Jak podaje Polska Izba Miodu, Polska produkuje rocznie ok. 20–25 tys. ton miodu, ale nie jest w stanie zaspokoić krajowego popytu. Dodatkowym wyzwaniem pozostaje tzw. „przepszczelenie”, czyli nadmiar uli względem dostępnych pożytków. Dlatego około 70% miodów na rynku to mieszanki, w których skład wchodzi surowiec z importu – głównie z Ukrainy i Chin.
– Importowany miód podlega rygorystycznym kontrolom jakości, zgodnym z wymogami UE. najważniejsze jest transparentne etykietowanie i odpowiedzialne mieszanie – wyjaśnia Przemysław Rujna, sekretarz generalny Polskiej Izby Miodu. – Chodzi o to, by zapewnić konsumentom bezpieczeństwo i wysoką jakość. Czas przestać straszyć importem – zamiast tego powinniśmy zacząć realnie rozwiązywać problemy polskiego pszczelarstwa: brak jasnych regulacji, niską rentowność pasiek i brak długofalowego wsparcia systemowego – dodaje Rujna.
Trudny sezon 2025
Sezon pszczelarski 2025 rozpoczął się w niełatwych warunkach. Po obiecującym kwietniu, maj przyniósł ochłodzenie i przymrozki, które zahamowały rozwój rodzin pszczelich oraz zbiór pyłku. Lipiec z kolei zaczął się suszą, a w tej chwili wiele regionów mierzy się z gwałtownymi opadami, które ponownie ograniczają oblot pszczół. Do tego nasilają się problemy z varrozą oraz rosnące koszty energii, transportu, leków i podatków. Szacuje się, iż ceny tegorocznego miodu mogą wzrosnąć o 5–8% względem poprzedniego roku.
Problem z definicją miodu odmianowego
Najbardziej palącą bolączką branży pozostaje jednak brak precyzyjnych przepisów dotyczących klasyfikacji miodów odmianowych. Obecne regulacje nie określają minimalnych poziomów pyłku roślinnego ani nie łączą wyników analizy pyłkowej z cechami organoleptycznymi – tak jak w wielu krajach UE. W efekcie pszczelarze nie mogą udowodnić, iż ich miód jest np. lipowy czy gryczany, co przekłada się na niższą cenę sprzedaży.
– Tylko dzięki współpracy środowisk naukowych z branżą można skutecznie budować nowoczesny i odpowiedzialny rynek – podkreśla dr hab. inż. Joanna Katarzyna Banach, prof. UWM, ekspertka ds. jakości i autentyczności żywności. – Potrzebujemy holistycznego, europejskiego spojrzenia, które połączy metody badawcze – analizę pyłkową, organoleptykę i badania chemiczne – zamiast traktować je oddzielnie. – dodaje ekspertka.
źródło: Polska Izba Miodu