Donald Tusk idzie na wojnę z ekologami. „Pablo Escobar bobrów” sprzeciwia się pomysłowi polskiego premiera. „To nonsens”

news.5v.pl 20 godzin temu

Ulewne opady deszczu spowodowały niszczycielskie powodzie w całej Europie Środkowej. W ich wyniku zginęło co najmniej 16 osób, niektóre miasta w Czechach i Polsce zostały ewakuowane, drogi zamknięte, a wydarzenia publiczne odwołane. Po katastrofie politycy szukają kozła ofiarnego.

Na posiedzeniu sztabu kryzysowego Tusk poruszył kwestię bezpieczeństwa zapór i wałów przeciwpowodziowych, które według niego są zagrożone z powodu działalności bobrów. Zwierzęta tworzą własne tamy, aby stworzyć dom dla swoich rodzin i ochronić się przed drapieżnikami. Według niektórych badaczy tamy te mogą uszkadzać brzegi rzek, osłabiać wały przeciwpowodziowe poprzez kopanie nor i powodować gromadzenie się wody.

– Czasami trzeba wybierać między miłością do zwierząt a bezpieczeństwem miast, wsi i stabilnością wałów przeciwpowodziowych – powiedział Tusk, dodając, iż infrastruktura musi być chroniona przed bobrami, a rząd podejmie odpowiednie kroki w celu ochrony wałów przeciwpowodziowych.

– Róbcie, co musicie. Ja będę bronił tych decyzji. Wały przeciwpowodziowe są dziś absolutnym priorytetem – powiedział Tusk.

„To nonsens”

Biolog środowiskowy i ekspert ds. bobrów Andrzej Czech powiedział, iż uwagi Tuska są „nonsensem”, a rząd wykorzystuje bobry do celów „czysto politycznych”.

– Zostało to ogłoszone tylko po to, aby udowodnić, iż rząd znalazł skutecznego i szybkiego kozła ofiarnego za powodzie – powiedział Czech w rozmowie z POLITICO.

Myśliwi i rolnicy stanowią potężne lobby w ramach jednego z partnerów koalicyjnych Tuska, rolniczo-konserwatywnego Polskiego Stronnictwa Ludowego (PSL).

– Rolnicy są zwykle przeciwni bobrom, ponieważ czasami zalewają one pola i uprawy – wyjaśnia biolog, dodając, iż „tylko dwa proc. miejsc występowania bobrów jest problematycznych”.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

– Myśliwi chcą poprawić swój zły wizerunek publiczny i przedstawić się jako ratownicy i rozwiązywacze problemów. Liczą na pieniądze podatników na odstrzał bobrów, tak jak to miało miejsce w przypadku odstrzału dzików podczas afrykańskiego pomoru świń – mówi Czech.

Ekspert uważa jednak, iż polowanie na bobry doprowadzi do „masowego niszczenia siedlisk stworzonych przez bobry, zmniejszenia naturalnej retencji, łamania przepisów i ogólnego gniewu. Nie tędy droga”, pisze na platformie X.

Jest inny sposób

Czech zasugerował prostszy sposób ochrony wałów przed bobrami – umieszczenie wokół nich siatki. Ekspert przyznał, iż nie jest to efektowne rozwiązanie, ale o wiele tańsze niż płacenie ludziom za polowanie na bobry.

Ekolodzy twierdzą, iż bobry nie przyczyniają się do klęsk żywiołowych, takich jak powodzie, pożary i susze, ale stanowią kluczową część rozwiązania problemu, ułatwiając tworzenie zdrowych systemów terenów podmokłych, które spowalniają przepływy rzek.

Pod koniec lat 90. bobry w Europie były na skraju wyginięcia. Jak informuje organizacja Rewilding Europe w tej chwili na całym kontynencie żyje ponad 1,2 mln bobrów.

– Bobry pracują za darmo, w weekendy, przez całą dobę, zwiększając wody gruntowe i będąc motorem bioróżnorodności. Przynoszą one wiele korzyści, np. zatrzymują wodę podczas powodzi. Oczywiście nie jest to tama czy wał przeciwpowodziowy, ale pomagają utrudniać przepływ strumieni. W Bawarii tamy bobrowe od wielu lat chronią wioski przed powodziami – mówi Gerhard Schwab, kierownik ochrony dzikiej przyrody w Bawarii.

„Pablo Escobar bobrów”

Według Schwaba polskie tamy powinny być lepiej chronione przed dużą populacją bobrów, aby miejscowi nie mieli powodu, aby je zabijać”.

Gerhard Schwab jest znany jako „Pablo Escobar” lub „Ojciec Chrzestny” bobrów — nietypowy przydomek nawiązuje do jego nieustępliwych wysiłków na rzecz reintrodukcji gatunku. Zyskał sławę głównie dzięki przywróceniu europejskich siedlisk gryzoni wodnych.

W czasie zagrożenia powodziowego zwykle dokonuje się odstrzału bobrów, jednak istnieją także bardziej humanitarne sposoby ochrony barier przeciwpowodziowych, podkreśla ekolog.

ARMIN WEIGEL DPAdpa Picture-Alliance via AFP / AFP

Gerhard Schwab w Hundldorf, Niemcy, 17 lipca 2008 r.

– Zabijanie bobrów na wałach podczas powodzi jest praktykowane w wielu krajach. Problem polega na tym, iż jeżeli bobry budują nory w wałach, woda może się do nich dostać, wskutek czego wały mogą pęknąć – tłumaczy Schwab w wywiadzie telefonicznym dla POLITICO.

Według eksperta Niemcy mają lepszy sposób na ochronę wałów przeciwpowodziowych.

– Po prostu kładzie się siatkę na powierzchni wału, trochę liści i trawy na wierzchu, dzięki czemu można kosić wał, a zwierzęta nie mogą już kopać – mówi Schwab.

– Z kolei, jeżeli buduje się wał od podstaw, można zrobić go ze żwiru, uniemożliwiając zwierzętom robienie dziur, ponieważ gdy tylko zaczną kopać, żwir spada, a dziura jest zakopana – dodaje.

W przeciwieństwie do reszty Europy Środkowej bobry występują w całej Polsce i w tej chwili liczą ok. 120 tys. osobników. Głównym celem Schwaba jest przywrócenie bobrów do ich naturalnego środowiska. W tym celu niektórzy obrońcy przyrody podejmują się nielegalnych praktyk przemycania bobrów z powrotem do ich naturalnych siedlisk – praktyka ta znana jest jako „bombardowanie bobrami”.

Oprócz Niemiec Schwab działa również w Austrii i na Węgrzech, a w świecie akademickim jest uznawany za eksperta w dziedzinie bobrów. Z humorem podchodzi do swojego pseudonimu kolumbijskiego handlarza narkotyków:

– Pablo Escobar był także złodziejem, całkiem złym facetem – ale ja jestem dobrym facetem.

Idź do oryginalnego materiału