Każdy, kto podróżował pociągami po Niemczech, zauważył, iż Deutsche Bahn obala mit niemieckiej efektywności i punktualności. Politycy starają się temu zaradzić.
O tym, jak źle wygląda sytuacja, świadczy fakt, iż minister transportu Patrick Schneider, przedstawiając ambitne plany gruntownej reformy Deutsche Bahn (DB), wyznaczył stosunkowo skromny cel: do 2029 roku co najmniej 70 proc. pociągów dalekobieżnych ma kursować punktualnie. Wynik wciąż pozostaje niższy niż w wielu krajach sąsiednich.
Punktualność pociągów dalekobieżnych DB wyniosła w pierwszym kwartale tego roku 63,4 proc., podaje przewoźnik.
Dla porównania, pociągi dalekobieżne obsługiwane przez PKP Intercity w tym samym okresie osiągnęły punktualność na poziomie 78,9 proc., wynika z danych polskiego Urzędu Transportu Kolejowego. W drugim kwartale punktualność wyniosła już natomiast 80,61 proc.
– Kontynuowanie dotychczasowego kursu nie wchodzi w grę – powiedział wczoraj (22 września) Schneider, przedstawiając swojego kandydata na prezesa Deutsche Bahn. – Kolej musi stać się bardziej niezawodna. Musi być punktualna, bezpieczna i czysta – podkreślił
Schneider, chadek, który objął resort wiosną, przypomniał, iż rząd planuje przeznaczyć w najbliższych latach miliardy euro na infrastrukturę kolejową. Zapowiedział także nadzwyczajne programy mające poprawić m.in. bezpieczeństwo na dworcach i czystość w pociągach dużych prędkości.
Obawy przed większym kryzysem
Opłakany stan niemieckiej kolei stał się powodem narodowego wstydu. Kraj, który niegdyś słynął z inżynierskiej precyzji, dziś walczy z kryzysem kolejowym. Dziś uosabia to obawy przed większym kryzysem.
Schneider przyznał to otwarcie. – Wielu utożsamia dysfunkcję kolei z dysfunkcją naszego państwa. Uważam to za niezwykle niebezpieczną tendencję. Musimy udowodnić, iż nasze państwo działa, a wraz z nim kolej – podkreślił.
W lutym media ostro skrytykowały ówczesnego kanclerza Olafa Scholza, gdy w debacie o prywatyzacji próbował w drwić z brytyjskiej kolei, „popsutych torów i złych pociągów”. Brytyjska kolej ma złą reputację, ale dziś niemiecka na jej tle wypada jeszcze gorzej.
W zeszłym tygodniu „Spiegel” ujawnił, iż DB miała celowo odwoływać niektóre kursy, by zawyżać statystyki punktualności. Chodzi o to, iż kiedy przejazd jest odwołany, opóźnień nie wlicza się do oficjalnych danych.
Katastrofy organizacyjne
Za problemy kolei od lat obwinia się niedoinwestowanie i odkładane remonty, mimo iż ogólna długość niemieckiej sieci kolejowej w ciągu ostatnich trzech dekad się skurczyła.
Chroniczne opóźnienia stały się tak dotkliwe, iż jeden z kierowników DB powiedział w rozmowie z „Süddeutsche Zeitung”, iż „nie podaje się już dokładnych godzin odjazdu, a tylko szacowane”. Szwajcarska kolej SBB posunęła się choćby do zakazu wjazdu części pociągów DB na swoje tory.
Katastrofy organizacyjne podczas ubiegłorocznych Mistrzostw Europy w piłce nożnej wystawiły na szwank reputację niemieckiej kolei i zmusiły DB do rzadkich publicznych przeprosin.
W sierpniu Schneider zwolnił dotychczasowego prezesa DB, Richarda Lutza, za którego kadencji jakość usług kolejowych przez cały czas spadała. Oburzenie wywoływało też wysokie wynagrodzenie Lutza i sowite premie wypłacane kierownictwu mimo problemów przewoźnika i strat spółki, które wyniosły ok. 1,8 mld euro.
„Nowy początek”
W poniedziałek Schneider ogłosił, iż następczynią Lutza zostanie Evelyn Palla. Doświadczona kierowniczka kolejowa, wcześniej związana z austriackimi kolejami państwowymi ÖBB, w tej chwili kieruje spółką zależną DB obsługującą przewozy regionalne, gdzie problemy z punktualnością są mniej poważne.
Palla zapowiedziała „nowy początek” dla kolei oraz bardziej sprawną i elastyczną biurokrację, skoncentrowaną na obsłudze pasażerów. – To nie będzie błyskawiczna zmiana. Poprawa infrastruktury kolejowej to maraton, a nie sprint (…), ale bierzemy się za to już teraz – podkreśliła.
Organizacja pasażerska Allianz Pro Schiene (niem. „sojusz prokolejowy”) przyjęła z zadowoleniem deklarację ministra, ale zaznaczyła wczoraj, iż w nowej strategii DB brakuje wielu ważnych szczegółów – takich jak konkretne plany budowlane i dokładny harmonogram realizacji inwestycji.
Bardzo odległa perspektywa
Przewodniczący organizacji Dirk Flege podkreślił też, iż potrzebne jest silniejsze wsparcie ze strony całego rządu kanclerza Friedricha Merza, by obietnice faktycznie zrealizować. Tymczasem związek zawodowy kolejarzy EVG natychmiast zapowiedział sprzeciw wobec nominacji Palli.
Schneider wskazał, iż średnioterminowym celem DB powinno być osiągnięcie 80 proc. punktualności. Oznacza to, iż Niemcy aspirują do takiego poziomu, jakim w tej chwili może „pochwalić się” PKP Intercity. Ostatecznym celem jest 90 proc. punktualności, osiąganej regularnie przez kolej w sąsiednich krajach, takich jak Austria czy Szwajcaria.
– To bardzo, bardzo odległa perspektywa, ale musi to być cel, który sobie wyznaczymy – powiedział.