Niestety tylko na dwa dni
Choć festiwal trwał od czwartku, to mi udało się na niego dotrzeć dopiero w piątek w godzinach wieczornych. Dość wcześnie kończona, jak na ten dzień praca pozwoliła zarezerwować miejsce w busie z Lublina do Warszawy i tuż przed 16 ruszyć w drogę. W samej stolicy wskoczyłem do tramwaju, przejechałem kilkanaście przystanków i po chwili stałem przed stadionem Legii Warszawa. Jeszcze szybszy zakup biletu i 12 Warszawski Festiwal Piwa otwierał przede mną swoje czeluści. Pierwsze kroki wykonałem do stoiska festiwalu, by zaopatrzyć się w odpowiednie szkiełko. Czekało na mnie dwa dni piwnych degustacji.
Piątek – zaczynamy
Browar Zakładowy
Zanim wkroczyłem na 12 Warszawski Festiwal Piwa zrobiłem szybki przegląd na stronie festiwalu sposobu, w jaki zostały rozmieszczone poszczególne browary. To pozwoliło w ciemno zawitać mi do Browaru Zakładowego. Nie było to trudne, zwłaszcza iż ekipa była w tym samym miejscu, co w trakcie minionej edycji. Łukasz przywitał mnie swoim tradycyjnym tekstem – „elo byku”. Chwila pogaduch i po minucie sięgnąłem po ich Cherry Pastry Sour. Przyjemne lekkie i dla nie obeznanych z tematem kwaśne piwo, doskonałe na start. Tak mi smakowało, iż naprawdę gwałtownie zniknęło ze szkła.
Browar Bury
Kolejnym moim celem okazał się Browar Bury. Na miejscu odbyłem świetną rozmowę z Mateuszem i Bartoszem nie tylko o piwach. Zdecydowałem się na Porter BA Jamaican Rum. Mocny, bardzo wyrazisty trunek, jak na portera przystało solidna paloność, przyjemna goryczka, ale nie nachalna. Swoje oczywiście zrobiło leżakowanie w beczce po rumie, pozostawiła ona charakterystyczny posmak rumu i wyraźną alkoholowość. Piwo bardzo dobre, ale nie dla wszystkich, zwłaszcza na start dla niezaznajomionych ze światem piw rzemieślniczych. A tak w ogóle, miałem małe wątpliwości piszą ten tekst i zajrzałem na stronę browaru. Przejrzałem listę piw i doszedłem do wniosku, iż to była pierwsza moja styczność z ich piwami, ale co istotne nie ostatnia.
Browar De Facto
Spacerując po stadionie Legii Warszawa, a adekwatnie po jego wnętrzach użyczonych na 12 Warszawski Festiwal Piwa trafiłem do Browaru De Facto. Po wzrokowym zapoznaniu się z trunkami dostępnymi na kranach, skusiłem się na Barbados Tres Por Tres – imperialnego stouta stworzonego w kooperacji z Browearm Deer Bear. Nie ma się co oszukiwać to solidny zawodnik 12% alkoholu i 30 stopni plato ekstraktu. Jak na świetne ciemne piwo nie mogło zabraknąć nut kawy, gorzkiej czekolady dopełnionych tym, co oddała z siebie beczka po rumie z Barbadosu. Nie mogło oczywiście zabraknąć kilku minut rozmowy o pozostałych trunkach z tego browaru z naprawdę wesołą ekipą z Aleksandrowa Kujawskiego.
Browar Dziki Wschód
W moim tylko pozornie chaotycznym przemarszu nie mogłem nie odwiedzić jeszcze jednej typowo lubelskiej ekipy – mianowicie Browaru Dziki Wschód. Mając chwilę wolnego czasu po pracy lubię zajść do ich firmowej knajpy w Lublinie na świetną pizzę i oczywiście piwo. Choć na fotce widać tylko Maćka i Piotrka to na miejscu był także Jarek. I to ten ostatni namówił mnie na dwa bardzo szybkie testy W samo południe – Fresh Hops Desitka oraz PL New Wave NEIPA. Choć sam od początku nastawiony byłem na Tytanową czachę – Grapefruit Double IPA. Przyjemnie nachmielone piwo, z charakterystyczną goryczką i dobrze ukrytym alkoholem. Poza oczywiście soczystymi pogaduchami przygarnąłem to i owo w szkle do swojego plecaczka.
Browar Brokreacja
Następne piwo, którego chciałem spróbować musiało być naprawdę nietypowe. A jeżeli chodzi o takie wynalazki, to niezawodny jest tutaj Browar Brokreacja i ich seria Potion. jeżeli ktoś chce być naprawdę zaskoczonym, to te wynalazki solidnie zakręcą waszym smakiem i powonieniem. Choć na kranie było kilka opcji, także z wspomnianej serii. Po chwili rozmowy zdecydowałem się na Potion #15 Barley Wine z nietypowym dodatkiem, bo z tytoniem House of Smoke No. 5. W aromacie uderzające daktyle i rodzynki, do tego porcja wanilii oddanej z beczki, plus nieco tytoniu. W smaku totalny odlot, powtórzenie owoców, wanilia, kokos i tytoń. Piwo to jest tak fenomenalnie ułożone, iż ponad 13% alkoholu jest w nim niemal idealnie ukryte, choćby nie zwracamy na niego uwagi skupiając się na wspomnianym aromacie i smaku. Co interesujące wcześniej w domu miałem już 2 butelki tego piwa i jeszcze kilka innych z tej serii.
Browar Kazimierz
Ostatnim miejscem tego dnia, które odwiedziłem był punkt Browaru Kazimierz. Stworzonego i prowadzonego przez ojca z synem – Krzysztofa i Mateusza. Rozmowa od początku wskoczyła na odpowiedni rytm, bo panowie pamiętali mnie z poprzedniej edycji targów. Na wesoło pogadaliśmy nie tylko o piwie, gdy napełniało się moje festiwalowe szkiełko, a następnie, gdy znikał z niego ciemny płyn. A znikał dość szybko, bo znalazło się w nim Imperium Kara Mustafy – Impreialny Coffee Milk Stout. Piwo fenomenalne, które uwielbiam i jeżeli tylko mogę to po nie sięgam. W aromacie kawa z ciemną czekoladą, w ustach gładkie, w smaku kawowo i mlecznie, z nutką wanilii. Dodatkowo zabrałem ze sobą 2 buteleczki piwa Ristafa wersji leżakowanej w beczce po bourbonie.
Sobota – kończymy
Na szczęście po obfitej porcji trunków i jeszcze szerszej palecie smaków i aromatów z poprzedniego wieczora nie miałem jeszcze dość. Będąc na miejscu w Warszawie założyłem sobie, iż 12 Warszawski Festiwal Piwa odwiedzę nieco wcześniej i również nieco wcześniej go opuszczę. Co niemal idealnie się udało wykonać. Bramę stadionu przekroczyłem nieco po godzinie 16. I prawdopodobnie jak się już domyślacie automatycznie obrałem kierunek na Browar Zakładowy. Ponownie przywitał mnie Łukasz i zapytał czego poszukuję. Skusiłem się na Falstart Weekendu – Triple Wheat IPA. Piwo z naprawdę solidną goryczką, jaką ostatnio bardzo lubię i orzeźwiającym chmielowym aromatem. Krótko podsumowując – przyjemniaczek.
Browar Cześć Brat
Wielką przyjemnością było po blisko 2 latach festiwalowej przerwy ponownie porozmawiać z Krzyśkiem z Browaru Cześć Brat. Co interesujące mieliśmy okazję się wspólnie spotkać chwilę po poprzedniej edycji warszawskiego festiwalu piwa, ale we Wrocławiu w pubie Kontynuacja, kiedy to byłem na konferencji dla nauczycieli klas mundurowych i zostałem na miejscu na weekend, by nieco pozwiedzać to piękne miasto. Jednak wróćmy do piwa, na kranie nie było nic ciemnego, ale Krzysiek zdecydowanie polecił Ale Freak – Cytrusowe Ale z imbirem i melisą. Solidna porcja cytrusów przyprawiona nutami imbiru i melisy, tak mi posmakowało, iż skusiłem się jeszcze na jego dwie buteleczki. W tym miejscu spędziłem dobrych kilkanaście minut na rozmowie, ale paradoksalnie nie o piwach. Od razu po sobie zauważyliśmy solidną redukcję i temat gwałtownie zszedł w okolice diet i ćwiczeń, jakie stosowaliśmy, by osiągnąć obecny wygląd.
Karol i Kuba
Przechadzając się po drugim piętrze dostrzegł mnie i zaczepił Karol działający w tej chwili w Mazowieckim Oddziale PSPD. Poznaliśmy się lepiej swego czasu w popijając piwo w naszych ulubionych lubelskich knajpach. Co interesujące na Lubelskich Targach Piw Rzemieślniczych mieliśmy choćby okazję poprowadzić wspólnie prelekcję dla publiczności o grodziskim stylu piwa. Kazał mi chwilę zaczekać, wraz se swoim znajomym Jakubem, bo chce mi coś dać. Okazało się, iż wprowadzają na rynek produkt zmniejszający skutki nazwijmy to wprost „przepicia”. Jak to Jakub wspomniał można ich wynalazek pić przed, w trakcie lub po spożyciu wyskokowych trunków. Choć najlepiej wybrać pierwszą opcję. Jak ma to działać? Mianowicie odblokowując i aktywując enzymy przekształcające silnie toksyczny dla organizmu aldehyd octowy do kwasu octowego. Przetestuję przy najbliższej okazji i dam wam znać czy działa.
Browar Szałpiw
Po spotkaniu z chłopakami od specyfiku na skutki dnia „minionego” zawitałem do Browaru Szał Piw. W pierwszym podejściu sięgnąłem po Malinowe – belgijskie jasne mocne Ale z dodatkiem soku malinowego. Delikatna, ale przyjemna goryczka połączona z charakterystyczną słodyczą i kawsowością maliny. Mimo swojej mocy 10%, lekko i gwałtownie znikające w gardle, zaskakująco przyjemne piwo, choć mam z dzieciństwa małą awersję do samych malin. Po dłuższym zatrzymaniu się na punkcie z planszówkami, o czym przeczytacie za chwilę poniżej ponownie zawitałem do ekipy z Poznania. Tym razem w szkło powędrowało Bana Extreme Ice RIS Bourbon BA – wymrażany RIS leżakowany w beczce po Jacku Danielsie. Piwo fenomenalne w swojej formie. Uwielbiam piwa leżakowane w beczkach po cięższych trunkach, mają niepowtarzalny aromat i smak. Tutaj dodatkowo podbity jest bazą w postaci wymrażanego RIS-a. Gęste i lepkie na języku. W aromacie suszone owoce – daktyle, nieco rodzynek, do tego wiśnia z likieru. Przyjemna czarna kawa i gorzka czekolada, podbita beczkową wanilią z beczki po bourbonie. Krótko streszczając – sztos!
FoxGames
Wbrew pozorom kolejnym miejscem, które odwiedziłem wcale nie był punkt następnego browaru. Zatrzymałem się na dłuższą chwilę przy FoxGames. Już w piątek nieco nieśmiało przechodziłem obok ich stanowiska podglądając gry, które mają u siebie. Propozycji może nie dało się liczyć w setkach, ale naprawdę można było, przebierać. Od naprawdę małych, wręcz kieszonkowych wersji, po duże pudła, kryjące mocno rozbudowane propozycje dla fanów planszówek. A wszystko to w atrakcyjnych cenach, a w wielu przypadkach bardzo atrakcyjnych, bo poniżej połowy ceny w sklepach stacjonarnych, a choćby internetowych. Po dość długiej rozmowie i dokładnym przedstawieniu dostępnych opcji skusiłem się na 4 gry: Hexx, Manhattan, Queendomino oraz Żelazną kurtynę. Teraz tylko zbierać ekipę i zagrać kilka integracyjnych partyjek.
Browar Maryensztadt
Po chwili przerwy ponownie należało udać się na poszukiwania dobrych trunków. Tym razem nogi i dobre przeczucie zaprowadziły mnie do Browaru Maryensztadt. Tam skusiłem się na prawdopodobnie mój ulubiony piwny styl czyli RIS-a. Tym razem w nieco nietypowym, bo gryczanym wydaniu, a dokładniej Projekt 30 #4 Gryczany Ris Red Wine Barrel Aged. Sporo czasu spędziliśmy nie tylko rozmawiają o piwie, które wylądowało w szkle, ale także o całej serii Barrel Aged. To w niej pojawiło się wiele piw, które zapadły mi w pamięć, i co ciekawe, których jeszcze kilka buteleczek znalazłbym w mojej spiżarni. W każdym razie jeżeli poszukujecie świetnych, ciemnych piw śmiało można sięgać po ich wynalazki.
Kuchnia dla odważnych
Kolejne spotkanie było nietypowe i to bardzo. Za cel obrałem sobie wolny stoliczek, przy którym mógłbym podpatrzeć piwne „aukcje”. W pewnej chwili podchodzi dwóch gości i stawia obok swoje plastiki z piwem i zaczyna dyskutować. Jednego z nich poznałem od razu, był to Walenty Kania, autor programu – Kuchnia dla odważnych. Można było go podglądać na kilku kanałach poświęconych szeroko rozumianym kulinariom. To, co lubiłem w tym programie, to zawsze niestereotypowe podejście do produktów, ale i samego produktu końcowego. Porozmawialiśmy chwilę nie tylko o piwie, ale także i o dobrym jedzeniu. Drugą osobą był Łukasz, jednak o nim przeczytasz w kolejnym akapicie.
Browar Harpagan
W tym momencie należy szepnąć słowo o Łukaszu, mianowicie jest on jednym z członków ekipy Browaru Harpagan. Rozmawialiśmy naprawdę długo o piwach, w szczególności o serii Buzdyganów. Jednak najweselej było przy temacie etykiet, które ten browar ma wręcz genialne. Poczucie humoru w nazwach oraz fenomenalne grafiki, które u każdego wywołają szeroki uśmiech na twarzy. Po tym spotkaniu koniecznie musiałem odwiedzić drugie piętro, zawitać do punktu stałego i spróbować coś od nich z kranu. Choć wybór nie był łatwy, to panowie zaproponowali jedyny „słuszny” wybór czyli mocarza w postaci piwa Obuch przyjemności Raspberry Sour RIS-a. Oj długo rozmawialiśmy o piwach, a dodatkowo zaopatrzyłem się w małe co nieco ukryte w szklanych szczelnie zamkniętych pojemnikach.
Browar Hopito
Po długiej i owocnej rozmowie należało się przemieścić w kolejne miejsce. Nogi zaprowadziły mnie do Browaru Hopito. Nie tak dawno będąc w stolicy przy okazji „wielkiego” biegania, o czym mogliście przeczytać we wpisie 15. Półmaraton Warszawski – nie tak miało być, ale za to z satysfakcją na mecie miałem okazję odwiedzić ich pub firmowy Hopito Craft Beer & Pizza. Poza tradycyjnymi pogaduchami o piwach z tego browaru musiałem także czegoś spróbować z kranu. Mój wybór padł na RIS Wild Turkey BA – świetne esencjonalne piwo w aromacie uwalniające czekoladę, kawę i karmel uzupełniony porcją wanilii. W ustach gęste z racji bardzo wysokiego ekstraktu, słodkie, podbite czekoladą i wanilią, z niewielką goryczką oraz wyczuwalnym alkoholem. Mimo wszystko interesujące i intrygujące piwo, jak zawsze w przypadku leżaków po beczce.
Zębem po kuflu
Po tych wszystkich mocarzach należało nieco odpocząć. Schowałem się na kilka minut przy ścianie, by przejrzeć własne soszale, po tym jak wrzuciłem na nie w piątek i trwającą sobotę całkiem sporo zdjęć z festiwalu. Zatrzymałem się chwilę dłużej na Instagramie i spojrzałem na relację profilu
, który obserwuję już od dłuższego czasu. Okazało się, iż Michał stał dosłownie kilka kroków ode mnie. Był solidnie zaskoczony, bo pierwszy raz ktoś go rozpoznał po prowadzonym profilu w soszalach. Ten łysy gość, ze swoją małżonką – Agnieszką okazali się mega sympatyczną parą. Dyskutowaliśmy nie tylko o piwach, ale i o socialmediach. Próbowałem także namówić Michała na założenie bloga, jednak miał nieco wątpliwości czy da radę. Udowodniłem mu na własnym przykładzie, iż naprawdę wiele da się w tej materii ogarnąć samemu. Rozmowa bardzo gwałtownie się rozwinęła, do tego świetnie się kleiła i trwała dobre 30 minut. Czego dowodem było to, iż w naszych szkłach wylądowało kolejne piwo, a ja nie pamiętam choćby z jakiego było browaru.
Trzech Kumpli – Browar Lotny
Nie byłbym także sobą, gdybym nie zajrzał do Trzech Kumpli – Browar Lotny. Początki rozmowy jak zwykle musiały dotyczyć piwa, w szczególności tego, które miało znaleźć się w szkle. Zdecydowałem się na Tripla, czyli piwo w belgijskim stylu. O samym trunku można wspomnieć, iż do lekkich nie należało, bo miało 9% i 19,5 Plato. W aromacie suszone owoce gruszka, morela, także nieco nut chlebowych. Na języku słodko i także owocowo, jednak z dodatkiem nut przypraw. Przyjemny balans goryczki i słodowości. Jednak wracając do samych rozmów nie dotyczących już piwa. Ponownie na tapetę została wrzucona redukcja. Natalia mocno się roześmiała, gdy pokazałem jej wspólne zdjęcie z poprzedniej edycji targów, kiedy to pierwszy raz spotkałem się z częścią ekipy tego browaru. Oboje byliśmy wtedy zdecydowanie bardziej „zaokrągleni”, jeżeli wiecie, co mam na myśli. W ramach uzupełnienia informacji w ciemno mogę polecić wam kilka propozycji z ich szerokiej palety piw. Wspomnieć tu należy choćby o PanIPAni i jego podwójnej wersji, podobnie Califia – podstawa i podwójne, Amok i Taura, z cięższych propozycji warto sięgnąć po RIS-a Ragnar. Skłamałbym także, gdybym powiedział, iż odszedłem z ich punktu z pustymi rękami, bo w plecaku wylądowało kilka butelek.
Browar Recraft
Jednym z ostatnich miejsc, które odwiedziłem było stoisko Browaru Recraft z Świętochłowic. Tradycyjnie nie mogło zabraknąć dyskusji o dobrym piwie. Ale to, na co ja zwróciłem uwagę ekipie to to, iż dla mnie pierwsze skojarzenie z ich wizerunkiem to zawsze będzie Browar Reden. A pierwszy raz z nim miałem styczność podczas pierwszej edycji Lubelskich Targów Piw Rzemieślniczych, co interesujące mam jeszcze pod tą nazwą piwa z tego festiwalu. Dopiero później nazwa została zmieniona na wspomniany Recraft. Na miejscu sięgnąłem po piwo PuRISta 26, czyli RIS-a na ziarnach jęczmienia, pszenicy i owsa, a czas jaki spędził w tanku wyniósł 10 miesięcy. Dzięki temu finalnie powstał bardzo przyjemny trunek. W aromacie wyraźnie palony, czekoladowy i kawowy, do tego suszone owoce. Na języku ponownie paloność i przyjemna, wyraźna goryczka. Po przełknięciu delikatnie rozgrzewające przełyk.
Browar Green Head
W tym miejscu w sumie powinna się już zakończyć moja opowieść opisująca 12 Warszawski Festiwal Piwa. Jednak zbierając się już do wyjścia kolejny raz tego dnia przechwycił mnie Karol z Mazowieckiego Oddziału PSPD. Zaprosił na jeszcze jedno szybkie piwo. Staliśmy akurat obok punktu Browaru Green Head i na coś od nich zostałem namówiony. Był to Green Venom – Oak Aged Extra Stout. Trunek z wysokim bo 19,1 Plato, ale niezbyt mocno odfermentowany, bo do 6,5%. W aromacie kawa, czekolada i praliny, a do tego mleczny finisz i nuty dębowej beczki. jeżeli chodzi o smak powtórka z aromatów, ale na języku, gładkie w ustach. Do całości dokleiło się nieco kwasowości, będące kontrą dla wyraźnej słodyczy, mleczności i tego, co oddała beczka. Tak na marginesie 2 tygodnie wcześnie miałem już okazję pić to piwo w jednym z warszawskich pubów, odwiedzając stolicę przy okazji 15. Półmaratonu Warszawskiego.
12 Warszawski Festiwal Piwa
Wydarzenie to cykliczne realizowane na stadionie Legi Warszawa jest świetną okazją na spróbowanie kilkudziesięciu piw. Oczywiście w rozsądnych porcjach i w ciągu całego festiwalu, chcąc to zrobić jednego dnia to, albo padniemy z wycieńczenia, albo jesteśmy ewenementem w skali świata, na którego nie działa alkohol i skutki uboczne jego spożywania. Teoretycznie jest szansa, by tego dokonać, ale należałoby zabrać ze sobą kieliszek degustacyjny o pojemności maksymalnie 50 mililitrów. 12 Warszawski Festiwal Piwa daje szansę nieco bliżej poznać ten świat. Świat, który jest zaprzeczeniem eurolagera serwowanego przez wielkie koncerny. W czasie festiwalu spotkało mnie wiele miłych, drobnych rzeczy – zwłaszcza ze strony piwowarów. Kilkanaście długich rozmów nie tylko o piwach. A całą sprawę ułatwiały koszulki Piwnego Lublina oraz Lubelskich Targów Piw Rezemieślniczych, które miałem na sobie w piątek i sobotę. Jak to się mawia – dosłownie robiły „robotę”, od razu było wiadomo, iż mam nieco więcej pojęcia w temacie piw rzemieślniczych niż statystyczny gość tego festiwalu.
Oby to jeszcze trwało
Spoglądając na tegoroczny 12 Warszawski Festiwal Piwa widać było, iż mimo grasującej dookoła i nie odpuszczającej pandemii miłośnicy tego trunku wyczekiwali tej imprezy. Multum przewijających się gości, bardzo duża grupa browarów i jeszcze większa liczba piw, które ze sobą zabrali. Dzięki temu każdy, kto pojawił się na stadionie Legii – o ile był nowicjuszem, to mógł zagłębić się nieco w świat piw rzemieślniczych. A jeżeli miał kłopoty w odnalezieniu się, to gwałtownie otrzymywał pomoc od piwowarów lub zaznajomionych z tematem gości festiwalu. Ci, którzy już tę materię znali, mogli rzucić się niemal na ocean piw, które można było spróbować.
Lista piw
Na koniec małe podsumowanie, co do piw, w które się zaopatrzyłem odwiedzając 12 Warszawski Festiwal Piwa. Moje wybory padały głównie na piwa ciemne i mocne, często także leżakowane w beczkach po mocnych alkoholach. Zdecydowaną większość z nich z powodzeniem mogę odstawić do piwnicy na tak zwany leżak choćby na kilka lat.
Browar | Piwo | Styl |
Brokreacja | Potion #16 | quadrupel red wine BA |
Potion #17 | wee heavy whisky BA | |
Bury | Porter Bałtycki Jamaican Rum BA | porter bałtycki BA |
Porter Bałtycki Laphroaig Whiisky BA | porter bałtycki BA | |
De Facto | Double Barakito | imperial sweet stout |
De Facto/Deer Bear | Tres por tres | imperialny stout |
Dziki Wschód | Exa-Ma-Gozua | imperial stout BA |
Matho Wanahtaka | imperial stout BA | |
Cześć Brat | Ale Freak | cytrusowa ale |
Harpagan | Ezoteryczne szuwary | imperialny bałtycki porter BA |
Furia ferworu | imperialny bałtycki porter BA | |
Surdut splendoru | imperialne ale BA | |
Kazimierz | Ristafa | imperialny stout BA |
Recraft | Porter 24 | porter BA |
RIS 24 | RIS BA | |
Rock Browar Jarocin | Wędzony Russian Imperial Stout | RIS |
Don’t fall down śliwka & koniak | porter bałtycki | |
Szałpiw | Bana Extreme | wymrażany RIS BA |
Trzech Kumpli | Fram | wymrażany porter bałtycki BA |
Tripel | tripel |
PS To była już trzecia moja wizyta na tym festiwalu, a druga zrelacjonowana na blogu. O pierwszej relacji, a o ostatniej przed pandemią możesz przeczytać we wpisie – Warszawski Festiwal Piwa – warto tam być.
Więcej wpisów w kategorii
+18
Więcej wpisów w kategorii
Piwolucja
Więcej wpisów w kategorii
Nieobiektywnie
Więcej wpisów w kategorii
My way