Więcej podatków, więcej długów, więcej wydatków – nowy siedmioletni plan budżetowy UE

1 dzień temu

W tym miesiącu Komisja Europejska przedstawi ostateczną propozycję nowego długoterminowego budżetu UE na lata 2028-2034, czyli „wieloletnich ram finansowych” (WRF). Jak zwykle, część treści już wyciekła, na przykład to, iż Komisja chce utworzyć „Europejski Fundusz Konkurencyjności” (EFK) poprzez połączenie do 14 istniejących linii budżetowych wymienionych w obecnym budżecie.

Komisja chce również uczynić budżet UE bardziej elastycznym, zapewniając, iż znacznie mniej niż 90% budżetu UE zostanie przydzielone długoterminowo od pierwszego dnia. Będzie on miał „mniej programów, większy udział niezaprogramowanych kwot, a także mechanizmy i wbudowane rezerwy pozwalające na lepszą, szybszą i mniej destrukcyjną reakcję na zmieniające się potrzeby”, precyzuje projekt rozporządzenia, z którym zapoznał się Euractiv.

Obecnie UE wydaje 1,2 biliona euro w ciągu siedmiu lat. Nic dziwnego, iż eurokraci domagają się więcej pieniędzy. Jeszcze mniej zaskakujące będzie to, iż Parlament Europejski, instytucja, która ma służyć jako strażnik Komisji Europejskiej, będzie domagać się jeszcze większej podwyżki.

Rzeczywista siła finansowa UE pozostało większa. Wynika to z faktu, iż należy również wziąć pod uwagę unijny fundusz odbudowy po pandemii Covid w wysokości 800 mld euro. Program ten, uzgodniony podczas kryzysu COVID, został sfinansowany ze wspólnie wyemitowanego długu UE, w przeciwieństwie do zwykłych wydatków UE, które są w dużej mierze finansowane ze składek państw członkowskich UE. Problem polega na tym, iż dług zaciągnięty na ten ogromny dodatkowy budżet UE będzie musiał zostać spłacony od 2028 roku. W zeszłym miesiącu stały przedstawiciel Belgii przy UE, Peter Moors, rzucił nieco światła na negocjacje w tej sprawie, wyjaśniając, iż istnieje naprawdę ograniczona liczba opcji radzenia sobie z wyzwaniem spłaty tego zadłużenia.

Przemawiając na dorocznym wydarzeniu sieciowym UE belgijskiej federacji pracodawców VBO-FEB, wymienił następujące opcje:

  1. Zwiększenie wkładów krajowych do UE
  2. Zapewnienie UE większych uprawnień w zakresie zasobów własnych
  3. Większe zadłużenie UE w celu spłacenia starego długu UE
  4. Obcięcie funduszy spójności UE
  5. Obcięcie funduszy rolnych UE

Sugerując, iż państwa członkowskie UE nie były zachwycone żadną z tych alternatyw, zauważył: „Coś trzeba będzie zmienić. Rzeczy nie mogą pozostać takie same”.

Więcej podatków

Dla Komisji Europejskiej jest jasne, jakie są preferencje. W swoim planie naciska na wprowadzenie nowych podatków, w szczególności od dużych firm, tytoniu, odpadów elektronicznych i emisji dwutlenku węgla.

„Corporate Resource for Europe” (CORE), chce podatku dla firm posiadających stałą siedzibę w UE i ponad 50 milionów euro rocznego obrotu netto. Hiszpański ekonomista Daniel Lacalle słusznie zwrócił na to uwagę: „Wyobraźmy sobie, iż UE mówi ludziom, iż »cła są podatkami i szkodzą gospodarce«, jednocześnie proponując… jeszcze więcej podatków”.

Patrząc na sondaże opinii publicznej, zielone partie w Europie straciły jeszcze większe poparcie od czasu słabego wyniku w wyborach do Parlamentu Europejskiego w czerwcu 2024 r., ale wydaje się, iż eurokraci przez cały czas nie otrzymali tego przesłania. Teraz zaproponują kolejną zieloną składkę na odpady elektroniczne niepoddane recyklingowi. Inne podatki UE, które mają finansować wydatki UE, to istniejący system podatku klimatycznego ETS, który powoduje, iż energia jest represyjnie droga dla europejskich przedsiębiorstw i konsumentów oraz protekcjonistyczny unijny mechanizm dostosowywania cen na granicach z uwzględnieniem emisji dwutlenku węgla (CBAM), opłata klimatyczna mająca na celu ukaranie partnerów handlowych, którzy odmawiają skopiowania samobójczej polityki klimatycznej UE. Należy dodać, iż większość dochodów z tych programów przez cały czas będzie trafiać do budżetów krajowych.

Co znamienne, Financial Times ujawnia, iż wielki plan Komisji Europejskiej mógł jeszcze bardziej uderzyć w podatników, ponieważ Komisja najwyraźniej wykluczyła kilka innych rozważanych opcji zwiększania przychodów, w tym kontrowersyjny podatek węglowy od ogrzewania domów i transportu drogowego lub pobieranie opłat wjazdowych z nowego systemu granicznego UE. Komisja została również zmuszona do rezygnacji z planu wprowadzenia podatku od usług cyfrowych ze względu na sprzeciw prezydenta USA Donalda Trumpa. Utrzymała jednak propozycję „opłaty manipulacyjnej” za paczki e-commerce na duże odległości, która miała uderzyć głównie w import z Chin i oczywiście ostatecznie w europejskich konsumentów.

To, co eurokraci z pewnością chcą przeforsować, to zwiększenie podatków od wyrobów tytoniowych. FT zauważa, iż „kwoty, które mają zostać podniesione, pozostają w nawiasach w projekcie, co sugeruje, iż przez cały czas muszą zostać uzgodnione w Komisji”, ale według Euractiv „Komisja rozważała podwyżkę podatku na papierosy o 139 proc.”.

Szwedzka minister finansów Elisabeth Svantesson zdecydowanie sprzeciwiła się próbie przejęcia przez Komisję Europejską większych uprawnień podatkowych. Nazwała ją „całkowicie nie do przyjęcia” i wskazała, iż Komisja chce nie tylko zająć się wyrobami tytoniowymi, ale także alternatywami dla tytoniu: „Wydaje się, iż propozycja Komisji Europejskiej oznaczałaby bardzo dużą podwyżkę podatku od białego snusu, a ponadto Komisja chce, aby dochody z podatku trafiały do UE, a nie do Szwecji”.

Fakt, iż tego rodzaju krytyka pochodzi ze Szwecji, jeszcze bardziej utrudnia Komisji Europejskiej twierdzenie, iż jej ogromna podwyżka podatków przyniesie korzyści zdrowiu publicznemu. Kraj ten jest jedynym państwem członkowskim UE zwolnionym z unijnego zakazu dotyczącego snusów, który służy jako alternatywa dla tytoniu. Po trzech dekadach wyniki są jasne: Szwecja ma nie tylko jeden z najniższych wskaźników palenia w Europie, ale także znacznie niższą zapadalność na choroby związane z paleniem. W porównaniu z innymi krajami UE, Szwecja ma o 44% mniej zgonów związanych z paleniem tytoniu, 41% niższe wskaźniki raka płuc i 38% mniej zgonów z powodu raka.

Europejski komisarz odpowiedzialny za rewizję unijnej dyrektywy w sprawie podatku akcyzowego na wyroby tytoniowe, Wopke Hoekstra, z całą pewnością popiera wyższe podatki zarówno na tytoń, jak i jego alternatywy. Podczas posiedzenia w Parlamencie Europejskim stwierdził on: „Palenie zabija, vaping zabija”. W ten sposób zrównał te dwa produkty, mimo iż według brytyjskiego rządowego departamentu zdrowia „najlepsze szacunki pokazują, iż e-papierosy są o 95% mniej szkodliwe dla zdrowia niż zwykłe papierosy”.

Hoekstra spotkał się z ostrą krytyką za swoje podejście, na przykład ze strony czeskiego eurodeputowanego Alexandra Vondry, członka rządzącej partii ODS i byłego ministra. Ostrzegł on: „Wyciągając wnioski z komunistycznej Czechosłowacji, całkowite zakazy tworzą jedynie popyt na czarnym rynku, który zachęca do przestępczości i naraża konsumentów na ryzyko”. Polski eurodeputowany Ryszard Czarnecki zwrócił uwagę, iż taka polityka wpłynie na „źródła utrzymania tysięcy osób na obszarach wiejskich w Polsce”. Podobnie włoski poseł Riccardo Augusto Marchetti, członek rządzącej partii Lega, ostrzegł przed skutkami dla przemysłu w swoim kraju.

Problematyczne wydatki

W 2019 r., podczas poprzednich negocjacji w sprawie długoterminowego budżetu UE, przedstawiłem Komisji UE niemieckiego Bundestagu dokument podsumowujący problemy związane z wydatkami UE. Praktycznie żaden z problematycznych aspektów, na które zwróciłem uwagę – marnotrawstwo i oszustwa w zakresie dotacji rolnych i regionalnych, a także wydatki na rozdętą biurokrację UE – nie został od tego czasu rozwiązany. Wręcz przeciwnie, do rachunku dla podatników dodano wiele dodatkowych „zielonych” wydatków, wydatków na obronę i wydatków na „odbudowę po pandemii”.

Nawet w obszarach, w których Komisja Europejska może być faktycznie gotowa do wprowadzenia zmian – dysfunkcyjnych wydatków UE na rolnictwo – zmiana wydaje się niemożliwa. Massimiliano Giansanti, szef potężnego europejskiego lobby rolniczego Copa, ostrzegł: „Mam traktor i jestem w gotowości” w odpowiedzi na potencjalne cięcia ogromnych unijnych dopłat rolniczych. Wynoszą one 386,6 mld euro, co stanowi około jednej trzeciej wydatków UE. Oprócz tego, iż ogromne dotacje dla rolników umożliwiają biurokratom podporządkowanie europejskich rolników temu, co coraz bardziej przypomina centralne planowanie, publiczną tajemnicą jest również to, iż z tym wszystkim wiążą się gigantyczne oszustwa. Zaledwie dwa tygodnie temu czterech ministrów w Grecji podało się do dymisji z powodu skandalu związanego z wydatkami UE na rolnictwo, w wyniku czego Grecja została ukarana przez UE grzywną w wysokości 415 milionów euro.

Również fundusze regionalne UE, które stanowią prawie jedną trzecią wydatków UE, nie okazały się wielkim sukcesem. Jedno ze stosunkowo optymistycznych badań przeprowadzonych w ubiegłym roku wykazało, iż „fundusze regionalne UE pobudzają wzrost gospodarczy i mają rozsądny mnożnik fiskalny”, ale „większość zysków z dochodów trafia do kieszeni stosunkowo zamożnych gospodarstw domowych”. W badaniu przeprowadzonym w 2016 r. przez niemieckich ekonomistów dla renomowanego Centrum Badań Polityki Gospodarczej stwierdzono jednak, iż „fundusze strukturalne UE są ujemnie skorelowane ze wzrostem regionalnym” i „[nie] wydają się skutecznie przyczyniać do wspierania konwergencji dochodów w regionach”.

Utrzymujące się kolesiostwo

W każdym razie wydaje się, iż z wydatkami UE wiąże się wiele powiązań kumoterskich. Przez lata Europejski Trybunał Obrachunkowy, który jest organem nadzorującym finanse UE, krytykował wzrost nadmiernych wydatków UE. W 2024 r. instytucja ta skarżyła się, iż 15 mld euro z funduszy spójności zostało niewłaściwie wydanych z powodu uchybień popełnionych zarówno przez Komisję Europejską, jak i państwa członkowskie.

W 2021 r. profesor Vince Musacchio, znany ekspert antykorupcyjny z Rutgers Institute on Anti-Corruption Studies, ostrzegł, iż w latach 2015-2020 UE przyznała Włochom około 70 mld euro w ramach funduszy strukturalnych i inwestycyjnych. Połowa tych środków trafiła w ręce przestępczości zorganizowanej”.

Można by pomyśleć, iż sprawi to, iż decydenci polityczni będą wahać się przed organizowaniem jeszcze większych transferów finansowych w ramach UE, ale unijny fundusz odbudowy po pandemii COVID-19, w rzeczywistości jej drugi budżet, wydaje się radzić sobie jeszcze gorzej.

Również w 2021 r. dyrektorzy wykonawczy Europolu, Catherine De Bolle i Davide Del Monte, włoski dyrektor Transparency International, wydali surowe ostrzeżenia dotyczące unijnego funduszu naprawczego, który miał niedługo zostać uruchomiony. Del Monte stwierdził wówczas otwarcie: „mafia czeka, aż wszystkie te pieniądze wpłyną do włoskiej gospodarki”, dodając, iż jest to kwestia ogólnoeuropejska, ponieważ „używają funduszy powierniczych w Luksemburgu, otwierają rachunki bankowe w Wielkiej Brytanii lub Holandii, a następnie otwierają firmy biznesowe w całej Europie”.

W tamtym czasie ostrzegały przed tym choćby włoskie organy sądowe. Maurizio Vallone, główny włoski śledczy ds. przestępczości zorganizowanej, stwierdził w 2021 r., iż „mafia wybiera firmy, które są najlepiej przygotowane do udziału w przetargach na fundusze naprawcze, zwłaszcza w sektorach zdrowia i infrastruktury, w których wydawane są duże kwoty pieniędzy”.

Decydenci UE postanowili jednak kontynuować fundusz naprawczy, co miało tragiczne konsekwencje. W maju włoska agencja antymafijna wskazała, iż roboty publiczne związane ze wspieranym przez UE włoskim funduszem odbudowy po pandemii COVID-19 były zagrożone infiltracją przez mafię.

Na początku tego roku Trybunał Obrachunkowy UE wydał bardzo krytyczny raport na temat sposobu wydatkowania i pożyczania cennych środków z Funduszu Odbudowy UE, a chorwacka członkini Trybunału Obrachunkowego Ivana Maletić nazwała nawet to doświadczenie „całkowicie absurdalnym”, mówiąc: „Decydenci UE nie powinni zezwalać na takie instrumenty w przyszłości, chyba iż najpierw uzyskają informacje o rzeczywistych kosztach i ostatecznych odbiorcach. Muszą też mieć jasną odpowiedź na pytanie, co obywatele faktycznie otrzymują za swoje pieniądze”.

W swoim raporcie Europejski Trybunał Obrachunkowy oszacował, iż UE będzie wydawać ponad 20 miliardów rocznie na spłaty i odsetki od 2028 roku, aby spłacić swój faktyczny drugi budżet. Jest to ogromne obciążenie dla nowego długoterminowego budżetu UE, ponieważ stanowi około 20 procent rocznych wydatków. Z tego powodu Komisja Europejska naciskała już na zaciąganie większej liczby wspólnie emitowanych długów (euroobligacji) w „sytuacjach kryzysowych”, aby ostatecznie pomóc również w spłacie zadłużenia zaciągniętego w celu sfinansowania wydatków z funduszu naprawczego. Na szczęście oszczędne państwa członkowskie opierają się temu. Na ten moment. Wygląda na to, iż przynajmniej w przypadku wydatków na obronność będziemy mieli więcej wspólnych emisji długu. Rezolucja holenderskiego parlamentu sprzeciwiająca się temu została po prostu zignorowana.

Business as usual

Od lat utrzymuje się problem problematycznych wydatków UE.

Już w 2019 r. Trybunał Obrachunkowy otwarcie skrytykował unijny organ ds. zwalczania nadużyć finansowych OLAF, stwierdzając, iż jeżeli chodzi o radzenie sobie z niewłaściwym wykorzystaniem wydatków UE, „wyniki OLAF-u są naprawdę, bardzo zaskakująco słabe”.

Po zapoznaniu się z niektórymi projektami wniosków Komisji artykuł Euractiv zauważa, iż jedna rzecz jest zauważalnie nieobecna: poważny plan powstrzymania wyprowadzania środków UE przez oszustów”. Według doniesień „roczne straty wynikające z nadużyć finansowych – w szczególności w rolnictwie, funduszach spójności i zamówieniach publicznych – szacuje się na ponad 1 miliard euro rocznie, zgodnie z powtarzającymi się audytami przeprowadzanymi przez Europejski Trybunał Obrachunkowy i Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF). Prawdziwa kwota jest prawdopodobnie znacznie wyższa, biorąc pod uwagę niespójne egzekwowanie przepisów i powszechne zaniżanie sprawozdawczości. Większość pieniędzy nigdy nie jest odzyskiwana lub jest odzyskiwana przez władze krajowe, a nie przez Komisję”.

Do tego dochodzi „nierozstrzygnięta wojna między dwoma unijnymi organami nadzorczymi odpowiedzialnymi za ochronę budżetu: długoletnim OLAF-em powiązanym z Komisją oraz nowo utworzoną i niezależną Prokuraturą Europejską (EPPO)”. Artykuł cytuje urzędnika UE, który ubolewa nad brakiem pilności w strategii Komisji, stwierdzając: „Jeśli mamy zamiar poprosić obywateli o zaakceptowanie dyscypliny budżetowej, powinniśmy zacząć od pokazania, iż pieniądze nie są kradzione”.

To byłby dobry początek.

Idź do oryginalnego materiału