Wroński: Eksport zbóż stoi. Polska traci rynki, dyplomacja gospodarcza śpi

4 godzin temu

Polskie zboża coraz trudniej znaleźć na światowych rynkach. Choć jeszcze kilka lat temu nasz kraj był w ścisłej czołówce unijnych eksporterów, dziś – jak alarmują przedstawiciele branży – eksport praktycznie stanął, a rządowe instytucje nie podejmują realnych działań, by to zmienić.

http://www.dreamstime.com/-image8693609

Spadek eksportu o 70 procent

Obecnie sprzedajemy około 30% tego, co dwa lata temu. Cieszyliśmy się jeszcze niedawno, iż Polska znajduje się w czołówce unijnych eksporterów zbóż. Dziś to już historia – mówi Marcin Wroński, zastępca przewodniczącego Związku Zawodowego Rolnictwa „Samoobrona” w woj. kujawsko-pomorskim.

Dane nie pozostawiają złudzeń – Polska spadła na 6. miejsce wśród unijnych eksporterów zbóż, z zaledwie 4-procentowym udziałem w unijnym eksporcie. To efekt nie tylko niskich cen i trudności logistycznych, ale też braku aktywności dyplomatycznej państwa.

17 państw zamkniętych na polskie zboże

Nie możemy sprzedawać zboża do wszystkich krajów, bo nie mamy uzgodnionych z nimi świadectw fitosanitarnych. Eksporterzy nie mają też gwarancji finansowych, które ograniczałyby ryzyko handlu. Chodzi głównie o rynki Afryki Północnej, Zachodniej i Środkowej – tłumaczy Wroński.

Jak podkreśla, te kierunki są ekonomicznie uzasadnione, bo transport morski z Bałtyku nie generuje wysokich kosztów. Mimo to aż 17 potencjalnych rynków pozostaje dla Polski zamkniętych.

Dyplomacja gospodarcza leży. I nikt nie chce się nią zająć w ministerstwie. Ostatni rynek, który został otwarty na polskie zboże, to Wenezuela – w 2023 roku. Co się stało przez ostatnie dwa lata, iż nic się nie wydarzyło w sprawie nowych rynków? – pyta retorycznie przedstawiciel Samoobrony.

Egipt – rynek, który pozostaje poza zasięgiem

Najbardziej jaskrawym przykładem jest Egipt – największy importer pszenicy na świecie, kupujący rocznie około 13 mln ton zboża. Polska wciąż nie ma tam dostępu.

Czy ktoś w ogóle sprawdził, dlaczego polskie zboże wysyłane przez nasze porty nie spełnia wymagań Egiptu, a to samo zboże wysyłane przez Niemcy już je spełnia? – mówi Wroński. – Chodzi o obecność tzw. tilleti, czyli zarodników grzyba, które rzekomo dyskwalifikują nasz towar. Dlaczego ministerstwo i podległe służby nic z tym nie robią, a my gotujemy się w kraju z towarem, którego nie ma komu sprzedać? – dodaje.

Polskie zboże bez odbiorców

Ziarno zalegające w magazynach, ceny na granicy opłacalności i brak wsparcia dla eksporterów – tak wygląda dziś sytuacja na polskim rynku. Wielu rolników i firm skupowych wskazuje, iż brak aktywności dyplomatycznej to jeden z głównych powodów stagnacji w handlu zagranicznym.

Afera z działką pod CPK czy patelnia z Ikei nie mogą być zasłoną dymną dla nieróbstwa i braku efektów rządzących – podsumowuje ostro Marcin Wroński.

100 tysięcy ton ziemniaków z Niemiec. Polski rynek pod presją nadpodaży

Branża apeluje, by rząd natychmiast podjął działania na arenie międzynarodowej – odnowił rozmowy handlowe, ułatwił uzyskanie świadectw fitosanitarnych i wsparł eksporterów w ryzykownych kierunkach. Bo jeżeli nic się nie zmieni, Polska może całkowicie wypaść z globalnej mapy handlu zbożem – i to w momencie, gdy rolnicy już ledwo wiążą koniec z końcem.

Idź do oryginalnego materiału