Ten wpis stanowi rozwinięcie dyskusji w komentarzach, które siłą rzeczy, posiadają ograniczoną pojemność. Pierwotny wpis odnosił się do zasugerowanej przez Adama z bloga warsztatadama.pl kwoty 3875 zł jako pewnego miesięcznego minimum do życia na wsi (wg cen z sierpnia 2023 r.) , ale dyskusja zeszła trochę w bok, czy te ok. 4000 zł plus świadczenia na dziecko, oznaczają życie czy wegetację. I czym oba te stany istotnie są?
Definicji „życia” nie sformułujemy, ale „wegetacji” – jak najbardziej. Według Wielkiego Słownika Języka Polskiego (wsjp.pl) „wegetacja to życie ograniczone do zaspokajania podstawowych potrzeb biologicznych, bez perspektyw, bez możliwości zaspokojenia potrzeb emocjonalnych, intelektualnych, kulturalnych.”. Doszliśmy do konkretu.
Podstawowe potrzeby biologiczne określił już Seneka w „Listach moralnych do Lucyliusza” – jedzenie, dach nad głową, ubranie. Tyle potrzeba, by przetrwać. O ile mamy swój dom na wsi, będziemy płacić za media, podatki itp. ok. 490 zł przy 3-osobowej rodzinie. Jedzenie, leki, kosmetyki, chemię, kupimy za 1500 zł. Skoro blogerka godnezycie.blogspot.pl żywi 6 osób (w tym 5 dorosłych, a niektóre ze specjalną dietą) za 1800 zł/m-c, my damy radę z trzema. Ubranie kupimy za 150 zł. Tyle potrzeby biologiczne, do których dodałem jeszcze transport i wyszło mi 2440 zł/3-os./m-c.
Potrzeb emocjonalnych nie zaspokoimy pieniędzmi ale relacjami, więc możemy je pominąć.
Inaczej będzie w przypadku potrzeb intelektualnych, kulturalnych. Tutaj jakąś minimalną chociaż kasę trzeba mieć. Załóżmy kilka wariantów.
Pierwszy. Dziecko uprawia sport, uczy się języka obcego, chodzi do szkoły, dorośli czytają książki, interesują się muzyką. W moim przypadku (miasto) kosztuje to ok. 850 zł/m-c.
Wiele zajęć dodatkowych da się ogarnąć za grosze (muzyka, taniec w domu kultury), albo za darmo (koncerty od disco polo do Chopina). Sport syna kosztuje mnie 300 zł/rok z dwoma obozami. Wycieczki i wyjścia szkolne 250 zł. Angielski – 200 zł. Książki, gdybym ich nie kupował, mogę za 0 zł wypożyczyć w bibliotece. Żona podobnie.
Mnóstwo wydarzeń kulturalnych transmituje telewizja, istnieją teatry amatorskie, groszowe zajęcia plastyczne. Praktycznie wszystko.
I tu zastrzeżenie – piszę o średniej.
Drugi. Natomiast bywają oczywiście dzieci wybitnie uzdolnione (może jakieś 10-20%) i takie wymagają znacznie większej kasy. Wychowanie drugiej Igi Świątek, to dzisiaj koszty kilkudziesięciu tysięcy miesięcznie, podobnie noblisty. Studia w dalekim mieście kosztują 3500 zł (wynajem, dojazdy, jedzenie, książki) i nie każdego na to stać. Dlatego młodzież pracuje, dorabia itp. Ojciec kierowcy wyścigowego sprzed IIWŚ sprzedał kamienicę w Krakowie, żeby kupić synowi Bugatti. Nowy fortepian oznacza konieczność wyłożenia kilkuset tysięcy złotych. Dlatego np. Rafał Blechacz dostał go dopiero po wygraniu Konkursu Chopinowskiego, wcześniej ćwiczył w budynku Akademii Muzycznej.
Trzeci. Trafiają się też wyjątkowe głąby, którym trzeba korepetycji, albo dzieci o specjalnych potrzebach z uwagi na stan zdrowia (leczenie, rehabilitacja). Tutaj także koszty idą w grube tysiące.
Jednak „typowe” dzieciaki – wariant pierwszy stanowią 70-80% populacji. I do nich się odnosiłem.
I na koniec „perspektywy”. Tutaj trafiło nam się słowo wyjątkowo pojemne. Może oznaczać zarówno zakup mieszkania, nowego auta na 18-tkę, pokazanie całego świata, zwiedzonego razem, studia w Londynie itp. No i wtedy, faktycznie 4000-5000 zł wygląda śmiesznie mało.
Natomiast jeżeli przyjmiemy coś, co jeszcze niedawno nazwano by „uczciwym wychowaniem” tj. zdobyty zawód, objechanie Polski, jakiś kapitał kulturowy – 4000 zł powinno wystarczyć na życie, które w mieście, w kupionym na kredyt trzypokojowym mieszkaniu kosztuje pracownika korporacji 2-3 razy więcej.
Stąd podtrzymuję swoje zdanie – 4000-5000 zł we własnym domu na wsi, to nie wegetacja, a życie. Chociaż często traktując naszą, wielkomiejską bańkę jako punkt odniesienia, wydaje nam się inaczej. Zwyczajnie, przyzwyczailiśmy się do standardu zagranicznych wakacji, dobrych aut, domów w ciekawych dzielnicach, własnych firm.