Dostatek czy niedobór pracowników sezonowych? Opinie trzech sadowników

3 godzin temu

Mniejsze zbiory jabłek = mniejszy popyt na pracownika

Temat niedoboru pracowników sezonowych stał się niemal stałym elementem sadowniczych rozmów. Problem dotyczy już nie tylko Holandii, Włoch czy Niemiec. Brak chętnych do pracy w rolnictwie to coraz większe wyzwanie w Polsce, w Serbii, a choćby na Ukrainie. Skontaktowaliśmy się z trzema sadownikami i spytaliśmy o dostępność rąk do pracy.

Bez wątpienia na sytuację pozytywnie wpływają zbiory jabłek znacznie poniżej naszego potencjału produkcyjnego. Z drugiej strony Ci, którzy wracają do Polski po jakimś czasie, oczekują zarobków dorównującym tym ze zbiorów truskawek czy wiśni. Dodatkowo, część sadowników długo czekała w tym sezonie, aby znaleźć pełną obsadę pracowników. Chociaż być może słowo „pełną” nie jest zbyt precyzyjne i należałoby określić ją jako „minimalną”.

Zagłębie grójeckie

– Ogólnie w rejonie Warki nie notujemy problemów z pozyskaniem pracowników do zbioru jabłek. Tu zdecydowanie dominują pracownicy z Ukrainy. W okolicy obowiązują stawki na poziomie 20 – 22 zł za godzinę z zakwaterowaniem i nierzadko z podstawowym wyżywieniem – mówi nam Sebastian, sadownik z gminy Warka.

Kolejni Czytelnicy z zagłębia potwierdzają tą opinię. Dodają, iż w rejonie Mogielnicy i Białej Rawskiej pracuje nieco więcej Polaków. Dojeżdżają grupowo, najczęściej z okolic Drzewicy i Opoczna.

Zagłębie sandomierskie

– Ja akurat zatrudniam rodaków z okolicy i płacę 25 zł za godzinę, bez zakwaterowania. Na razie jeszcze udaje mi się znaleźć chętnych do pracy, chociaż z roku na rok jest coraz trudniej. Z rozmów ze znajomymi wynika, iż zatrudnienie większej liczby pracowników z Ukrainy jest już w naszym rejonie wyzwaniem. To znaczy nie jest to niemożliwe, ale nie jest bezproblemowe – wyjaśnia Tomasz, sadownik z gminy Koprzywnica.

Powiśle Lubelskie

– W naszej najbliższej okolicy w sadach pracują Polacy i Ukraińcy. Większość sadowników w sąsiedztwie zgłasza problemy ze znalezieniem chętnych do pracy. Przewoźnicy obiecują, iż kogoś przywiozą, ale często kończy się na obietnicach. W ogóle odnoszę wrażenie, iż zbiorów w tym sezonie jak na razie „nie widać”. To mało precyzyjne określenie, ale chodzi mi o ruch ciągników i ciężarówek związany ze zbiorami – dodaje Maciej, sadownik z gminy Łaziska.

Idź do oryginalnego materiału