ZRÓBMY TO NAJLEPIEJ NA ŚWIECIE

builderpolska.pl 1 dzień temu

czyli mocni na pokolenia

W sercu polskiego przemysłu budowlanego znajduje się historia, która miała niepozorne początki. Joanna i Wojciech Klimasowie, założyciele firmy Klimas Wkręt-met, przekształcili swoje marzenia w rzeczywistość, pokonując liczne przeszkody na drodze do sukcesu. Dziś, z imponującym portfolio liczącym 6,5 tysiąca produktów, są liderami w produkcji technik zamocowań budowlanych w Polsce i na rynku europejskim. W rozmowie podzielili się swoimi doświadczeniami, wartością rodziny i własną wizją przyszłości.

Danuta Burzyńska: Klimas Wkręt-met obchodzi w tym roku piękny jubileusz. 35 lat to pasmo wielu wydarzeń, przemian, sukcesów i niepowodzeń. Ale zacznijmy może od tego, co się Joannie i Wojciechowi Klimasom udało w życiu najbardziej?
Joanna Klimas:
Za nasz wspólny sukces uważam to, iż każde z nas odnalazło swoje miejsce, a przez te czterdzieści lat wspólnego życia cały czas potrafimy działać razem. Najważniejsze okazały się dla nas wzajemne zrozumienie i zaufanie.

Wojciech Klimas: Osiągnięcie celu, który sobie postawiliśmy. Uważam, iż zbudowanie tak dużej marki, jaką dzisiaj jest Klimas, to nasze największe osiągnięcie pomimo tego, iż przez ponad trzy dekady mieliśmy okazję doświadczać zarówno wzlotów, jak i mniej pozytywnych wydarzeń.

Warto zauważyć, iż na tle naszej konkurencji jesteśmy młodą firmą. Tym bardziej doceniam fakt, jak silną pozycję zbudowaliśmy w Europie i na świecie – to naprawdę duży sukces dla firmy rodzinnej. Nigdy nie sięgnęliśmy ani nie sięgamy po pomoc instytucji czy funduszy, a naszą przyszłość opieramy bardzo mocno na strategii rodzinnej, co jest szczególnie ważne dla naszej filozofii.

D.B.: Jak zatem rodził się polski biznes? Jak rodził się Klimas Wkręt-met?
J.K.:
Zarówno mąż, jak i ja mamy wykształcenie ogrodnicze, takie mam też rodzinne zawodowe tradycje. Zaczynaliśmy więc od szklarni, w której uprawialiśmy gerbery i winogrona. Swoją drogą był to bardzo wymagający biznes. Pomagaliśmy również w rodzinnym interesie teściów. W ciągu dnia teściowie wytwarzali wtryskarki manualne, a w nocy przejmowaliśmy warsztat do naszej własnej produkcji. Ponieważ wówczas Częstochowa „parasolkami stała”, zajmowaliśmy się wytwarzaniem kolców do parasoli, czyli plastikowych końcówek. To była chałupnicza produkcja, dosłownie.

D.B.: Skąd wziął się wobec tego pomysł na produkcję wkrętów?
J.K.:
W tym przypadku znowu życie samo napisało nam scenariusz. Ojciec męża był bardzo przedsiębiorczym człowiekiem, szukającym wciąż nowych rozwiązań. To on postanowił zmienić profil produkcji na wytwarzanie kołków rozporowych. Niestety nie zdążył rozwinąć swojego pomysłu, ponieważ zmarł, mając zaledwie 51 lat. Zostawił nas z tym pomysłem i kilkoma ręcznymi maszynami. Wtedy manualnie na wkręty nakładało się koszulki z tworzywa. O ile koszulki produkowaliśmy sami, pozyskanie wkrętów w tamtych czasach graniczyło z cudem. W którymś momencie, gdy już podjęliśmy się kontynuacji produkcji koszulek do zestawów, skontaktowaliśmy się z ówczesnym dostawcą wkrętów z okolic Bielska. Niestety, można powiedzieć, iż z przyczyn niezależnych dostaliśmy wilczy bilet.

W.K.: Tak, to był bardzo istotny moment, który spowodował swoisty przełom. Kiedy po śmierci ojca pojechaliśmy pod Bielsko po wkręty do naszych koszulek, usłyszeliśmy, iż nie będzie kontynuacji współpracy. Z jednej strony wielki cios, nie byliśmy na to przygotowani. Z drugiej – impuls, żeby zacząć własną produkcję. W ciągu pół roku zakupiliśmy wtedy wszystko, co było potrzebne do rozpoczęcia produkcji. Zacząłem od przetargów używanych maszyn, w które zainwestowaliśmy wszystkie oszczędności.

J.K.: To dziś może wydawać się proste, ale wtedy takie nie było. Zaczęliśmy kupować używane maszyny, a w ślad za tym sprowadzać i zatrudniać fachowców, którzy nas uczyli pracy na nich. To byli najlepsi wówczas technolodzy, którzy zamieszkali z nami. Z pełną świadomością odstąpiliśmy im jeden z naszych dwóch pokoi. Oni mieszkali w jednym, a my w drugim. W taki sposób rodził się nasz rodzinny biznes, bo można śmiało powiedzieć, iż ci eksperci stali się częścią naszej rodziny.

D.B.: Jak się prowadziło działalność 30 lat temu? Istnieje jakaś historia, która szczególnie zapadła Państwu w pamięć?
W.K.:
Było ich naprawdę bardzo wiele! W tamtym czasie każdy prywatny przedsiębiorca musiał być zrzeszony w spółdzielniach rzemieślniczych, więc nasza rodzinna firma również do nich należała. To był system naczyń połączonych, a nasza produkcja była w dużej mierze uzależniona od tego systemu. My pełniliśmy w zasadzie rolę dostawców. W naszej spółdzielni działało kilku producentów kołków rozporowych. Jako początkujący w tej branży często musieliśmy się zadowolić mniejszymi zamówieniami.

J.K.: Musieliśmy sami pomyśleć o sobie, dlatego postanowiliśmy zorganizować własne stoisko na Targach Poznańskich. Udało się nam uzyskać przestrzeń wystawienniczą jako Zakład Przetwórstwa Tworzyw Sztucznych, tak się wtedy nazywaliśmy. Było to zaledwie dwanaście metrów kwadratowych stoiska, które dzisiaj można by uznać za prowizoryczne, ale to był jeden z przełomowych dla nas momentów.

W.K.: Ówczesne targi były zupełnie inne, brały w nich udział wszystkie spółdzielnie, bez podziału na branże. Po prostu wielka platforma sprzedażowa. Warto było podjąć ryzyko, bo produkcja sprzedała się w jeden dzień. Spodziewaliśmy się zamówień na poziomie dwóch, trzech tysięcy poszczególnych rozmiarów, a skończyło się na kilkuset tysiącach. To naprawdę dodało nam wiatru w żagle.

D.B.: Z tej historycznej podróży zróbmy krok w teraźniejszość. Ile osób zatrudnia dziś firma?
J.K.:
Dzisiaj około tysiąca osób – i to zatrudnienie będzie sukcesywnie wzrastało. Istniejące spółki rozwijają się, otwieramy nowe, a za tym idzie potrzeba rozwijania kolejnych zespołów.

D.B.: W tym gronie są obcokrajowcy: pracownicy z Indii, Francuzi, Włosi, Czesi, Słowacy… Wszędzie tam prowadzą już Państwo swoje spółki. Jak odnajdują się Państwo w tak zróżnicowanych środowiskach, kulturach?

J.K.: o ile ktoś powie, iż na to jest recepta, to chciałabym się z tą osobą spotkać i tę receptę otrzymać. Tak naprawdę wiemy, iż nie ma recepty na odnalezienie się na nowym rynku i w nowej kulturze – trzeba zacząć tam pracować, żeby ją rozumieć. Najlepszym przykładem są Indie, które naprawdę szalenie różnią się od tego, co znamy, pod bardzo wieloma względami. Czesi, Słowacy – niby tak blisko, a też jest inaczej. Każdego rynku trzeba się nauczyć, a na to wszystko potrzebny jest czas. I choć pojawiają się trudności, jest to bardzo wzbogacające doświadczenie, ponieważ wychodzimy tym samym poza własne schematy myślowe, które często nas ograniczają. Nie każda polska firma rodzinna porywa się na taki krok.

W.K.: Prowadzenie firmy w innym kraju znacznie różni się od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni w Polsce, a wynika to z kultury danego narodu, z którą się zderzamy. Wyciągnęliśmy wnioski po otwarciu naszych pierwszych międzynarodowych spółek i w tej chwili prowadzimy bardzo intensywnie nabór specjalistów wysokiej klasy, którzy mają doświadczenie nie tylko branżowe, ale także w procesie tworzenia spółek za granicą. Co ważne, stawiamy na mieszkańców danego kraju, których zatrudniamy w swojej firmie, bo to od nich uczymy się mentalności i specyfiki pracy danego narodu.

D.B.: Marka sukcesywnie buduje swoją pozycję na rynkach zagranicznych. Co decyduje o tym sukcesie, tym bardziej iż nie rezygnują Państwo ze swojej tożsamości, a co więcej – bardzo mocno ją podkreślają?
J.K.:
Nie jest łatwo jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ jest to bardzo złożony proces. Dzisiaj wchodzimy w kolejny etap realizacji naszej strategii Go Global, opartej na dążeniu do osiągnięcia pozycji niekwestionowanego lidera w naszym segmencie. Wymaga to od nas bardzo skrupulatnie zaplanowanych działań na poziomie organizacyjnym w każdym aspekcie naszej działalności. Te działania są oczywiście scentralizowane, ale muszą uwzględniać nasz wpływ na poszczególne zagraniczne oddziały. jeżeli miałabym określić najważniejszy aspekt sukcesu, zdecydowanie największy wpływ na dynamikę działań mają rozwój technologiczny i cyfryzacja, na które stawialiśmy od początku.

W.K.: To jest proces, który wymaga ciągłego inwestowania, a jednocześnie stanowczości. Nie osiągnie się takiego celu w ciągu jednego roku, dwóch czy trzech, trzeba być konsekwentnym w działaniu. Niedawno wymieniliśmy ponad sto wtryskarek na najnowocześniejsze maszyny tego typu na świecie – to też jest pewna konsekwencja w działaniu. Nieustannie dbamy o rozwój oferty, ale także podnosimy jakość naszego produktu.

Aktywnie uczestniczymy w wielu międzynarodowych targach, takich jak BAU w Monachium czy wydarzeniach w Hiszpanii, Szwecji, Kanadzie, Australii, we Francji i Włoszech. Nasza obecność na tych imprezach pokazuje, iż jako polska rodzinna firma jesteśmy w stanie konkurować z największymi graczami na rynku, którzy mają za sobą często ponad 80 lat historii. Podczas targów w Tajwanie, który jest jednym z największych centrów produkcji wkrętów na świecie, mieliśmy okazję skonfrontować się z produktami azjatyckimi. Naszym celem było zaprezentowanie inwestorom z Ameryki Południowej, Północnej, Australii czy Nowej Zelandii naszych produktów i przedstawienie szerokiej oferty. Nie pomyliliśmy się – nawiązaliśmy wiele ciekawych kooperacji z inwestorami z różnych stron świata.

D.B.: Często spotykamy się ze stwierdzeniem, iż największym ograniczeniem w ekspansji na rynki zagraniczne są nasze polskie kompleksy. Czy zgadzają się z tym Państwo?
W.K.:
Polscy przedsiębiorcy, mimo wielu sukcesów na rodzimym rynku, często borykają się z kompleksami w kontekście działalności międzynarodowej. Przyczyny tych obaw są złożone, a ich źródła tkwią zarówno w historycznym bagażu, jak i w aktualnych realiach gospodarczych. Przede wszystkim Polska przez wiele lat była postrzegana jako kraj o ograniczonym potencjale gospodarczym. Po transformacji ustrojowej w 1989 roku polski rynek przeszedł ogromne zmiany, ale na arenie międzynarodowej wciąż trwała tendencja do bagatelizowania polskich osiągnięć. W efekcie wielu przedsiębiorców z Polski miało wrażenie, iż ich produkty i usługi są mniej wartościowe niż te oferowane przez zachodnich konkurentów. Ta percepcja prowadziła do niepewności i braku wiary w siebie, co w naturalny sposób przekładało się na działania na rynkach zagranicznych.

J.K.: Kiedy chcemy tworzyć silną markę, nie możemy ograniczać się do myślenia o pokoleniowych kompleksach. Z szacunkiem podchodzimy do historii, która stanowi fundament naszych wartości i tradycji, ale jednocześnie z determinacją dążymy do przyszłości. W obecnych czasach, aby rozwijać się w dynamicznym i konkurencyjnym otoczeniu, konieczne jest przyjęcie podejścia, które pozwoli nam innowacyjnie spojrzeć na naszą działalność. Nasza obecność na rynkach zagranicznych, w krajach takich jak Francja, Włochy, Czechy, Słowacja czy na ogromnym rynku azjatyckim, opiera się nie tylko na rozbudowanej sieci dystrybucji, ale przede wszystkim na silnych spółkach i zespołach. To właśnie zaangażowanie lokalnych pracowników, którzy doskonale znają specyfikę swoich rynków, umożliwia nam efektywne dostosowywanie oferty do potrzeb klientów. Naszym celem jest nie tylko dostarczanie produktów, ale także szerokiego know-how, które wspiera naszych partnerów w codziennej pracy. Wierzymy, iż edukacja i wsparcie techniczne są najważniejsze dla budowania długotrwałych relacji z klientami oraz dla wzmacniania naszej pozycji na rynku. Dlatego inwestujemy w szkolenia, warsztaty i materiały informacyjne, które umożliwiają naszym partnerom lepsze zrozumienie i wykorzystanie naszych produktów. Zdajemy sobie sprawę, iż sukces na międzynarodowej arenie wymaga nieustannego doskonalenia i adaptacji do zmieniających się warunków rynkowych. Dlatego regularnie analizujemy trendy, badamy potrzeby naszych klientów i poszukujemy innowacyjnych rozwiązań, które pozwolą nam wyróżnić się na tle konkurencji. Patrząc w przyszłość, jesteśmy zdeterminowani, aby przez cały czas rozwijać naszą markę, nie zapominając o fundamentach, które nas ukształtowały, ale jednocześnie otwierając się na nowe możliwości i wyzwania. Wierzymy, iż dzięki temu będziemy w stanie nie tylko utrzymać naszą silną pozycję na rynku, ale również stać się liderem w branży.

D.B.: Jakie działania zrealizowane przez Klimas Wkręt-met mają największy wpływ na pozycję rynkową firmy? W jaki sposób firma zamierza budować swoją pozycję?
J.K.:
Konsekwentna realizacja strategii, osiąganie ambitnych celów biznesowych i promocja polskiej myśli technologicznej na całym świecie to misja, która towarzyszy nam niezmiennie. W roku jubileuszu 35-lecia Klimas Wkręt-met w szczególny sposób podchodzimy do podsumowań i planów. Te od wielu lat związane są z udoskonalaniem nie tylko naszego portfolio, ale także z ukierunkowaniem wszystkich procesów przedsiębiorstwa na zrównoważony rozwój. Szereg działań związanych z regulacjami CBAM pozwala nam budować przewagę rynkową, umożliwiając oferowanie produktów dostosowanych do wymagań zrównoważonego rozwoju na poszczególnych zagranicznych rynkach.

W.K.: Jeśli chodzi o produkty, mocno udzielamy się w sektorze budownictwa drewnianego, z najbardziej zaawansowanymi technologicznie rozwiązaniami, które znajdują swoich odbiorców już na blisko 70 rynkach. A dzięki takim wydarzeniom jak Klimas Timber Meeting, czyli konferencji poświęconej konstrukcjom drewnianym, tworzymy społeczność zaangażowaną w rozwój tego sektora. Jubileusz 35-lecia to nie tylko święto naszej historii, ale i zapowiedź dynamicznego rozwoju, w którym innowacje i zrównoważony rozwój będą odgrywać kluczową rolę w przyszłości Klimas Wkręt-met.

D.B.: Skoro nawiązują Państwo do zrównoważonego rozwoju, pozwolę sobie zapytać również o tę kwestię. W wyniku regulacji unijnych zrównoważony rozwój, ESG, obieg zamknięty to pojęcia odmieniane przez wszystkie przypadki. Jako przedsiębiorstwo Klimas Wkręt-met jest zobowiązany do raportowania już w przyszłym roku. Czy i jak firma się do tego przygotowuje?
J.K.:
Kiedy zaczynaliśmy naszą działalność, pojęcia takie jak zrównoważony rozwój, obieg zamknięty, czy ESG (environmental, social, and governance) jeszcze nie istniały. Przyglądając się definicjom tych pojęć, można zauważyć, iż ich wspólnym mianownikiem jest zawsze zapobieganie marnotrawstwu. Ta idea jest wpisana w naszą działalność od samego początku, a co więcej, już na wczesnym etapie produkowaliśmy z recyklatów. Kupowaliśmy worki po nawozach, które były mielone w specjalnych młynkach, a następnie poddawane obróbce termicznej, aby mogły być ponownie wykorzystane jako surowiec. Wówczas było to podyktowane trudnościami z dostępem do surowca, a adekwatnie jego brakiem. Dziś nasze decyzje nie wynikają z ograniczeń, ale ze świadomej strategii działania. Rozpoczynając intensywne prace nad tworzeniem naszego raportu ESG, zwróciłam się do naszej ekspertki z prośbą: „zróbmy to najlepiej na świecie”. To nie tylko cel, ale i azymut, który obraliśmy już dawno temu. Naszym obowiązkiem jest teraz opisanie tych procesów. Nie postrzegamy go jako przeszkody, wręcz przeciwnie – dostrzegamy w tym szansę na jeszcze większy pozytywny wpływ na nasze otoczenie.

W.K.: Bo w dzisiejszym świecie znaczenie ESG dla producentów jest nie do przecenienia. Klienci, inwestorzy i inni interesariusze coraz częściej zwracają uwagę na to, jak firmy zarządzają swoim wpływem na środowisko, jakie mają podejście do społecznej odpowiedzialności oraz w jaki sposób są zarządzane. To nie tylko trend, ale i rzeczywistość, w której żyjemy. Producenci, którzy ignorują te kwestie, ryzykują utratę konkurencyjności na rynku oraz utratę zaufania swoich klientów.

J.K.: Bardzo motywuje nas fakt, iż wdrażanie zasad ESG w firmie wpływa pozytywnie na morale pracowników. Zespół, który widzi, iż jego pracodawca działa w zgodzie z wartościami zrównoważonego rozwoju, jest bardziej zaangażowany i lojalny. Pracownicy chcą być częścią firmy, która przyczynia się do pozytywnych zmian w społeczeństwie i środowisku. Dlatego ESG jest dla nas kluczowym kierunkiem w strategii rozwoju. Zrównoważony rozwój nie jest już jedynie hasłem, ale integralną częścią naszej działalności. Dzięki świadomym decyzjom i procesom, które realizujemy, możemy nie tylko zaspokajać potrzeby rynku, ale także wpływać na otoczenie w pozytywny sposób. To nasza odpowiedzialność i nasz sposób na budowanie przyszłości.

D.B.: Czy istnieją takie pieniądze, za które sprzedaliby Państwo firmę?
J.K.:
Nie, nie ma takich pieniędzy. Konsekwentnie trzymamy się tego, co powiedzieliśmy sobie w 2018 roku, podczas warsztatów strategicznych: będziemy największym polskim producentem technik zamocowań, jesteśmy i będziemy polską firmą rodzinną, a sukces osiągniemy razem. W tym zakresie nic się nie zmienia.

W.K.: Firmy rodzinne, do których należy Klimas Wkręt-met, stanowią poważną siłę gospodarczą. To one najczęściej wykazują się odpornością, tworząc miejsca pracy i możliwości. Najtrudniejsze gospodarczo sytuacje stały się okazją dla takich firm jak nasza do zaprezentowania swojej zwinności, głęboko zakorzenionego przekonania o znaczeniu innowacji i trwałego poczucia odpowiedzialności społecznej. Gotowość do docenienia większej różnorodności i umiejętności następnego pokolenia zarówno liderek, jak i liderów jest dla nas kluczem do sprostania takim wyzwaniom, jak innowacje czy przyszli konsumenci. Myślę, iż to bardzo istotne czynniki, które pozwalają nam na elastyczność na różnorodnych światowych rynkach, co z kolei przekłada się na ogólne wyniki przedsiębiorstwa. Dlatego pozostaniemy rodzinną firmą, MOCNĄ NA POKOLENIA. Odpowiadając na pytanie, czy firma jest na sprzedaż, odpowiem: zdecydowanie NIE. To nie wchodzi w rachubę. Cieszę się, iż samodzielnie udało nam się rozwinąć markę i osiągnąć pozycję, w której się znajdujemy, ale firma nie jest do sprzedania.

D.B.: Skoro firma nie jest na sprzedaż, jakie jest Państwa podejście do sukcesji i jakie są plany dotyczące przyszłych pokoleń, które wybrzmiewają w haśle MOCNI NA POKOLENIA?
J.K.:
Sukcesja w naszej firmie to nie tylko kwestia przekazywania władzy. Należy podkreślić, iż do tego zadania od lat przygotowują się nasze dzieci. Mamy jasną wizję przyszłości, w której planujemy kontynuować rozwój na rynkach zagranicznych, jednocześnie akcentując naszą polską tożsamość. Jak wspominaliśmy wcześniej, nie zamierzamy sprzedawać firmy, wręcz przeciwnie – chcemy być solidną polską firmą rodzinną, co podkreślamy w naszej działalności, a kontynuatorami naszej myśli z pewnością będą nasze dzieci.

W.K.: Stawiamy na rozwój następnych pokoleń, widząc w nim klucz do innowacji i elastyczności w zmieniającym się otoczeniu rynkowym. Jesteśmy otwarci na różnorodność umiejętności i perspektyw, które młodsze pokolenie oraz nasi pracownicy wnoszą do firmy. Uważamy, iż to niezbędne dla dalszego rozwoju Klimas Wkręt-met.

Idź do oryginalnego materiału