Gunter Grossmann GG015 i Manitou MLA7-75 H-Z Wielki przegląd kompaktowych ładowarek kołowych cz. 7

2 dni temu

W kolejnej części naszego wielkiego przeglądu ładowarek kołowych przedstawimy wam dwie skrajnie cenowo maszyny. Czy mają jakieś wspólne cechy? O tym poniżej, bo ładowarki Gunter Grossmann GG015 i Manitou MLA7-75 H-Z to dwa różnie światy nie tylko pod względem ceny.

No właśnie, czy poszukując ładowarki kołowej bierzemy pod uwagę jej parametry użytkowe, czy to cena jest głównym wyznacznikiem podejmowanych decyzji zakupowych?

Gunter Grossmann GG015 – 79,9 tys. zł netto (nowa)

Jeżeli Everun wydawał wam się abstrakcyjnie korzystną cenowo propozycją, to pora na zaskoczenie i wcale nie będziemy licytowali się na złotówki czy choćby tysiące, ale na dziesiątki tysięcy. Choć nazwa marki sugerowałaby coś innego, bardziej europejską konstrukcję, to jest to również propozycja z Chin.

Ładowarka kołowa Gunter Grossmann GG015 wbrew nazwie nie pochodzi z Niemiec, ale z Chin, fot. mat. prasowe

Gunter Grossmann GG015 to najsłabsza pod względem mocy ładowarka w naszym zestawieniu. Jednak wszystkie większe są już ładowarkami teleskopowymi, nie mniej największa z oferty tego producenta, GG2500T przy cenie 125 tys netto kusi, w dodatku ma teleskop! Tymczasem model GG015, jaki wzięliśmy do naszego zestawienia, kosztuje zaledwie 79,9 tys. zł netto.

Napędzany silnikiem Yunnei o mocy 60 KM, model GG015 jest chyba najmniejszą propozycją na liście, choć przy 3550 kg masy własnej producent deklaruje udźwig na poziomie 1500 kg. Niestety tutaj również próżno szukać informacji o obciążeniach destabilizujących, jest za to wysokość wysypu i wynosi ona 2650 mm, a zatem maksymalna wysokość będzie oscylowała nieco poniżej 3 merów.

Pozostałe parametry również nie stanowią wyzwania dla konkurencji, pamiętajmy jednak, ze mówimy o maszynie o klasie mniejszej. Gdyby w sprzedaży w Polsce dostępny był model GG020 lub GG025, prawdopodobnie wciąż zamykałby stawkę pod względem osiągów, ale również przez cały czas otwierałby ją względem niskiej ceny.

Manitou MLA7-75 H-Z 380-450 tys. zł netto (nowa)

Manitou MLA7-75 H-Z, to sprzęt uznanego producenta, fot. mat. prasowe

Czy MLA7-75 jest naprawdę taka droga? Cóż, takie oferty na nowe maszyny bez przebiegu z roku produkcji 2024, udało nam się znaleźć, ale skoro za malutką MLA3-25 H Classic trzeba wyłożyć na stół około 45-50 tys. euro, czyli około 200 tys. zł netto, to największa w gamie MLA 7-75 H-Z musi swoje kosztować, za co dostaniemy za tą cenę?

Przede wszystkim naprawdę solidny silnik Deutz 3,6 litra o mocy 74 KM i momencie 330 Nm. Do tego dwuzakresowy hydrostat z prędkością 30 km/h oraz wydajną hydraulikę z wydatkiem na poziomie 70 l/min w standardzie lub 110 l/min z opcją High Flow.

Jeżeli chodzi o parametry pracy, to obciążenie destabilizujące na wprost wynosi 3378 kg zaś przy pełnym skręcie 2621 kg. Maszyna waży 4781 kg więc te wyniki można uznać za dobre, choć szału nie ma, za to wysokość podnoszenia wynosi 3470 mm i to już jest konkret.

Z pozostałych konkretów w standardzie znajdziemy również takie elementy wyposażenia jak: dodatkową linię do osprzętu, szybkozłącze hydrauliczne, mechanicznie amortyzowany fotel, regulowaną kolumnę kierownicy, gaz ręczny i halogenowe światła robocze. Trochę mało tych konkretów zważywszy z jakiego poziomu cenowego model MLA7-75 startuje, mowa o wersji Essential, czyli dla najmniej wymagających.

W wariancie Classic już prawie wszystko jest oprócz klimatyzacji, amortyzacji wysięgnika oraz pneumatycznego fotela, które to znajdziemy dopiero w wariancie Premium. W nim w sumie jedyną opcją jaką znaleźliśmy jest płaski kogut led.

Idź do oryginalnego materiału