Kupił niewielki piec i w garażu rodziców w 2011 r. rozpoczął działalność. Tak narodziła się spółka Single Origin. Jeszcze kilka lat temu jego firma wypalała 30 ton ziarna rocznie, dziś – ponad 120, a sprzedaż cały czas rośnie.
Od samego początku spółka przyjęła zasadę, iż nie wypala kawy do magazynu. Dopiero gdy klient składa zamówienie, ziarna trafiają do pieca (na 15 – 20 minut, co zależy od rodzaju ziarna, wilgotności, profilu palenia, który chce się uzyskać) i, tak gwałtownie jak to możliwe, trafiają do odbiorcy.
– Taka procedura wymaga od nas odpowiedniej logistyki i jest dość ryzykowna, ale klient ma gwarancję najwyższej jakości produktu – zapewnia wiceprezes spółki Robert Kuryłowicz. – Tymczasem w markecie kawa może przeleżeć na półce choćby pół roku. Oczywiście dzięki specjalnemu opakowaniu przez cały czas zachowa większość swoich walorów smakowych, ale z pewnością nie będą one takie jak w przypadku kawy świeżo palonej.
W ofercie firmy jest ponad 30 odmian. Z Ameryki Środkowej, Południowej, Afryki i Azji. Są arabiki, robusty i mieszanki stworzone przez Michała Sochę. Kawy o różnym aromacie, kwasowości, goryczce, mocy i stopniu palenia.
– W naszych piecach jednorazowo wypala się od 5 do 20 kg ziarna. Wielcy światowi producenci dysponują piecami o pojemności tony. Przy takiej ilości trudno o najwyższą jakość i wyłapanie ziaren robaczywych czy popękanych. U nas wszelkie niedoskonałości są wychwytywane na bieżąco – najpierw przed wypalaniem, następnie po wypaleniu i na koniec podczas manualnego pakowania.
Najdroższa kawa w historii
Jeszcze kilka lat temu średnia cena kawy na największych światowych giełdach wynosiła kilka ponad 100 dolarów za 100 funtów ziarna (funt to 0,453 kg). Teraz jest najwyższa w historii i dochodzi do 440 dolarów za 100 funtów.
– Ten ogromny wzrost cen jest spowodowany co najmniej trzema czynnikami. Po pierwsze, w brazylijskim stanie Minas Gerais od maja do października 2024 r. nie spadła kropla deszczu, co wywołało gigantyczną suszę, a trzeba pamiętać, iż zbiory kawy realizowane są tam od maja do sierpnia. W październiku wreszcie spadł deszcz i był tak duży, iż zatopił wiele plantacji. Kiedy na przełomie października i listopada Brazylia opublikowała prognozowaną wielkość zbiorów, który był najniższy od lat, giełdy zareagowały dramatycznie. Do tego nałożyły się sankcje nałożone na Rosję, które sprawiły, iż Brazylia nie mogła sprzedać tam tyle kawy co zwykle. Kryzys pogłębił Wietnam, który był po Brazylii drugim producentem kawy na świecie. Tam rolnicy masowo karczują krzaki kawowe i sadzą duriana – niezwykle śmierdzący owoc, który jednak w Azji cieszy się dużą popularnością.
Ceny najtańszych kaw Single Origin zaczynają się od 99 zł za kilogram. Za te pieniądze można dostać brazylijskiego Santosa, który należy do najpopularniejszych, ale i najbardziej lubianych odmian na świecie. O 20 zł droższa jest firmowa kawa kawowego guru – mieszanka trzech arabik z trzech kontynentów, która od lat cieszy się wielką popularnością. Najdroższą kawą w ofercie jest Etiopia Shantawene, której ekologiczne ziarno pochodzi z farmy Daye Bensa. Ma bardzo bogaty bukiet owocowy (śliwki, nektarynki, słodkie owoce cytrusowe, banany, jagody, brzoskwinie, migdały). Cena – 249 zł za kilogram.
– Nasze kawy muszą być droższe od marketowych, gdyż przerabiamy znacznie droższe i lepsze jakościowo ziarna, które pochodzą przede wszystkim z niewielkich rodzinnych farm, przeważnie wysokogórskich. Tam proces obróbki odbywa się w naturalny sposób, bez żadnej mechanizacji. Kupowane przez nas ziarno musi mieć określoną wielkość, pochodzić z najświeższego zbioru i nie mieć żadnych defektów. Podczas transportu statkiem musi być zapakowane w worki, które mają jednokierunkowy przepływ gazów od środka na zewnątrz. Żeby zachować rentowność sprzed 2 – 3 lat, musielibyśmy bardzo podnieść cenę, ale wówczas kilka osób byłoby w stanie na nasz produkt sobie pozwolić. Dlatego optymalizujemy koszty i zadowalamy się rentownością na poziomie kilkunastu procent, co w przypadku firm manufaktur jest niewielkim zyskiem.
Metodą na mokro
Single Origin jest za małą firmą, żeby sama mogła sprowadzać ziarna z innych kontynentów. Na szczęście od wielu lat na terenie Europy działają handlowi przedstawiciele rolniczych kooperatyw, które zawiązali plantatorzy przede wszystkim w krajach Ameryki Środkowej, Południowej i w Afryce. Można u nich zamówić taki rodzaj kawy, jaki nam najbardziej odpowiada.
– Jednak dla pogłębienia naszej wiedzy w miarę możliwości co jakiś czas staramy się odwiedzać plantacje w różnych częściach świata.
Od niedawna palarnia z Grodziska ma w sprzedaży zupełnie wyjątkową niskokwasową arabikę Belly Coffee. To oferta przede wszystkim dla osób odczuwających takie dolegliwości jak problemy trawienne, refluks, wzdęcia, wzmożona aktywność jelit, zgaga, których w Polsce są miliony. Kawa pochodzi z regionu Antioquia-Medellin w Kolumbii, gdzie ziarna są pozyskiwane przez rolników tzw. metodą na mokro, a następnie pozbawiane adekwatności drażniących układ pokarmowy poprzez zastosowanie pary wodnej, bez żadnej chemii. Ma zerową kwasowość, ale dużą intensywność. W jej bukiecie wyczuwa się orzechy, karmel, gorzką czekoladę, marcepan i śliwki. Belly Coffee nadaje się do każdej metody parzenia: ekspresów automatycznych, kawiarek, zaparzarek tłokowych, a także parzenia w kubku czy tureckich tygielkach. Cena – 129,90 zł za kilogram.
– Każdy producent zachwala swój produkt. Myślę jednak, iż jak ktoś już skosztuje naszej kawy, to raczej nie wróci do tej oferowanej w dyskontach. Trzeba jej spróbować, i to wystarczy za całą reklamę.