3,6 mln ton nawozów z Rosji i Białorusi trafiło do UE w 2023 roku. Od 1 lipca ten strumień zacznie stopniowo wysychać – rusza nowa, ostra polityka celna wobec wschodnich dostawców.

Długo wyczekiwana decyzja zapadła – Unia Europejska uruchamia nową politykę celną, której celem jest całkowite wyeliminowanie rosyjskich i białoruskich nawozów z unijnego rynku. Choć od początku wojny w Ukrainie Rosja została objęta kolejnymi pakietami sankcyjnymi, handel nawozami praktycznie nie był dotknięty restrykcjami. Teraz się to zmienia.
Nowe cła – krok po kroku do pełnej blokady
1 lipca 2025 roku weszło w życie rozporządzenie unijne, które przewiduje stopniowe podnoszenie ceł na nawozy z Rosji i Białorusi w ciągu najbliższych trzech lat. Cła będą rosły sukcesywnie aż do poziomu, który w praktyce ma całkowicie zniechęcić importerów i dystrybutorów do sięgania po wschodnie produkty.
Oprócz podstawowej stawki celnej 6,5%, wprowadzono dodatkową opłatę w wysokości 40–45 euro za tonę, która ma wzrosnąć choćby do 430 euro za tonę w 2028 roku. Takie działanie ma charakter nie tylko ekonomiczny, ale również strategiczny i polityczny – ma na celu ograniczenie wpływów gospodarczych Rosji w newralgicznym sektorze.
Skąd ten nagły zwrot?
Do tej pory nawozy z Rosji i Białorusi były w praktyce „zieloną wyspą” sankcyjną. Ich import nie tylko się nie zmniejszał, ale wręcz rósł. W 2023 roku stanowiły one ponad 25% całkowitego importu nawozów do UE, a w niektórych miesiącach sięgały choćby ponad 50% udziału w imporcie z tych dwóch krajów. Wartość tego handlu w ubiegłym roku przekroczyła 1,2 miliarda euro.
Taki stan rzeczy był coraz częściej krytykowany, zwłaszcza przez kraje Europy Środkowo-Wschodniej. Polska, Litwa, Łotwa i Estonia od miesięcy apelowały o podjęcie zdecydowanych działań. Argumentowały, iż kontynuowanie importu nawozów z agresora i jego sojusznika jest nie tylko moralnie nieakceptowalne, ale też strategicznie niebezpieczne – uzależnia unijny sektor rolny od nieprzewidywalnych partnerów.
Unijna odpowiedź – dywersyfikacja i produkcja krajowa
Nowe regulacje celne mają nie tylko wyeliminować import ze wschodu, ale też wesprzeć europejskich producentów nawozów. Wprowadzenie okresu przejściowego (trzy lata) ma umożliwić dostosowanie się rynku, rozwój krajowej produkcji oraz zwiększenie importu z innych, bezpieczniejszych kierunków.
Dywersyfikacja dostaw stanie się jednym z filarów polityki rolno-gospodarczej UE. Jednocześnie oczekuje się, iż zwiększy się presja na inwestycje w niezależność nawozową – zarówno na poziomie produkcyjnym, jak i badawczo-rozwojowym.
Skutki dla rolników – szansa czy ryzyko?
Podniesienie ceł na nawozy z Rosji i Białorusi może w krótkim okresie wpłynąć na ceny nawozów mineralnych. Nie ma wątpliwości, iż okres przejściowy będzie wymagał elastyczności, zwłaszcza od gospodarstw silnie zależnych od taniego importu. Jednak w dłuższej perspektywie działania te mają zwiększyć bezpieczeństwo żywnościowe, uniezależnić rynek od politycznych szantaży i ustabilizować sytuację w sektorze.
Kluczowe pytanie brzmi: czy europejscy producenci nawozów będą w stanie wypełnić powstałą lukę i dostarczyć rolnikom produkty w konkurencyjnych cenach?
Unia Europejska otwiera nowy rozdział w polityce handlowej – nawozy z Rosji i Białorusi mają zniknąć z rynku, a ich miejsce mają zająć dostawy z innych źródeł oraz produkcja krajowa. To decyzja o dużym znaczeniu strategicznym – nie tylko dla bezpieczeństwa żywnościowego, ale i dla europejskiej niezależności gospodarczej. Choć droga do pełnego uniezależnienia może być trudna, cele są jasno określone. Teraz wszystko zależy od skutecznej realizacji i wsparcia krajowych producentów oraz rolników.