Umawiają się na oglądanie mieszkań "w ramach rozrywki". Właściciele mają dość

1 tydzień temu
Zdjęcie: Fot. Jacek Marczewski / Agencja Wyborcza.pl


- Gdy sprzedawaliśmy mieszkanie, blisko połowa osób umawiała się i nie przychodziła. Czasem musiałem zmieniać plany... Było to mocno frustrujące - żali się jeden z naszych czytelników. Właściciele mieszkań popierają pomysł, by pobierać opłatę za oglądanie nieruchomości.
Kiedy w sieci pojawiło się ogłoszenie dotyczące sprzedaży mieszkania w Ostrowcu Świętokrzyskim, wśród sprzedających nieruchomości rozpoczęła się dyskusja, czy pobieranie opłaty za oglądanie lokalu, to słuszny krok. Chociaż potencjalni klienci sceptycznie podchodzą do tego pomysłu, druga strona nie ma wątpliwości, iż takie rozwiązanie może odstraszyć osoby, które umawiają się na oglądanie mieszkań w ramach rozrywki. Czytelnicy podzielili się z nami swoimi historiami.


REKLAMA


Zobacz wideo Polacy o paleniu na balkonie. "Wszystkie smrody lecą do mieszkania"


"Czas to pieniądz"
Choć od publikacji artykułu na temat ogłoszenia z Ostrowca Świętokrzyskiego minęło już sporo czasu, wciąż docierają do nas głosy i emocje związane z praktykami stosowanymi na rynku nieruchomości. Wielu sprzedawców zwróciło uwagę na fakt, iż często otrzymują telefony od potencjalnych nabywców, którzy w dniu spotkania zdradzają, iż wcale nie byli zainteresowani kupnem.
- Ludzie przychodzą coś podpatrzeć. Chodzą, rozglądają się, patrzą, jaki jest układ, jak wygląda mieszkanie, ale potem okazuje się, iż wcale nie mają budżetu, żeby je kupić. Doświadczyłem tego na własnej skórze. Pobieranie kaucji za oglądanie to dobry pomysł. Jak ktoś będzie naprawdę zainteresowany, to przyjdzie i zapłaci - zauważył czytelnik. I dodał: "Czas to pieniądz".


"Pani z bloku naprzeciwko przyszła popatrzeć"
Inna czytelniczka zwróciła uwagę na to, iż za każdym razem, gdy umawiała się z kimś, by pokazać mieszkanie, musiała zarezerwować nie tylko swój czas, ale także odpowiednio przygotować mieszkanie. - To były wędrówki ludzi. Za każdym razem od nowa wszystko szykowałam, a nic nie wynikało z tych spotkań. W końcu zamarzyły mi się bilety - zaznaczała. Ktoś inny dodał: "Połowa ludzi ma swoje słowo za nic".
Zdarza się, iż ogłoszenie wpada w ręce sąsiadów. - choćby bym na to nie wpadł, ale któregoś dnia przyszła pani z bloku naprzeciwko. Kiedy się spotkaliśmy, powiedziała, iż "chciała tylko popatrzeć". Specjalnie zwolniłem się z pracy, żeby sobie popatrzyła. Myślałem, iż ją uduszę - żalił się sprzedawca.


Po takich historiach sprzedawcy uważają, iż pobieranie od zainteresowanych opłaty za oglądanie, to rozsądny pomysł. Z drugiej strony pojawiła się obawa potencjalnych nabywców, iż może to generować inne nieuczciwe praktyki. - Może ktoś wcale nie chce sprzedawać? Kasuje 50 PLN za wejście i zbiera sobie za oprowadzanie po swoim "skarbie" co miesiąc niezłą sumkę - czytamy.
Idź do oryginalnego materiału