Błoto na drodze. Kto powinien sprzątać? Rolnik czy zamiatarka?

3 godzin temu

Rolnik w polu się narobi, traktor ubłoci, a gdy wreszcie wyjedzie na asfalt – niespodzianka. Zamiast oklasków za ciężką pracę, może czekać go rachunek od państwa: 1500 zł grzywny za zanieczyszczenie drogi. I to wcale nie za hektar błota, ale za byle smugę, którą samochód osobowy może zamienić w piruet godny łyżwiarza figurowego.

Ostatnio temat ten rozgrzał mieszkańców Szczebrzeszyna – tak, tego słynnego od wierszyka, gdzie chrząszcz brzmi. Burmistrz Rafał Kowalik, człowiek, który najwyraźniej postanowił, iż nie tylko chrząszcze, ale i rolnicy muszą brzmieć porządnie, wystosował apel do gospodarzy: myjcie maszyny, sprzątajcie drogi, bo inaczej portfel wam schudnie.

„To kwestia odpowiedzialności, bezpieczeństwa i uniknięcia wysokich mandatów” – napisał burmistrz. I trudno się nie zgodzić. Bo o ile błoto na drodze może dla traktorzysty być znakiem dobrze zrobionej roboty w polu, o tyle dla kierowcy na zakręcie staje się nagle znakiem ostrzegawczym o treści: „Uwaga, ryzyko driftu bocznego!”.

Traktor bez szczotki jak kombajn bez hedera – nie ma prawa działać

Sprawa wywołała burzliwą dyskusję – prawie tysiąc komentarzy. Część internautów przyklasnęła burmistrzowi: „W normalnych krajach, kto zabrudzi, ten sprząta”. I rzeczywiście – w Niemczech traktorzysta bez szczotki jest jak piwowar bez kufla.

Ale inni zauważyli, iż w Polsce odpowiedzialność za czystość dróg powinna spadać na gminę. Bo przecież, jak twierdzą niektórzy, rolnikowi państwo zawsze pod górkę, a błoto to przecież… naturalny nawóz, tylko trochę w złym miejscu.

Gmina sprząta czy rolnik? Wieczna gra w „odpowiedzialność”

Jedni mówią: „to gmina powinna posłać zamiatarkę”, drudzy – „rolnik, sprzątaj po sobie”. W efekcie wszyscy przerzucają się obowiązkami niczym workiem ziemniaków, a tymczasem problem pozostaje na drodze – i to dosłownie.

Naturalny nawóz na asfalcie? Policja nie podziela entuzjazmu

Cała sytuacja ma w sobie coś symbolicznego. To właśnie ze Szczebrzeszyna, miasta kojarzonego z dziecięcym wierszykiem o chrząszczu, płynie dziś poważny apel: „Dbajmy o porządek, bo mandat nie zna litości”. I dobrze by było, żeby ten głos odbił się echem w miasteczkach i wsiach całej Polski.

Bo choć rolników straszy się paragrafami, tak naprawdę nie chodzi o mandaty. Chodzi o zdrowy rozsądek – i trochę o to, żeby zamiast płacić 1500 zł kary, lepiej te pieniądze przeznaczyć na coś przyjemniejszego. Choćby na nową parę kaloszy, które i tak prędzej czy później wylądują w błocie.

Idź do oryginalnego materiału