Nie ma co ukrywać, iż dzięki unijnym dopłatom na naszych podwórkach pojawiły się nowoczesne maszyny rolnicze. Teraz Bruksela zmieniła front i dotuje nowoczesne technologie, cyfryzację i ekologię. Faktem jest, iż skończył się pewien okres i unijnej dopłaty za złoty silnik w ciągniku nie będzie. Przykro mi.
Przez ostatnie naście lat korzystaliśmy z unijnej kasy na całego. Owszem, było sporo niedogodności związanych z biurokracją i okresową zmianą władzy. Jak przyszła nowa miotła i następowała wymiana kadry, to był bałagan i opóźnienia w dopłatach. Cóż, jak to mówią “Na władzę nic nie poradzę”.
Jednak co by nie mówić, otwarcie unijnego sezamu z dopłatami do sprzętu rolniczego spowodowało ich prawdziwą eksplozję na naszej wsi. Do Polski ciągnęły transporty wszelakich ciągników, kombajnów, sieczkarni, paszowozów, siewników i innych równie pożytecznych na polach maszyn.
Chętnych na nie było sporo, bo i dopłata do maszyny słuszna, a i nowy sprzęt na podwórku to zawsze coś we własnych oczach. Sąsiad też się nagle naszym nowym unijnym nabytkiem mógł zainteresować, a może choćby i pozazdrościł.
Unia daje, Unia żąda
Jednak coś za coś, a sama Bruksela jak coś dawała, to i czegoś żądała wzamian. I nie chodzi o zmianę nazewnictwa i uszeregowania w przepisach pewnych spraw. Nie chodzi też o to, czy marchewka to warzywo, a rak to ryba. Z pewnych wpadek się podśmiewaliśmy, ale ogólnie niemal większość była zadowolona.
Rolniczego sprzętu za unijną kasę z dopłat w Polsce się więc mnożyło. choćby gdy Bruksela wprowadziła nowe przepisy co do czystości spalin w silnikach, co spowodowało – nie czarujmy się – wzrost cen ciągników, chętnych na nie nie brakowało.
Aż przyszedł powirusowy kryzys i skoczyły nie tylko ceny stali, plastiku, komponentów i gumy, potrzebnych do produkcji maszyn, ale i ich ceny. Skoczyło też ciśnienie krwi u wielu unijnych malkontentów, bo programy dopłat bezpośrednich wygasały, a na nowe nie było szansy. Bruksela przyjęła kierunek cyfryzacji w rolnictwie czy technologii ekologicznych i to tam skierowała swoje fundusze.
I zaczęło się polskie narzekanie jaka ta unia jest zła. Jaka paskudna, bo nie dosyć, iż nie dopłaca jak kiedyś, to jeszcze coraz częściej zagląda w podwórko, do obory czy na pole. Sprawdza i upomina, a niektórych to choćby karze.
Unia to ludzie, to my
Tylko mało kto pamięta, iż ta paskudna unia składa się z ludzi, których raz na jakiś czas wszyscy tam wybieramy. Dając im mandat zaufania naszymi głosami delegujemy unijnych posłów do ciężkiej pracy nad unijnymi przepisami. Także tymi, które nas rolników dotyczą i nie wszystkim się podobają.
Może zamiast narzekać i wywieszać antyunijne sztandary czy wykrzykiwać przez megafonowe tuby słów o -exicie, trzeba rozliczyć tych, którzy nadzorują powstawanie takich “anty-rolniczych” – zdaniem samych rolników, przepisów.
Wszyscy walczymy z kryzysem ponosząc jego koszty, a sama Unia Europejska się zmienia bo musi. Coraz dokładniej ogląda każde euro skierowane na rolnictwo i coraz dokładniej rozlicza swoje wydatki, w tym nas rolników.
Wspólna Europa się zmienia i skończył się pewien okres, a unijnej dopłaty za złoty silnik w ciągniku już nie będzie. Przykro mi.