Wielki przegląd kompaktowych ładowarek kołowych – cz.4 Bobcat L75 i JCB 409 / 409 Agri

1 tydzień temu

Okazuje się, iż po kompaktową ładowarkę kołową można udać się do naprawdę wielu producentów, dlatego też przed nami trzecia odsłona naszego wielkiego przeglądu kompaktowych ładowarek kołowych. Część nie mniej ciekawa, a również wciąż niewyczerpująca tematu do końca.

Z kompaktowymi ładowarkami jest trochę tak jak z kompaktowymi ciągnikami, niemal każda firma, może za wyjątkiem tych specjalizujących się w ciągnikach mini lub maxi, ma w swojej ofercie taki model. Nie inaczej w ładowarkami, o ile ktoś produkuje lub produkował coś roboczego i jeżdżącego i myślał o rozwoju, to nieduża kołówka prędzej czy później wskakiwała do oferty. Dlatego bez przedłużania przechodzimy do kolejnej części naszego przeglądu.

Bobcat L75 – 192 tys. zł netto (nowa)

Bobcat L75, fot. mat. prasowe

Bobcat zawsze trzymał cenę, choć w ofercie tej firmy nie brakowało modeli ekonomicznych i na wypasie. Ładowarka L75 zaskakuje swoją ceną na plus, bo zupełnie nową maszynę z 2024 r. znaleźliśmy za 192,5 tys. zł netto, choć poza szybkozłączem nie ma co liczyć na jakieś dodatki to i tak jest nieźle.

Lepiej doposażone modele startują od około 220-225 tys. zł netto. A co oferuje biała ładowarka z rysiem? Na pewno całkiem atrakcyjne warunki gwarancji w standardzie 36 miesięcy lub 2000 godzin z opcją rozszerzenia do 5 lub 6000 mth. Nie gorzej jest o ile spojrzymy na parametry pracy, maksymalna wysokość podnoszenia to 3225 mm (2482 mm przy wysypie) zaś obciążenia to 2953 kg na wprost i 2564 kg przy pełnym skręcie, jak na maszynę ważącą 4635 kg to całkiem przyzwoity wynik.

Do napędu ładowarki wykorzystano „Bobcat engine”, czyli aktualnie Doosana o pojemności 2,4 litra i mocy 56 KM. Ten sam motor znajdziemy w większej L85 oraz L95 gdzie ma już 74KM. Model L95 zyskuje niemal tonę na każdym obciążeniu, ale poza tym, to dość zbliżone maszyny z takimi samymi możliwościami np. pod względem wydatku hydrauliki – 75 l/min. L95 jest droższy o około 30-40 tys. zł względem L75, a więc z ceną na poziomie 230 tys. zł netto za nową, L95 to wciąż świetna propozycja w stosunku do maszyn innych zachodnich producentów.

JCB 409 / 409 Agri – 345 tys zł netto (nowa)

JCB 409, fot. mat. prasowe

Firma, której maszyny dość często można spotkać w gospodarstwach – JCB, a to coś znaczy. Oczywiście, najczęściej są to ładowarki teleskopowe, a tym razem przyjrzymy się jednak mniej popularnym, kołowym a konkretnie modelowi WLS409. Ładowarkę napędza silnik Kohler KDI 2,5 l o mocy 74 KM i monecie obrotowym wynoszącym 300 Nm.

Jak przystało na JCB, pod względem hydrauliki jest lepiej niż nieźle. W standardzie mamy do dyspozycji 89 l/min, ale jest także opcja High Flow, która dodaje drugą pompę i 30 l/min więcej. Dodawać można również prędkości z bazowych 20 na opcjonalne 40 km/h, ale nie tylko.

Lista dodatków jest bardzo długa, jak to zwykle bywa w przypadku maszyn JCB. Przechodząc do parametrów pracy, maszyna waży 5,9 tony, a obciążenia destabilizujące to odpowiednio – 3787 kg oraz 2907 kg, zaś wysokości podnoszenia to 3120 mm oraz 2489 mm. Wnętrze 409tki jest dość proste z obszerną konsolą z prawej strony i minimalistyczną kolumną kierownicy, cechuje ją dobra widoczność w każdym kierunku i dobra ergonomia.

Brytyjski JCB znany jest najbardziej ze swoich teleskopów, które lubią trzymać cenę. Nie inaczej jest z ładowarkami kołowymi. Model 409 to wydatek rzędu 340-350 tys zł netto. Używane dopiero po 4-5 latach i niemal 1000 mth schodzą poniżej kwoty 200 tys zł.

Idź do oryginalnego materiału