Unia Europejska okiem liberała: o co można mieć pretensje do Brukseli? [Okiem Liberała]

1 rok temu

Unia Europejska okiem liberała: o co można mieć pretensje do Brukseli? [Okiem Liberała]

Autor: FWG



Co zostało z marzeń Hayeka, wielkiego zwolennika integracji i jednego z najważniejszych myślicieli liberalnych XX wieku w dzisiejszym funkcjonowaniu Unii Europejskiej? Co zasługuje na uznanie, a na co można się zżymać?


„Jedną z największych zalet federacji międzypaństwowej będzie to, iż usunie ona przeszkody w przepływie ludzi, towarów i kapitału między państwami i umożliwi utworzenie wspólnych zasad prawa, jednolitego systemu monetarnego i wspólnej kontroli komunikacji. Trudno przecenić materialne korzyści płynące z utworzenia tak dużego obszaru gospodarczego” – pisał Friedrich von Hayek w eseju „Ekonomiczne uwarunkowania federalizmu międzypaństwowego”. Jest paradoksem, iż esej Hayeka – jednego z najważniejszych XX-wiecznych myślicieli liberalnych – ukazał się drukiem we wrześniu 1939 roku, kilka dni po wybuchu II wojny światowej.

Po II wojnie światowej austriacki filozof i ekonomista był zwolennikiem procesu integracji europejskiej. Uważał, iż zjednoczenie Europy powinno postępować nie poprzez przeniesienie kontroli państwa nad gospodarką z poziomu narodowego na europejski, ale poprzez jak najmocniejsze ograniczenie takiej kontroli. Do końca życia był zwolennikiem ściślejszej współpracy państw w ramach Unii i stworzenia europejskiej federacji.

Thatcher też byłaby za brexitem

Stosunek innych liberałów do europejskiej integracji był i jest ambiwalentny. Milton Friedman ostrzegał, iż budowany w ramach Unii system socjalny jest nie do pogodzenia ze swobodą przemieszczania się ludzi, gdyż imigranci napływać będą do państw o najwyższych zasiłkach. Margaret Thatcher Unii nie lubiła, a jej biograf Charles Moore uważa, iż gdyby dożyła referendum brexitowego, zdecydowanie głosowałaby za wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii.

Za wyjściem Polski z Unii opowiadają się politycy Konfederacji, twierdząc, iż są zwolennikami wolnego rynku, który w Unii Europejskiej nie istnieje. Skądinąd opowiadają się za gospodarczym nacjonalizmem, który jest zaprzeczeniem liberalnych zasad swobody przepływu kapitału, towarów i ludzi.

Unia Europejska w obecnym kształcie z pewnością nie jest tworem idealnym. Dla liberała, zwolennika zasad wolnorynkowych ma zarówno wady, jak i zalety. Przejmowanie przez instytucje unijne kompetencji wcześniej będących w gestii narodowych państw wadą nie jest. Rządy narodowe są zwykle bardziej skłonne psuć mechanizm rynkowy niż instytucje unijne. Także sądy na poziomie narodowym są zwykle mniej sprawne i ich wyroki budzą więcej zastrzeżeń niż wyroki Trybunału Sprawiedliwości UE.

Co zrobić z pomocą publiczną

Jedną z fundamentalnych zasad Unii jest zakaz udzielania przez rządy nieautoryzowanej pomocy publicznej. Przed utworzeniem Unii rządowe dotacje do przedsiębiorstw i całych branż były powszechne, co w oczywisty sposób zaburzało funkcjonowanie rynku i wypaczało konkurencję.

Do Komisji Europejskiej, a konkretnie do Dyrekcji Generalnej ds. Konkurencji, można mieć jedynie pretensje o nadmierną pobłażliwość i dopuszczanie niekontrolowanej pomocy publicznej w sytuacjach nadzwyczajnych, np. podczas kryzysu finansowego w latach 2008-10 lub podczas pandemii, a także dopuszczanie wielu wyjątków.

W Polsce przed 2004 rokiem pomoc publiczna dla przedsiębiorstw państwowych była powszechna, co prowadziło do rozluźniania rygorów ich finansowania. Wielkie przedsiębiorstwa – huty, stocznie, fabryki samochodów i ciągników, a choćby banki i firmy ubezpieczeniowe – były wielokrotnie oddłużane i dokapitalizowywane przez państwo. Efektem było nie tylko obniżenie efektywności wykorzystanych zasobów (pieniądze, które podarowano państwowym molochom, mogłyby przynieść większą korzyść, gdyby były skierowane na inne cele), ale także spowolnienie procesu restrukturyzacji przemysłu. Polskie huty, które przez lata przynosiły straty, zostały ostatecznie sprywatyzowane w 2003 roku i to uratowało je przed bankructwem. Rok później byliśmy już w Unii i rząd nie mógłby im udzielać dalszej pomocy.

Jak na każdym rynku, także w Unii Europejskiej mogą pojawiać się przypadki nieuczciwej konkurencji, polegającej na zmowie kilku firm lub wykorzystaniu pozycji dominującej. Komisja może stwierdzić, iż doszło do naruszenia zasad uczciwej konkurencji, i zakazać dominującemu przedsiębiorcy takich praktyk, a także nałożyć na niego karę.

W latach 1990-2018 Komisja Europejska nałożyła kary za nadużycie pozycji rynkowej na kwotę 28,5 mld euro, w tym w latach 2015-18 na kwotę 6,8 mld euro. Najczęściej były karane firmy amerykańskie, w tym kilkakrotnie Microsoft. Największa kara została nałożona na Google’a.

Inicjatywa Bolkesteina

Obrót niektórymi towarami i usługami na rynku jest często utrudniony ze względu na niedostatecznie rozwiniętą infrastrukturę oraz obowiązujące w różnych krajach regulacje. Dotyczy to między innymi handlu energią elektryczną, gazem ziemnym oraz usług kolejowych. Dyrektywy unijne prowadzą jednak do urynkowienia tych usług poprzez wprowadzenie zasady „dostępu trzeciej strony” (TPA) do infrastruktury elektrycznej, gazowej i kolejowej. To znaczy, iż właściciel infrastruktury nie może odmówić korzystania z niej dowolnej firmie dostarczającej usługi. Reguły UE promują też handel transgraniczny tymi towarami i usługami.

W 2010 roku Komisja Europejska wymusiła dostęp trzecich stron do gazociągu jamalskiego, dzięki czemu możliwe stały się dostawy gazu z rynków europejskich do Polski poprzez ten gazociąg. Bez reguł unijnych posiadacze infrastruktury przesyłowej narzucaliby warunki obrotu gazem czy energią elektryczną.

Instytucje unijne – Komisja Europejska i poszczególne dyrekcje generalne oraz Parlament Europejski – częściej niż rządy narodowe opowiadają się za rozwiązaniami rynkowymi. Przykładem jest próba zliberalizowania handlu usługami.

W marcu 2000 roku Rada Europejska dała Komisji Europejskiej mandat do zainicjowania strategii zniesienia barier dotyczących obrotu usługami. W styczniu 2004 roku komisarz UE ds. usług i rynku wewnętrznego Frits Bolkestein zaproponował przyjęcie dyrektywy zakładającej całkowitą likwidację barier w tym obszarze. Według wyliczeń firmy konsultingowej Copenhagen Economics poprawa konkurencyjności na rynku usług miała spowodować wzrost miejsc pracy w Unii Europejskiej o 600 tysięcy i wzrost konsumpcji o 37 mld euro.

Inicjatywa Bolkesteina spotkała się ze sprzeciwem Francji, a w mniejszym stopniu także Niemiec i Belgii. Polityk francuski, kandydujący w wyborach prezydenckich Philippe de Villiers, użył pojęcia plombier polonais, czyli polskiego hydraulika, stanowiącego zagrożenie dla francuskich fachowców. Prezydent Francji Jacques Chirac określił propozycje Bolkesteina jako „nie do zaakceptowania”.

Zachodni politycy obawiali się „socjalnego dumpingu”, to jest konkurencji niżej opłacanych pracowników Europy Środkowo-Wschodniej. Związkowcy z państw Europy Zachodniej argumentowali, iż konkurencja tańszych i słabiej zaopatrzonych w benefity socjalne pracowników doprowadzi do erozji systemu zasiłków socjalnych w ich krajach. Ostatecznie dyrektywa została przyjęta w grudniu 2006 roku, ale mocno zmieniona – odbiegała od pierwotnej, liberalnej wersji Bolkesteina.

Wolny obrót usługami na obszarze UE utrudnia dyrektywa o delegowaniu pracowników, której znowelizowana wersja obowiązuje od 30 lipca 2020 roku. Polskie firmy, które oferują usługi w innych państwach UE, muszą wypłacać swoim pracownikom wynagrodzenia według zasad państwa, na którego terenie ci pracownicy wykonują zadania, a jeżeli praca za granicą przeciągnie się powyżej 12 miesięcy, firmy muszą zapewnić wszystkie warunki zatrudnienia wynikające z lokalnych przepisów. Pomysłodawcami tej ingerencji w zasady wolnego rynku były rządy kilku państw Europy Zachodniej, a także związki zawodowe. Warto jednak zauważyć, iż bez Unii Europejskiej legalny transgraniczny handel usługami byłby jeszcze bardziej utrudniony.

Instytucje unijne – Komisja Europejska, Rada Europejska, Rada Ecofin (zebranie ministrów gospodarki i finansów wszystkich państw członkowskich) – ingerują w politykę fiskalną państw członkowskich. Podatki pośrednie – VAT i akcyza – są ujednolicone i Unia narzuca ich minimalne i maksymalne stawki. To ogranicza swobodę prowadzenia samodzielnej polityki, ale nie psuje rynku. Zapisy paktu stabilizacji i rozwoju, narzucające ograniczenia deficytu budżetowego i długu publicznego, mogą być dla poszczególnych rządów frustrujące, ale raczej sprzyjają wolności rynkowej.

Jak pomagać rolnictwu i nowym technologiom

Problemem dla liberała jest Wspólna Polityka Rolna UE, która oznacza dotowanie rolnictwa, co jest głęboką ingerencją w zasady wolnego rynku. Warto jednak pamiętać, iż także kraje spoza Unii często dotują swoje rolnictwo. W 2020 roku rząd USA wydał na wsparcie dla rolnictwa 55,6 mld dol. Tymczasem całkowita alokacja na Wspólną Politykę Rolną na lata 2021-27 wynosi 386,6 mld euro – czyli średnio 55,2 mld euro rocznie. Wspólna Polityka Rolna UE, narzucając jednolite zasady, zapobiega wyścigowi o dotacje.

Dla liberała niepokojącym zjawiskiem w Unii Europejskiej są wielkie projekty rozwojowe (np. Plan Zielonego Uprzemysłowienia), finansowane częściowo z budżetu unijnego, częściowo przez specjalne instytucje finansowe, takie jak Europejski Bank Inwestycyjny, czy Instrument na rzecz Odbudowy i Zwiększenia Odporności (RRF), czyli unijny Fundusz Odbudowy. Decyzje o alokowaniu środków na te programy podejmowane są przez polityków i z pewnością są dalekie od rynkowego optimum.

Od blisko 10 lat Unia Europejska realizuje program Horyzont. Wcześniej był to Horyzont 2020, w tej chwili Horyzont Europa. Finansuje programy naukowo-badawcze i rozwój nowych technologii. W obecnej perspektywie budżetowej na lata 2021-27 dysponuje kwotą 95,5 mld euro. W Polsce pieniądze z Horyzontu rozdysponowywane są przez NCBiR. Gdyby zarządzała nimi firma rynkowa – doświadczona capital venture – z pewnością efekty byłyby lepsze.

Witold Gadomski – dziennikarz, publicysta „Gazety Wyborczej”

Artykuł jest częścią cyklu Fundacji Wolności Gospodarczej „Okiem Liberała” i ukazał się również na stronie Wyborcza.pl.


Idź do oryginalnego materiału