Ponad 20 miliardów złotych – tyle wynoszą łączne straty polskiego rolnictwa i gospodarki po 11 latach walki z Afrykańskim Pomorem Świń – wynika z najnowszego opracowania „Koszty ekonomiczne 11 lat afrykańskiego pomoru świń w Polsce” przygotowanego przez zespół naukowców: Benedykta Peplińskiego, Janusza Wojtczaka, Zygmunta Pejsaka i Grzegorza Woźniakowskiego na zlecenie Krajowego Związku Pracodawców – Producentów Trzody Chlewnej POLPIG. Eksperci alarmują, iż mimo ogromnych nakładów finansowych i wysiłku hodowców, wirus przez cały czas jest obecny w środowisku, a koszty społeczne oraz ekonomiczne rosną z roku na rok.
Wirus ASF pojawił się w Polsce w lutym 2014 r. W ciągu ponad dekady choroba stała się problemem ogólnokrajowym, obejmując 14 z 16 województw i wpływając nie tylko na producentów trzody, ale na cały łańcuch wartości – od pasz, przez przetwórstwo, po eksport. Mimo coraz bardziej rygorystycznych zasad bioasekuracji, regularnych kontroli i ograniczeń w handlu, liczba ognisk w stadach świń utrzymuje się na wysokim poziomie i nic nie zapowiada, żeby sytuacja ta miała się zmienić.
– ASF w Polsce nie jest już tylko problemem weterynaryjnym – to zjawisko gospodarcze, społeczne i administracyjne, które od lat testuje granice wytrzymałości rolników i efektywność państwowych instytucji – mówi prof. Benedykt Pepliński z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
Miliardowe straty rolników
Do tej pory Afrykański Pomór Świń (ASF) został stwierdzony w 576 gospodarstwach na terenie kraju. W każdym z nich scenariusz wyglądał podobnie – decyzja administracyjna, przyjazd inspektorów weterynarii, wyznaczenie strefy i przymusowe uśmiercenie całego stada. W sumie wybito blisko 210 tysięcy świń, których wartość szacuje się na ponad 106 milionów złotych. To nie tylko liczby – za każdą z nich kryją się dramaty polskich rodzin, które w jednej chwili traciły dorobek życia, a nierzadko także motywację do kontynuowania działalności.
Na tym jednak straty się nie kończyły. W tzw. stadach kontaktowych, czyli tych, które miały styczność z zakażonymi, również podejmowano decyzje o likwidacji zwierząt, choćby jeżeli nie wykryto tam wirusa. W ten sposób zlikwidowano kolejne 300–400 tysięcy świń, co oznacza następne 160–213 milionów złotych strat. Średni koszt jednego ogniska ASF w gospodarstwie to od 530 do 630 tysięcy złotych, ale – jak zwracają uwagę autorzy raportu, prawdziwy ciężar epidemii stanowią koszty pośrednie, odczuwalne przez całą branżę trzodziarską i budżet państwa.
– ASF nie uderza wyłącznie w tych, którzy mieli pecha znaleźć się „na czerwonej mapie”. Zmusza wszystkich producentów do życia w permanentnej niepewności i pod presją coraz surowszych przepisów. W strefach zapowietrzonych i zagrożonych obowiązuje szereg restrykcji administracyjnych, które skutecznie paraliżują handel i logistykę. Dla rolników oznacza to miesiące przestojów, niższe ceny skupu i utracone dochody – informuje dr inż. Janusz Wojtczak – hodowca trzody chlewnej i wiceprezes POLPIG.
W ciągu jedenastu lat obowiązywania stref ASF średnia cena tuczników w tzw. strefach czerwonych była niższa o około 70 groszy za kilogram niż w regionach wolnych od wirusa. Dla wielu gospodarstw to różnica między utrzymaniem się a koniecznością zamknięcia chlewni. W skali kraju przełożyło się to na 2,2–3,3 miliarda złotych strat. Kolejne 73 miliony złotych to efekt przymusowego wstrzymania sprzedaży zwierząt – gdy z powodu blokad sanitarnych tuczniki przerastały, a ich wartość rynkowa spadała.
Nie mniej dotkliwa okazała się biurokracja, która rosła z każdym rokiem. Rolnicy musieli poświęcać dziesiątki godzin rocznie na wypełnianie formularzy, przygotowywanie się do kontroli, aktualizowanie planów bioasekuracji i uzyskiwanie świadectw zdrowia zwierząt. W sumie koszt „papierowego ASF-u” szacuje się na ponad 1,6 miliarda złotych, a same obowiązkowe świadectwa zdrowia pochłonęły 430 milionów złotych. Do tego dochodzą koszty bioasekuracji, które pochłonęły już 4,0-4,2 mld zł, utracone zyski wynikające z braku produkcji, utracone rynki eksportowe – wylicza prof. Benedykt Pepliński.
W efekcie, tylko po stronie hodowców, bilans strat do 2024 roku związanych z ASF wynosił 8,5–9,8 miliarda złotych. W tym roku będzie to kolejne około 1,5 mld zł. Ale liczby nie oddają w pełni skutków społecznych tej epidemii. ASF szczególnie dotknął małych i średnich producentów, dla których produkcja świń była często jedynym źródłem dochodu. W ciągu 11 lat z mapy Polski zniknęły tysiące rodzinnych gospodarstw, a w wielu regionach upadek produkcji trzody oznaczał również zamknięcie lokalnych ubojni, zakładów paszowych czy punktów skupu.
Tempo spadku produkcji w regionach dotkniętych ASF było ponad dwukrotnie wyższe niż w obszarach wolnych od choroby. Za statystykami kryje się cichy proces wyludniania się wsi i utraty przedsiębiorczości na terenach, które przez dekady stanowiły fundament polskiego rolnictwa.
Straty budżetu państwa
W ciągu jedenastu lat walki z wirusem państwo wydało 8,2 miliarda złotych na zwalczanie choroby, odszkodowania i programy bioasekuracyjne. W kwotę tę wchodzą m.in.: odszkodowania dla hodowców, koszty likwidacji ognisk, wypłaty dla firm usługowych, utylizacja zwierząt, środki na inspekcje weterynaryjne, a także finansowanie licznych programów informacyjnych i prewencyjnych.
Jeśli doliczyć do tego koszt obsługi długu publicznego wynikający z konieczności finansowania tych wydatków – około 1,2 miliarda złotych – łączny ciężar finansowy dla budżetu centralnego wynosi dziś 9,4 miliarda złotych. To suma porównywalna z rocznym budżetem całego Ministerstwa Rolnictwa albo równowartość trzech lat dopłat bezpośrednich do inwestycji w rozwój wsi.
Z ekonomicznego punktu widzenia oznacza to, iż koszty ASF przekroczyły już 20 miliardów złotych – biorąc pod uwagę zarówno straty poniesione przez rolników, jak i wydatki państwa. To równowartość całego budżetu sektora rolnego w Polsce przez kilka lat. Innymi słowy, przez jedną dekadę walki z ASF Polska wydała tyle, ile mogłaby przeznaczyć na modernizację całej krajowej produkcji trzody chlewnej, budowę nowoczesnych chlewni i unowocześnienie przetwórstwa mięsa.
– Gdyby te środki zostały przeznaczone na rozwój krajowej produkcji prosiąt, poprawę dobrostanu zwierząt i modernizację gospodarstw, Polska mogłaby dziś być samowystarczalna w zakresie surowca wieprzowego. Tymczasem ogromna część tych pieniędzy została skonsumowana przez administrację, procedury i działania doraźne, które nie rozwiązały problemu u jego źródła. ASF wciąż jest z nami, a koszty jego zwalczania stale rosną – przekonuje Aleksander Dargiewicz – prezes POLPIG.
– Choroby ASF nie da się zwalczyć zza biurka. Wirusa nie powstrzymają formularze, pieczątki ani kolejne rozporządzenia. Potrzebna jest strategia praktycznej współpracy w terenie i działań skoordynowanych na poziomie lokalnym. Bez odbudowy krajowej produkcji prosiąt, skutecznej bioasekuracji i partnerskiego dialogu z administracją, Polska przez cały czas będzie płacić wysoką cenę za chorobę, której do tej pory nie udało się zatrzymać – uzupełnia swoją wypowiedź Aleksander Dargiewicz.

5 dni temu
















