USA i Chiny chcą porozumienia w sprawie pierwiastków ziem rzadkich

1 dzień temu

Przez pół wieku wykonany przez Chiny zakres prac naukowych i technologicznych w pozyskiwaniu pierwiastków ziem rzadkich spowodował, iż świat stał się zależny od ich dostaw. Podjęte przez USA próby własnej ich produkcji, jak dotąd pod względem ilościowym nie zdały egzaminu. Przeprowadzona 5 czerwca rozmowa telefoniczna między prezydentami USA i Chin wskazuje na możliwość zaniechania dalszej konkurencji w tej sprawie.

Praktycznie żaden kraj zachodni nie ma problemu z dostępem do złóż zawierających pierwiastki ziem rzadkich (REE), gdyż wbrew nawie są one popularne jako towarzyszące wielu wydobywanym surowcom na świecie. Szwajcarski wydawca czasopism naukowych MDPI (Multidisciplinary Digital Publishing Institute) twierdzi, iż w skorupie ziemskiej średnie stężenia REE wahają się od 66 mg/kg do 0,3 mg/kg. Suma stężeń wszystkich REE łącznie 150 mg/kg, a choćby stężenia poszczególnych pierwiastków z tej grupy, takich jak Ce, są wyższe niż lepiej zbadanych niezbędnych metali śladowych Ni (75 mg/kg), Cu (55 mg/kg) i Zn (70 mg/kg).

Świat pierwiastków ziem rzadkich

Nie ma zatem problemu w dostępie do złóż REE, gdyż można je znaleźć wszędzie. Od kilku lat napływają wiadomości o ich odkryciu w węglach kamiennych, co mogłoby zmienić znaczenie i przeznaczenie tych złóż. W czym jest zatem rzecz, iż nie korzysta się z tak powszechnego ich występowania. Tu decyduje ekonomia, po pierwsze tego rodzaju złoża muszą być odpowiednio duże, aby skomplikowana procedura ich separacji była opłacalna. Po drugie procent ich zawartości w złożu musi być w granicach owych 150 mg/kg, a to już jest rzadkość. I po trzecie potrzebna jest kadra specjalistów fizyków i chemików, którzy potrafią tą separacją kierować, zarządzać i odzyskiwać pożądane wyniki, a tych kształcą uniwersytety USA i Chin.

Pomijając nakłady finansowe na tego rodzaju przedsięwzięcia, które na początek liczyć trzeba w setkach milionów dolarów. Chińskie złoża spełniają wszystkie te warunki, a ich pół wieku doświadczeń i studiów powodują, iż są one w tej materii nie do pokonania. Nie oznacza to, iż inni nie mogą pójść tą samą drogą. Na przeszkodzie jest owe pół wieku, które trzeba przejść, aby dorównać w tej sprawie Chińczykom. Te pół wieku jest symboliczne, ale choćby połowa tego czasu jest dalekim dystansem do osiągnięcia chińskiego poziomu ich pozyskiwania.

Potrzeba na dziś

Tymczasem zarówno USA, jak i zachodni przemysł elektroniczny i zbrojeniowy potrzebują tysiące i dziesiątki tysięcy ton REE już dzisiaj, a nie za dwadzieścia parę lat. Obecny prezydent USA doskonale o tym wie, gdyż już podczas pierwszej swojej kadencji prawie 10 lat temu podjął szeroko zakrojone działania uniezależnienia się od chińskich dostaw REE i kilka z tego udało się osiągnąć, choć akurat nie brakowało na ten cel funduszy. Próby powrotu do tych samych metod podczas drugiej kadencji prezydenta, są równie wątpliwe.

Na tym tle warto przypomnieć australijskie sugestie w tej sprawie. Są one o tyle istotne, iż kraj ten jest po USA drugim zachodnim producentem REE. Australia też ma największe doświadczenie we współpracy surowcowej z Chinami, która mimo różnych trudności i zahamowań trwa jednak nieprzerwanie również blisko pół wieku.

Trzy lata temu agencja Bloomberg opublikowała wywiad na ten temat z Madeleine King – ministrem zasobów Australii – kluczowego surowcowego sojusznika USA. Zapytana o możliwość uniezależnienia się od Chin w dostawach REE, użyła ona angielskie powiedzenie „pipe dream” czyli „sen o fajce” co oznacza, iż pomysł ten lub plan, jest niemożliwy do wykonania, lub bardzo mało prawdopodobny, inaczej nie jest on realistyczny i nigdy nie będzie niczym więcej niż mrzonką. Polskim odpowiednikiem tego powiedzenia jest „marzenie ściętej głowy”.

Podobieństwo we wnioskach

Trudno powiedzieć, czy obecny prezydent USA znał te opinię, ale jego rozmowa telefoniczna 5 czerwca z prezydentem Chin wskazuje, iż być może innymi drogami doszedł on do podobnego wniosku. Z komunikatu chińskiej agencji South China Morning Post wynika, iż prezydent Chin Xi Jinping i prezydent USA Donald Trump rozmawiali o Tajwanie i handlu, a także zaprosili się do odwiedzenia stolic obu krajów.

Państwowa agencja prasowa Xinhua podała, iż ​​Xi przeprowadził rozmowę z Trumpem na jego prośbę. Rozmowa trwała około półtorej godziny i zakończyła się bardzo pozytywnym zakończeniem dla obu państw – napisał Trump w mediach społecznościowych. Dodał, iż podczas rozmowy prezydent Xi uprzejmie zaprosił Pierwszą Damę i mnie do Chin, a ja odwzajemniłem się tym samym. Jako prezydenci dwóch Wielkich Narodów, jest to coś, co oboje chcemy zrobić. Ton i treść tej rozmowy wskazują, iż USA chcą się porozumieć z Chinami nie tylko w sprawie REE.

Adam Maksymowicz

Idź do oryginalnego materiału