Kapusta, papryka, ziemniaki, ale także wiele innych warzyw – plony są rekordowo wysokie, a ceny pozostają dramatycznie niskie. Rolnikom nie opłaca się zbierać plonów. Nikłe są również szanse na skup interwencyjny. Co o sytuacji mówi Stefan Krajewski?
Rolnicy znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji i alarmują, iż za tak niskie ceny nie opłaca się zbierać plonów z pola. Warzywa, zboża i owoce zostają na plantacjach, bo skupy płacą grosze. Minister rolnictwa tłumaczy, skąd wzięło się to zamieszanie i dlaczego rolnicy zostali z nadmiarem towaru.
Klęska w gospodarstwach w Polsce
Klęska urodzaju – tak w uproszczeniu można opisać sytuację, jaką przedstawił minister rolnictwa Stefan Krajewski w trakcie poniedziałkowej konferencji prasowej zorganizowanej w gmachu MRiRW.
Stefan Krajewski przyznał, iż nie tylko tegoroczne zbiory zbóż, ale również warzyw okazały się rekordowe. – Trudna sytuacja na rynkach, którą obserwujemy w ostatnim czasie, wynika z wielu przyczyn. Trudne warunki pogodowe, które w tym roku dotknęły polskich producentów, wcale nie wpłynęły na to, iż w wielu grupach produktów towaru na rynku jest mniej. Okazuje się, iż mamy w wielu uprawach nadwyżkę – stwierdził minister.
Zwrócił uwagę, iż rolnicy patrzą na to, co w danym roku zapewnia satysfakcjonujący zysk i w kolejnym sezonie powielają produkcję sąsiadów. Skutek? – Gdy nie ma kontraktacji, nie ma określonych cen gwarantowanych, zaczyna się robić coraz trudniejsza sytuacja – wyjaśnił szef resortu.
Mogło dojść do zmowy cenowej?
Krajewski przyznał, iż nadprodukcja to jedno, ale dochodzi również do problemów z pośrednikami. – Są też sygnały, iż mogło dojść do zmowy cenowej. W związku z tym skierowałem pismo do prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, aby sprawdził, czy do takich zmów cenowych nie dochodzi – zaznaczył minister rolnictwa.
Odrębne pismo trafiło do Krajowego Ośrodka Wparcia Rolnictwa. – Domagam się, aby KOWR skontrolował, jak są zawierane umowy, czy tutaj nie dochodzi do sztucznych ruchów, by z jednej strony rolnik otrzymywał niską cenę w skupie, a z drugiej strony nie widzimy istotnych zmian cenowych w sklepach – stwierdził minister.
Import zamiast lokalnych warzyw?
Krajewski przyznał, iż w ostatnim czasie dużo mówi się o skracaniu łańcucha dostaw poprzez sprzedaż bezpośrednią, a także rolniczy handel detaliczny. – W momencie, kiedy te łańcuchy dostaw są krótsze, to producenci mogą wpływać na cenę końcową i konsument może kupić tańszy towar – zauważył.
Jednocześnie duże sieci handlowe, które dyktują ceny, kiedy nie mogą dogadać się z producentami krajowymi, uruchamiają import z zagranicy. – I tutaj pojawiły się chociażby informacje dotyczące importu papryki. W momencie, kiedy papryka krajowa jest dostępna, w tym samym czasie trafia do nas produkt z innych krajów. Wtedy zaczyna się robić duży problem – wyjaśnił minister.
Umowy kontraktacyjne rozwiązaniem?
Stefan Krajewski namawiał do podpisywania umów kontraktacyjnych wszędzie, gdzie jest to możliwe. – Musimy znaleźć na przyszłość rozwiązania, aby nie dochodziło do podejmowania decyzji poprzez obserwowanie rynku i tego, co robią sąsiedzi, bo od tego mamy profesjonalne instytucje, które powinny doradzać, na co postawić – przyznał szef MRiRW.
– Ten rok, tak jak powiedziałem, okazuje się, rokiem, kiedy mamy dużo nadprodukcji. Urodziło się znacznie więcej niż zakładaliśmy na początku. Wydawało się, iż trudna wiosna będzie miała wpływ na wynik końcowy, jednak to pogoda, która była później, te warunki spowodowały, iż w poszczególnych grupach upraw mamy towaru znacznie więcej w porównaniu rok do rok – zauważył Stefan Krajewski.
Gdzie można spodziewać się kontroli UOKiK? – Nie ustalam prezesowi, UOKiK gdzie ma tych kontroli dokonać, jak sprawdzić. Wierzę w to, iż mają ogromne doświadczenie i wiedzę, co należy kontrolować i gdzie – zastrzegł minister.
Nie będzie pomocy dla polskich rolników
Czy resort rolnictwa rozważa skup interwencyjny? Minister rolnictwa przyznał, iż takie działania są z jednej strony trudne do przeprowadzenia (wymagają zgodny Komisji Europejskiej), a z drugiej destabilizują cały rynek.
– Nie możemy swobodnie działać na jednolitym rynku, ponieważ może to być potraktowane jako pomoc niedozwolona. Pamiętajmy, iż jesteśmy dużym eksporterem żywności. Dodatni bilans, czyli ponad 18 mld euro nadwyżki w eksporcie sprawia, iż należy być bardzo ostrożnym i nie możemy podejmować nerwowych ruchów – zauważył Krajewski.