radzą. Odnosimy też sukcesy i tutaj warto wspomnieć o spółce Scope Fluidics, które pokazują, iż można się rozwijać pomimo różnych przeciwności.

Czy praca we wspomnianych firmach skłoniła Pana do założenia EFM?

Gdy 10 lat temu zacząłem swoją przygodę z branżą medtech już wtedy wiedziałem, jak trudne będzie to wyzwanie. EFM to typowy startup z tego sektora i jego założenie nie byłoby możliwe, gdyby nie pozostali founderzy. Są z nami prof. Krzysztof Lewenstein z Politechniki Warszawskiej oraz Tomasz Leyko kardiolog z 40-letnim doświadczeniem. W gronie założycieli są też doświadczeni inżynierowie: Aleksander Cudny oraz Krzysztof Andrijew.

Przez lata budowania kariery zawodowej spotkałem na swojej drodze wiele doświadczonych osób. I to skłoniło mnie do założenia własnego startupu.

Zdecydowaliście się na usprawnienie diagnozowania niewydolności serca. Dlaczego akurat to schorzenie?

Zanim nastały czasy pandemii COVID-19, w kardiologii mówiło się o epidemii niewydolności serca. Praktycznie wszystkie choroby kardiologiczne, prawidłowo leczone, kończą się właśnie tym przewlekłym schorzeniem. Jest to bardzo powszechne schorzenie. 2% ludzi w Europie, czyli około 15 mln osób, ma problem z powodu wydolności serca. Generuje to ogromne problemy w systemie ochrony zdrowia, ponieważ pacjenci często wymagają dłuższej hospitalizacji, która jest bardzo kosztowna.

W związku z tym w obszarze niewydolności serca dużo się dzieje. Z tym problemem przyszedł do nas jeden z founderów EFM, który chcemy rozwiązać i robimy to od 2022 roku.

Jak wygląda leczenie niewydolności serca?

Przewlekła niewydolność serca wiąże się z tym, iż pacjent zatrzymuje wodę w organizmie. Gdy dotyka to płuc, wówczas pacjent cierpi z powodu duszności. Może również zatrzymywać wodę na obwodzie, z czym wiąże się np. obrzęk nóg. Jest to stan, który może doprowadzić do tego, iż osoba chora nie będzie w stanie poruszać się z powodu nietolerancji wysiłku. Stan pacjenta określa się w skali NYHA (New York Heart Association) pytając go np. na które piętro pacjent wejdzie bez zadyszki/przystanku.

Na niewydolność serca pacjenci otrzymują najczęściej leki moczopędne, aby usuwać nadmiar zgromadzonej wody. Stosowane są też nowoczesne leki, które spowalniają te chorobę. Jednak w najcięższych przypadkach jedyną i skuteczną metodą pozwalającą wyleczyć pacjenta pozostaje przeszczep serca, który nie jest metodą już łatwo dostępną. Dlatego też ściśle współpracujemy z Kliniką Niewydolności Serca i Transplantologii Instytutu Kardiologii w Aninie.

Jak w tej chwili wygląda diagnozowanie tej choroby? Ile trwa ten proces?

Pacjent przychodzi do lekarza najczęściej z dusznością, która może mieć przyczynę sercową lub płucną. W niektórych przypadkach choćby obie na raz, ponieważ w wyniku choroby płuc zaczyna również chorować serce i odwrotnie. Lekarze podstawowej opieki zdrowotnej kierują pacjenta na dalszą diagnostykę do poradni specjalistycznych – kardiologicznych lub pulmonologicznych. W tym momencie pojawia się problem, gdyż trzeba długo czekać na taką wizytę, czasem choćby do kilku miesięcy. W praktyce, o ile pacjent zostanie skierowany do niewłaściwego specjalisty, to musi czekać z narastającymi objawami w kolejce do kolejnej poradni. Należy pamiętać, iż w czasie oczekiwania na wizytę problem się rozwija i wymaga kontroli.

Chcemy doprowadzić do takiej zmiany, w której lekarz i pacjenci mają do dyspozycji nasze urządzenie. Docelowo w przyszłości będzie mogło ono zastąpić aparat do EKG w rutynowej diagnostyce. Mudisocard dostarczy, oprócz zapisu EKG, informacje o tym, czy jest podejrzenie przewlekłej niewydolności serca u pacjenta. Urządzenie może również wykluczyć to schorzenie, dzięki czemu lekarz wie jakie leczenie wdrożyć pacjentowi.

Warto przeczytać: Medyczny Whatsapp od Doctor.One. Rozmowa z Maciejem Malendą, współzałożycielem startupu

Wasze urządzenie, czyli Mudisocard, ma znacznie przyspieszyć ten proces. Jak ono działa?

Nasze urządzenie jest kompleksowe. Jednocześnie wykonuje pomiar EKG, czyli napięcia, które pojawiają się na klatce piersiowej, opór tkanek, czyli impedancję 3D oraz sygnał osłuchowy z klatki piersiowej. Dzięki synchronicznemu pomiarowi w Mudisocard mamy kompletną wiedzę, co się dzieje w tym samym czasie w organizmie pacjenta z różnych perspektyw.

Układ pomiarowy, który stosujemy jest naszym wynalazkiem. Uzyskaliśmy już na niego patent europejski i złożyliśmy wnioski patentowe w Stanach Zjednoczonych, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Arabii Saudyjskiej i Korei Południowej. Istotne jest również to, iż nasz układ pomiarowy może diagnozować inne obszary, nie tylko niewydolność serca. W związku z tym złożyliśmy kolejny wniosek patentowy w listopadzie razem ze złożonym projektem dotacyjnym na ścieżkę FENG: SMART. Chcemy tym samym rozszerzyć zakres diagnostyczny naszego urządzenia.

Wasze urządzenie pozwala również na zmniejszenie kosztów diagnozowania. O jakich kwotach tutaj mówimy?

Aktualnie koszt jednej ścieżki diagnostycznej, w tym przypadku kardiologicznej, szacujemy w Europie Zachodniej na około 450 euro. W przypadku ścieżki pulmonologicznej koszt diagnostyki wynosi około 300 euro. Badanie systemem Mudisocard może kosztować około 100 euro i da lekarzowi pierwszego kontaktu odpowiedz o przyczynie duszności dzięki czemu pozwoli wdrożyć odpowiednie leczenie, zaoszczędzi czas i pieniądze.

Ile czasu potrzebowaliście na opracowanie Mudisocard?

W chwili gdy rozpoczynaliśmy nasz projekt, mieliśmy już przygotowane zgłoszenia patentowe. Było to na przełomie 2022 i 2023 roku. W ciągu 12 miesięcy udało nam się przejść od idei do funkcjonującego prototypu, który umożliwił nam certyfikację systemu zarządzania jakością, łącznie ze zdolnością produkcyjną. Pierwsza prezentacja naszego prototypu miała miejsce w listopadzie ub.r. podczas wydarzenia Deep Tech Summit CEE.

W tym roku prace realizowane są nad tym, aby dostosować prototyp do wymagań produkcyjnych. Chcemy mieć możliwość produkcji na masową skalę i w tym celu przygotowujemy też dokumentację certyfikacyjną. Oprócz tego, staramy się od strony biznesowej przygotować się do skutecznych wdrożeń pilotażowych i późniejszej sprzedaży w pierwszej kolejności na kilku europejskich rynkach.

Jak wygląda testowanie takiego urządzenia i sprawdzanie jego skuteczności?

Najbliższe dwa lata chcemy poświęcić na przeprowadzenie badań klinicznych i certyfikacji. Jest to też jeden z celów rundy finansowania, w której aktualnie uczestniczymy. W praktyce nasza strategia zakłada rejestrację Mudisocard jako rejestratora parametrów. Jest to zastosowanie, które wszyscy znają i nie wymaga ono badań klinicznych. Natomiast równolegle prowadzone badania pozwolą nam na rozszerzenie zakresu zastosowania.

Wspomniał Pan o rundzie finansowania dla EFM.

Spółka ma jednego inwestora instytucjonalnego, fundusz Terra Seed, który zaufał nam na najwcześniejszym etapie rozwoju. Oprócz tego dysponujemy środkami własnymi, a w tej chwili jesteśmy w trakcie rundy finansowania.

Wasz model biznesowy to dwie gałęzie. Sprzedaż urządzeń i abonament. Kto będzie Waszym docelowym klientem?

Docelowo będziemy sprzedawać nasze produkty do szpitali. W następnym kroku będą to również przychodnie. Wybraliśmy model subskrypcyjny wraz ze sprzedażą urządzenia, ponieważ mamy w ramach naszego produktu również platformę SaaS z algorytmami, które generują dodatkową wartość. W tym modelu będziemy oferować nasz produkt na rynku europejskim. W praktyce sprzedaż urządzenia nie jest skomplikowanym procesem ze względu na powszechność przetargów. Jednak sprzedaż rozwiązań SaaS wymaga integracji, dlatego podjęliśmy współpracę z firmą specjalizującą się w tej dziedzinie.

Pierwsze kroki będziemy stawiać na pięciu wybranych rynkach europejskich. Natomiast Stany Zjednoczone będziemy testować, gdy otrzymamy patent amerykański. Aktualnie przygotowujemy sobie za oceanem „pas startowy”. Znaleźliśmy się w półfinale konkursu akceleracyjnego MassChallenge, więc istnieje szansa, iż dostaniemy się do grona najlepszych i będziemy mogli korzystać z doświadczenia amerykańskich ekspertów.

W przypadku Zjednoczonych Emiratów Arabskich czy Korei, są to wyjątkowo specyficzne rynki. Budujemy tam bazę kontaktów i nie chcemy na razie przyspieszać tego procesu.

Czy macie w planach opracowanie kolejnych urządzeń na inne schorzenia?

Mamy kolejne patenty w planach, jednak na razie skupiamy się na chorobach sercach oraz płuc. Wiemy, iż możemy dużo osiągnąć na tym rynku.

Jakie są kamienie milowe na najbliższe miesiące dla EFM?

W tym roku zamierzamy przygotować projekt badania klinicznego i rozpocząć certyfikację. Chcemy aby nasz projekt był już gotowy do produkcji. Są to dla nas najważniejsze kamienie milowe w najbliższym czasie. Istnieje również szansa, iż otrzymamy projekt dotacyjny. Będziemy też zwiększać zatrudnienie. Cały czas będziemy się posiłkować doświadczonymi podwykonawcami.

Źródło grafik: EFM

Warto przeczytać: „Jestem pewny, iż coraz więcej spółek na rynku polskim, będzie dostrzegać potencjał modelu Virtual Biotech” – mówi CEO Auxilius Pharma, Jędrzej Litwiniuk

Idź do oryginalnego materiału