Dobra rada starego pracownika. Stwórz połączenie pomiędzy produktywnością a dochodem.

oszczednymilioner.pl 4 dni temu

Całkiem niedawno przeprowadziłem rozmowę z jedną z moich koleżanek z pracy. Dziewczyna ma doskonałe efekty – dokładnością, trzymaniem się deadline’ów, bije mnie (i innych) na głowę. Jednocześnie, zarabia znacznie mniej niżby mogła. Samą złości się z tego powodu, ale wpadła w zaklęty krąg. Myślałem i myślałem i jako stary pracownik wpadłem na pomysł jak sobie z tym radzić. Opracowałem program „5 kroków do zarabiania tyle, na ile zasługujesz” . Uwaga!!! Przeznaczony jest wyłącznie dla ludzi pracowitych, niech choćby nie próbują go tacy lenie, jak ja. Dlaczego? Ponieważ celem nie jest głaskanie wewnętrznego lenia, ale stworzenie połączenia pomiędzy produktywnością a dochodem – pozytywnego sprzężenia zwrotnego (im więcej pracujesz, tym więcej zarabiasz, więc masz motywację do pracy). Zaczynamy.

Krok 1. Zmniejszaj ilość wykonywanej pracy, aż przełożony zauważy, iż pracujesz mniej.

Każdy leń łatwo przeszedłby ten krok. Za łatwo. Tymczasem obowiązkowy perfekcjonista ma problem. Jak to pracować mniej? Jak to czekać na negatywną reakcję przełożonego? No cóż zdradzę Wam pewien sekret – dopóki nie zaczniecie wykonywać 1/2 dotychczasowej pracy – nikt się nie zorientuje.

Krok 2. jeżeli przełożony wymaga raportów, umiejętnie ściemniaj.

Są firmy, w których wymaga się od pracowników raportów z realizacji zadań. Umiejętne ściemnianie w nich stanowi rodzaj sztuki. Osobiście zszedłem do 1/2 czasu i jeszcze nikt się nie połapał, ponieważ liczba czynności spadła o 20%. Jak to możliwe? przez cały czas nie jestem w ogonie (nie warto być ani w ogonie czyli w najgorszych 20% pracowników, ani w czubie). I jeszcze coś – system liczbowy nie założył, iż pracownik z doświadczeniem 5-letnim powtarzalnych w sumie czynności, wykonuje poszczególne kroki 2 razy wolniej niż ten, który ma doświadczenia 10 lat. Stosuje się różne uproszczenia, wiadomo, iż sprawdzić wystarczy 1/10 zmiennych, bo w pozostałych 9/10 i tak nie ma błędów. Gdy ktoś wymaga czasu spokojnie mogę wtedy rozciągnąć czynność dwukrotnie, czyli o ile pracuję 3 godziny, wpisuję 6 i mało kto się orientuje.

Krok 3. Porównuj się z innymi – negocjuj akceptowalne minimum.

W dużych zespołach znajduje się całe spektrum postaw. Od leni i obiboków do pracusiów. Skoro firma płaci choćby za minimum, wielu mówi, iż nie warto robić więcej. Znaleźliśmy punkt przecięcia podaży i popytu pracy. Trzeba tylko metodą prób i błędów starać się osiągnąć.

Krok 4. Uświadom przełożonemu, iż „więcej pracy” wymaga nagrody lub podwyżki.

Szansa na podwyżkę z woli przełożonego jest jak Yeti – nikt nie widział, choćby o ile istnieje. W rzeczywistości o swoje trzeba nieraz brutalnie walczyć. Każda prośba o podwyżkę musi być uargumentowana wyliczeniami.

Krok 5. Trzymaj się założeń. Dopóki nie będziesz nagradzany, nie zwiększaj ilości pracy. W ostateczności rzuć papierami.

Jeżeli pierwsze cztery kroki nie wystarczą, czas na piąty, dość radykalny. Nie zwiększaj ilości pracy. Rób tyle co wszyscy. Staraj się regulować ilość roboty planowymi nieobecnościami. Zacznij oddawać krew (2 dni wolne), wylecz wszystkie choroby (rekordzistka z mojej firmy – 2 miesiące na bolącą piętę, nie uraz, nie konkretna choroba, po prostu bolało i już). o ile i to nie poskutkuje – rzuć papierami – ten pracodawca/przełożony nie da się zreformować.

Idź do oryginalnego materiału