Handlowcy z grup producenckich w licznych rozmowach wskazują, iż ceny w transakcjach z marketami systematycznie spadają praktycznie przez cały wrzesień. To fakt, który potwierdzają dane z Ministerstwa Rolnictwa. Z drugiej strony, tak dzieje się przecież co roku w szczycie zbiorów.
Problem polega na tym, iż za spadkami cen transakcyjnych nie podążają obniżki na marketowych półkach. W czyjej kieszeni ląduje różnica? To pytanie retoryczne…
W ministerialnym biuletynie widzimy, jak wygląda handel jabłkami z marketami na przestrzeni całego roku. Gdy jabłka zaczęły wyraźnie drożeć późną wiosną, ceny w marketach również rosły, osiągając maksimum pod koniec sierpnia – średnio ponad 5,00 zł/kg.
Później widzimy to, o czym mówią osoby na co dzień współpracujące z marketami, czyli gwałtowne obniżki. Dziś ceny zrównały się z zimą i wiosną. Wówczas mówiliśmy wielokrotnie o „zamrożeniu rynku”. O co chodzi? Ceny jabłek na sortowanie praktycznie nie zmieniały się w listopadzie, grudniu i styczniu, ponieważ odbiorcy grup producenckich albo nie zmieniali cen zakupu, albo wprowadzali jedynie kosmetyczne zmiany.
Czy w tym sezonie najwięksi odbiorcy będą chcieli zrobić z jabłkami to samo? Tego nie wiemy. Najsmutniejsze jednak jest to, iż dostawcy jabłek przez cały czas nie mogą połączyć swoich sił w negocjacjach z największymi odbiorcami.
