Polskie służby po raz kolejny wstrzymały wjazd żywności z zagranicy. Tym razem na celowniku Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych (IJHARS) znalazło się 23 tony czosnku z Chin. Powód? Brak podstawowej informacji na etykiecie – kraju pochodzenia.

To nie tylko formalność, ale najważniejszy element prawa, który ma chronić konsumentów przed wprowadzeniem w błąd co do jakości, bezpieczeństwa czy renomy produktu.
Dlaczego to takie ważne?
Obowiązek podawania kraju pochodzenia wynika z unijnego rozporządzenia 1169/2011. Konsument ma prawo wiedzieć, skąd pochodzi żywność, którą kupuje. Szczególnie w przypadku takich produktów jak warzywa, owoce, mięso czy miód – gdzie miejsce pochodzenia może mieć ogromny wpływ na decyzję zakupową.
– Brak informacji o kraju pochodzenia to poważne naruszenie przepisów – podkreślają inspektorzy. – Nie możemy dopuścić do sprzedaży produktu, który nie spełnia podstawowych wymagań oznakowania.
Chiny na niechlubnym podium
Chiński czosnek to nie odosobniony przypadek. Dane za pierwsze półrocze 2025 r. pokazują, iż to właśnie produkty z Chin były najczęściej zatrzymywane – 12 partii. Tuż za nimi znalazła się Ukraina (11 partii) oraz Turcja (10 partii).
Łącznie od stycznia do końca sierpnia inspektorzy IJHARS skontrolowali na przejściach granicznych ponad 51 tys. partii artykułów importowanych z państw trzecich.
Piąty zakaz we wrześniu
Zatrzymanie chińskiego czosnku to już piąty taki przypadek we wrześniu. Służby zapewniają, iż kontrole będą jeszcze bardziej wnikliwe, ponieważ bezpieczeństwo żywności trafiającej na polskie stoły to priorytet.
Co to oznacza dla konsumentów?
Choć dla niektórych brak kraju pochodzenia na etykiecie może wydawać się drobiazgiem, to właśnie takie „szczegóły” decydują o transparentności rynku i budowaniu zaufania. Dzięki czujności inspektorów 23 tony czosnku, które nie spełniały podstawowych wymagań, nie trafią do sprzedaży w Polsce.