Czy „Lokalna półka” zwiększy dochody rolników?

1 rok temu

PiS zaprezentowała w środę kolejny, trzeci punkt swojej ofensywy programowej, tym razem adresowany do rolników. „Lokalna półka” to program, który zmusić ma sieci handlowe, by w swojej ofercie miały przynajmniej 2/3 owoców, warzyw, produktów mlecznych i mięsnych oraz pieczywa pochodzących od lokalnych dostawców. Rząd ma już przygotowaną ustawę, która to ureguluje.

„Lokalna półka” została po raz pierwszy upubliczniona w mediach społecznościowych przez doradcę prezydenta, byłego ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego. Od tej pory piszą o niej wszyscy. Co konkretnie kryje się pod tą ładną nazwą i dla kogo program może być korzystny?

„Lokalna półka” dla lokalnych dostawców

Jak poinformował PiS na Twitterze, „Lokalna półka” to wprowadzenie obowiązku, aby w sklepach 2/3 produktów rolnych pochodziło od lokalnych dostawców. A konkretnie chodzi o takie produkty, jak: owoce, warzywa, produkty mleczne i mięsne oraz pieczywo.

Wzmocni to ich (lokalnych dostawców – przyp. red.) pozycję względem innych innych ogniw łańcucha dostaw żywności, a także ułatwi dostęp konsumentów do produktów wytworzonych przez mniejszych, również lokalnych producentów — argumentuje swój pomysł partia rządząca.

Minister rolnictwa Robert Telus poinformował w Polskim Radiu, iż rząd ma już przygotowaną ustawę, która ureguluje kwestie kupowania przez supermarkety polskich produktów. Jak mówił minister, to jest konkret dla polskiej wsi, bo rolnicy będą mogli sprzedawać swoje produkty bez pośredników.

Produkt nie będzie jechał ponad 100 km. W Europie średnia przemieszczania produktu spożywczego to 170 km — dodał szef resortu rolnictwa.

Jakie korzyści dla konsumentów?

Jan Krzysztof Ardanowski przekonuje w opublikowanym w mediach społecznościowych filmie:

Ta zmiana dotyczy każdego Polaka, bo każdy z nas uwielbia smaczną, zdrową, polską żywność. Dlatego wprowadzamy program „Lokalna półka”. Zobowiążemy sieci handlowe do współpracy z lokalnymi producentami żywności.

Również Telus podkreślał w wywiadzie radiowym, iż konsumenci poszukują dobrej żywności:

Takiej zdrowej, dobrej żywności. A dobra żywność to polska żywność, a polska żywność to jest, jak to się mówi, zza rogu, bezpośrednio od rolnika — mówi Telus.

Co na to markety?

O ocenę nowego pomysłu PiS zapytano przedstawicieli samych marketów. Jak przekazała sieć Biedronka, ponad 93 proc. produktów spożywczych na jej półkach pochodzi od polskich dostawców, a sieć w 2022 roku współpracowała z 250 lokalnymi producentami produktów świeżych. Jej klienci kupili ponad 87 mln warzyw i owoców od polskich rolników, w tym prawie pół miliona kilogramów truskawek dostarczonych bezpośrednio przez polskich plantatorów.

Pytani o to, jak program będzie egzekwowany od marketów, przedstawiciele PiS mówili i o kontrolach, i o zachętach. Ale szczegółów brak.

„Lokalna półka” pełna tajemnic

Co oznacza słowo „lokalny”? Czy po prostu polski, czy też wyprodukowany w danym województwie? A co z produktami, których w danym regionie się nie uprawia? Co z produktami dostępnymi od miejscowych rolników tylko przez określony czas w roku? Latem i jesienią sieci handlowe już teraz preferują produkty polskich dostawców. A co będzie zimą, gdy lokalnych owoców i warzyw się nie produkuje? Czy Unia w ogóle zaakceptuje ten pomysł?

„Lokalna półka” może w swoich ogólnych założeniach podobać się i rolnikom, i konsumentom. Ale zbyt mało o niej wiadomo, żeby ocenić jej rzeczywisty wpływ na dochody rolników. Sieci handlowe już nieraz były „zachęcane” różnymi regulacjami do oferowania polskich produktów. I one, i rozmaici pośrednicy wypracowali swoje metody, by to omijać. Konsumenci lubią „dobre, bo polskie” i lokalne, ale czy są gotowi zapłacić więcej za takie produkty lepszej jakości?

Źródła: Polskie Radio 24, Business Insider

Idź do oryginalnego materiału