Obecnie prawie wszystkie media (także te społecznościowe) lansują określony styl życia: wakacje, prywatne szkoły, dobre auta, nowe apartamentowce lub domy. Jednocześnie ceny tak powędrowały na północ, iż coraz więcej osób z klasy średniej może sobie pozwolić na taki styl życia. Zobaczcie, ile on kosztuje.
Dom lub mieszkanie. Żeby mieszkanie można było nazwać apartamentem i pasowało ono do stylu współczesnej rodziny musi mieć minimum 3 pokoje i dogodną lokalizację. W obecnych warunkach oznacza to ok. 65 m2 plus cenę za m2 w granicach 20 tys. zł (Warszawa, Kraków, Wrocław) lub 10-16 tys. zł (duże miasta) za m2. jeżeli doliczymy wykończenie (2,5 tys. zł/m2) osiągamy wartości: 812- 1462 tys. zł/m2. Zakładając kredyt hipoteczny z 20% wkładem: 5200 – 9350 zł raty miesięcznej. Utrzymanie tej nieruchomości będzie kosztowało ok. 1000-1200 zł/m-c.
Próbując iść w kierunku nowego domu wkraczamy w całkiem inne poziomy absurdu. Cena (na dalekich przedmieściach) 1-2,5 mln zł plus ok. 250-350 tys. zł na wykończenie. Rata robi się nieziemska – 18.700. zł. Czyli dach nad głową mamy zapewniony.
Wakacje. Minimum – tydzień w lecie, narty w zimie i dwa citybreaki, do tego obozy dla dzieci. Suma wydatków – nie mniej niż 48.000 zł/rok czyli 4000 zł/m-c (średnio).
Prywatne szkoły i edukacja . Czesne w takich placówkach zaczyna się od 1500 zł/m-c, a górna granica pow. 10.000 zł też nie jest pewna. Do tego związany z tym styl życia (konie, tenis, lekcje). I przy jednym dziecku spokojnie wydamy te 3000 zł/m-c.
Auto. Kupować nie ma sensu- tak myśli większość, więc w modzie jest leasing. Niech będzie 2000 zł raty (drugi służbowy). Do tego ubezpieczenie (400 zł/m-c), paliwo (600 zł/m-c), serwis już w racie i mamy 3000 zł.
Tym sposobem dochodzimy do 11.200 zł za „podstawy-podstaw” i bez dzieci , a w takiej Warszawie, przy domu i dwóch pociechach łatwo przekroczymy 40.000 zł. A mówimy o samych wydatkach na niektóre pozycje. Pomijamy jedzenie, prywatne leczenie, hobby itd. Łatwo zrozumieć dlaczego choćby dobrze (a więc znacznie powyżej średniej) zarabiające osoby ledwie wiążą koniec z końcem.