Trzy markety sieci Hewea we Wrocławiu z końcem roku przestaną działać. Oferowały lokalne produkty, po które sięgali mieszkańcy całego miasta. Sieć pogrążyły koszty prowadzenia działalności. Sam czynsz w jednym z lokali to opłata rzędu 39 tys. zł. Mieszkańcy apelują do spółdzielni o obniżenie czynszu, choć sami nie wierzą w powodzenie tych kroków.
Rosnące zadłużenie i brak ekonomicznej opłacalności biznesu - to główne powody, dla których kolejne sieci sklepów decydują się na zamknięcie swoich biznesów. Tym razem bankrutują słynne sklepy we Wrocławiu.Reklama
Polska sieć sklepów znika z Wrocławia
Trzy markety działające na Wielkiej Wyspie we Wrocławiu do końca roku zakończą swoją działalność, informuje lokalny portal tuwroclaw.com. To duże sklepy osiedlowe oferujące zdrowe, lokalne produkty, po które sięgają choćby wrocławianie z odległych regionów miasta.
Zamknięte zostaną sklepy przy ul. Jackowskiego, obok Politechniki Wrocławskiej i przy pętli tramwajowej na Biskupinie we Wrocławiu. Sieć swoją decyzję tłumaczy względami ekonomicznymi, a przede wszystkim drastycznymi podwyżkami cen prądu i kosztów wynajmu, a także pensji pracowników.
Blisko 40 tys. zł samego czynszu
A mowa o niemałych przestrzeniach. Lokal przy ul. Jackowskiego to blisko 800 metrów kwadratowych powierzchni, za której wynajem spółdzielnia żąda 39 tys. zł miesięcznie. Do tego dotyczyć należy podatki, opłaty i rachunki. Spółdzielnia już szuka nowych najemców także na lokal przy Olszewskiego. Tutaj mowa o pomieszczeniu o powierzchni 300 metrów, której koszt najmu to 26 tys. zł, a to jedynie cena wywoławcza.
Przeciwko takim rozwiązaniom protestują mieszkańcy Wrocławia. Domagają się oni obniżenia czynszu, aby sklepy sieci Hewea mogły przez cały czas działać. Sami jednak nie bardzo wierzą w powodzenie swoich działań. Spodziewają się, iż w miejscu ich ulubionego sklepu pojawi się znana sieciówka.