Analitycy ostrzegają: brakuje jaj, ceny pójdą w górę

7 godzin temu

Na rynku jaj zaczyna się robić naprawdę gorąco. Brakuje towaru zarówno w Polsce, jak i w całej Europie, a hurtowe ceny rosną z tygodnia na tydzień. Analitycy Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz (KIPDiP) ostrzegają, iż trend wzrostowy gwałtownie dotrze także do sklepów – a konsumenci zapłacą znacznie więcej za każde jajko.

Analitycy ostrzegają: brakuje jaj, ceny pójdą w górę

Wirus uderza w produkcję. „Nie mamy z czego odbudować stad”

Jeszcze niedawno prognozy były optymistyczne – ceny miały być wysokie, ale stabilne. Dziś sytuacja zmieniła się diametralnie. Jak tłumaczy prezeska KIPDiP, Katarzyna Gawrońska, problemem jest nasilenie ognisk grypy ptaków oraz choroby ND, czyli rzekomego pomoru drobiu.

Zwalczanie wirusa i działania prewencyjne wyłączyły z produkcji wiele silnych ferm. Na domiar złego nowe przypadki chorób znów uderzyły w centra produkcyjne – podkreśla Gawrońska.

Rolnicy nie mają złudzeń – odbudowa stad to proces długotrwały i kosztowny. W odróżnieniu od fabryk, w których można zwiększyć produkcję w kilka tygodni, w rolnictwie odtworzenie potencjału wymaga miesięcy.

Ceny hurtowe biją rekordy

Z danych KIPDiP wynika, iż średnie ceny jaj w hurcie są o 50–60% wyższe niż rok temu.

  • Jaja klatkowe klasy M kosztują już ok. 65 groszy,
  • jaja klasy L – ok. 75 groszy,
  • jaja ściółkowe – choćby 80 groszy.

Co więcej, tylko w październiku ceny wzrosły o kolejne 12% w porównaniu z wrześniem. Branża ostrzega, iż to dopiero początek – w sklepach różnice mogą być widoczne jeszcze przed grudniem.

Europa w tym samym kryzysie

Na ewentualny import jaj z zagranicy nie ma co liczyć, bo cała Europa walczy z identycznym problemem. Produkcja spada, a popyt rośnie. W efekcie, hurtownie i pakownie coraz częściej zgłaszają braki towaru.

Jaj po prostu nie ma. Nie odbudowaliśmy stad po wcześniejszych chorobach, a teraz znów musimy wybijać ptaki. Rynek jest pusty – mówi Katarzyna Gawrońska.

Najgorszy moment na braki – przed świętami

Analitycy KIPDiP zwracają uwagę, iż kryzys podażowy zbiega się z okresem największego zapotrzebowania. Wbrew powszechnemu przekonaniu, to Boże Narodzenie, a nie Wielkanoc, jest szczytem sprzedaży jaj. Wtedy Polacy kupują ich najwięcej – zarówno do wypieków, jak i tradycyjnych potraw.

Wszystko wskazuje na to, iż przedświąteczne zakupy będą droższe niż w ubiegłym roku, a niektóre sklepy mogą mieć problemy z utrzymaniem ciągłości dostaw.

Sadownicy poszkodowani przez wiosenne przymrozki otrzymają pomoc. Jakie wsparcie i dla kogo?

Co dalej z rynkiem jaj?

Eksperci nie mają wątpliwości – sytuacja pozostanie napięta co najmniej do wiosny 2026 roku. Odbudowa stad potrwa, a jeżeli kolejne ogniska chorób znów się pojawią, ceny mogą jeszcze wzrosnąć.

Rynek drobiu potrzebuje stabilności i wsparcia państwa. Inaczej konsumenci zapłacą za kryzys podwójnie – wyższą ceną i ograniczoną dostępnością jaj – podsumowuje Gawrońska.

Idź do oryginalnego materiału