Na podwórku ciągnikowym robi się coraz ciekawiej. Z jednej strony mamy znane marki, które od dziesięcioleci budują swoją legendę. Każdy wie, iż jak wjeżdża do gospodarstwa John Deere czy Fendt, to sąsiedzi podnoszą brwi i kiwają głową z uznaniem. Z drugiej strony – ceny. Ceny, które w ostatnich latach potrafią zabić entuzjazm choćby najbardziej zagorzałego fana prestiżu.
I tu pojawia się pytanie: czy Lovol, Aupax, YTO, Hanwo i spółka – chińskie marki rolnicze – nie pójdą śladem Dacii, która kiedyś szturmem zdobyła rynek samochodowy oferują po prostu to, co najważniejsze za niską cenę?
Bo rolnik w gruncie rzeczy staje przed tym samym dylematem, co kierowca kupujący auto rodzinne:
- Czy chcę prestiż i emblemat, który „robi robotę” przed sąsiadami?
- Czy chcę mieć coś praktycznego, co po prostu dobrze pracuje, nie rujnując kieszeni?
Traktor – luksus czy narzędzie?
Zastanówmy się uczciwie: czym dzisiaj jest ciągnik rolniczy? Luksusową zabawką, którą właściciel traktuje jak oczko w głowie, czy zwykłym narzędziem pracy, które ma orać, transportować i zasilać maszyny bez większego marudzenia?

Właściciel często lubi sam usiąść za kierownicą – bo ciągnik to nie tylko maszyna, ale i trochę pasja. Jednak jeżeli w gospodarstwie większość prac wykonują pracownicy, to czy jest sens płacić setki tysięcy złotych więcej za markę?
Pracownikowi najczęściej wystarczy, żeby ciągnik miał klimatyzację, wygodne siedzenie i był niezawodny. Czyli dokładnie to, co oferują dziś – i to w standardzie – producenci z Państwa Środka.
Chińczycy idą po polskiego rolnika
Jeszcze kilka lat temu mogliśmy patrzeć na ciągniki z Chin z przymrużeniem oka. A dziś? Proszę bardzo: mocne silniki spełniające europejskie normy emisji, skrzynie CVT, klimatyzacja, radio, kabina szczelna i całkiem komfortowa.
Gdyby ktoś zakleił logo na masce, wielu rolników miałoby problem, by odróżnić, czy to „światowy lider”, czy marka z Państwa Środka.
I tu właśnie pojawia się analogia z Dacią. Na początku był to samochód „dla oszczędnych”. Prosty, ale działał. Potem – krok po kroku – zyskał lepsze wyposażenie, wygodę czy wygląd i dziś, choć droższy niż dawniej, przez cały czas jest jedną z najrozsądniejszych propozycji dla Kowalskiego.
Czy Lovol, Aupax a w niedalekiej przyszłości Zoomlion pójdą tą drogą? Wszystko wskazuje, iż tak.

Czy będzie bitwa o rolnika?
Polski rynek dopiero rozgrzewa się na przyjęcie tej ofensywy. Lovol i Aupax już tu są, a Zoomlion pakuje walizki. jeżeli importerzy pójdą na całość z polityką cenową, możemy być świadkami prawdziwej batalii.
Tak się stanie, bo rolnik – jakkolwiek by nie cenił tradycji – w końcu liczy koszty. A rachunek bywa bezlitosny: po co przepłacać, skoro nowy gracz daje podobne możliwości za sporo niższą cenę?
Lovol – przyszła Dacia rolnictwa?
Historia lubi się powtarzać. Dacia zyskała popularność, bo dała to, czego potrzebował zwykły użytkownik: rozsądne auto w rozsądnej cenie. Lovol idzie tą samą drogą. Jeszcze nie ma pełnej inwazji, ale pierwsze zwiady już są. A jeżeli ciągniki z Chin będą przez cały czas coraz lepsze, to granica między prestiżem a praktycznością zacznie się przesuwać.

Kluczowe pytanie brzmi: co zrobią importerzy? Bo jeżeli chińskie marki naprawdę zechcą konkurować ceną, to możemy być świadkami prawdziwej wojny o polskiego rolnika.
Na razie inwazji nie ma – traktory Lovola czy Aupaxa dopiero zaczynają się pojawiać na naszych podwórkach. Ale za chwilę do gry wchodzi Zoomlion, a każdy kolejny producent będzie ciągnął ceny w dół i standard w górę.
A wtedy… może się okazać, iż cena stanie się głównym kryterium wyboru. W końcu rolnictwo, choć wyjątkowe, nie różni się od rynku motoryzacyjnego. Tam już dawno zwyciężyła praktyczność i zdrowy rozsądek.

Lovol jak Dacia? I tak i nie
Jeśli historia lubi się powtarzać, to już niedługo możemy mieć w gospodarstwach sytuację podobną jak na drogach. Obok ciągników premium z najwyższej półki będą stały maszyny prostsze, tańsze, ale coraz bardziej funkcjonalne i… coraz bardziej akceptowane.
Tak, jak Dacia stała się pełnoprawnym uczestnikiem rynku samochodowego, tak Lovol i spółka mogą stać się „rozsądnym wyborem” w rolnictwie. Wyborem, po który się sięga.
Bo ostatecznie – ciągnik to nie medal na wystawę, tylko sprzęt, który ma robić robotę. A jeżeli zrobi ją taniej, to rolnik gwałtownie przymknie oko na brak prestiżowego logo na masce.