Pytanie, które stawiam w tytule, nurtuje większość osób po przekroczeniu trzydziestki. Jesteśmy już wystarczająco zmęczeni ciągłym kieratem, straciliśmy złudzenia co do natury korporacji i pracy w ogólności, a mamy jeszcze siły coś zmienić. Odrzucenie pośpiechu, pracy (z dojazdem) 9 -11 h dziennie wydaje się zachęcającą perspektywą. Jednak z każdego kąta szczerzy zęby rzeczywistość i zmusza do zastanowienia się: Jak to zrobić?
Prosta recepta. Najprostszą odpowiedź daje złota reguła finansów osobistych: Zmniejsz wydatki, zwiększ przychody, zgromadź oszczędności, albo najlepiej …. wszystko razem.
Punkt startowy. Znam to doskonale, codziennie obserwuję. Rodzina 2+zwierzak domowy, może z kredytem hipotecznym w dużym mieście swobodnie wydawać 8-9 tys. zł uważając, iż żyje oszczędnie. Przy czwórce (2+2) będzie to 15k. Jasne, oszczędnie to oni żyją, tylko gdy porównają się z całym otoczeniem. Dlaczego? Ano dlatego, iż wydają 80-110 % swojej wypłaty, pochłaniając jednocześnie wszystkie ekstra dochody (jakieś nagrody, obrywy). Na tym polega wyścig szczurów. Biegną coraz szybciej, a nic z tego nie wynika. Niby jakieś podwyżki są, ale ledwo nadążają za kosztami.
Plan. Recepta pokazuje tylko jedno – kierunki. Poza nimi konieczny jest plan. Musimy wiedzieć, co konkretnie trzeba zrobić i w jakim terminie. Przejdziemy te etapy po kolei.
Zmniejsz wydatki. Realną stawką, do której da się zejść to 1,5k/osobę. Rekordziści, w większych rodzinach, zmieszczą się i w 1k/osobę. Podobnie samotnicy. Łatwo powiedzieć trudniej zrobić. I tu przechodzimy do planowania. Skoro znamy poziom docelowy, jak działać, żeby do niego dojść?
Radykalnie ciąć w każdym punkcie. 1k na osobę to 450 zł na tzw. dom, 300 zł na jedzenie i 250 zł na wszystko inne. Gdy mówimy o 1,5k, myślimy 450 zł na dom, 450 zł na jedzenie i 600 zł na resztę. Gdzie tu miejsce na kredyt hipoteczny? No, nie ma. Gdzie na dwa auta? Też się nie zmieściły. Czyli co? Ano, przyjdzie Wam opuścić miasto, albo mega kombinować (pamiętacie wpis o nieruchomościach – kup duży dom i wynajmij na mieszkania?, zamieszkaj w na piętrze w domu rodziców), korzystając z obecnej zdolności kredytowej. Żadnych apartamentów (chyba, iż za gotówkę lub w darowiźnie). Nie wierzysz, iż się da? Poczytaj Frugalwoods albo… tego bloga.
Mój dom w mieście (już bez kredytu) kosztuje mnie z ogrzewaniem gazowym (drogo – 650 zł/miesięcznie) ok. 1,3 tys. zł. Ponieważ mieszkamy we trójkę wychodzi 433 zł/osobę. Gdyby grzać drewnem (piec zgazowujący, kominek z płaszczem), zamontować solary i FV, zejdziemy do 630 zł (gaz 100 zł, 50 zł prąd, 140 zł śmieci, 90 zł internet, 100 zł drewno, 150 zł woda, 40 zł podatek), a to już 210 zł/osobę. Na wsi będzie choćby taniej o wodę (-25 zł/osobę). Ale powiedzmy sobie szczerze, pięciopokojowy dom dla 3-4 osób to zbędny luksus. Spokojnie wystarczyłby 45m2 + antresola (3 sypialnie, salon z aneksem+łazienka). Jego eksploatacja, we współczesnym standardzie okazałoby się jeszcze tańsze. Zwłaszcza na wsi. Więc spokojnie da się zejść poniżej tych 433 zł/osobę za dom.
Temat 300-450 zł/osobę na jedzenie, wałkowałem na blogu wielokrotnie. Nie chodzi o głodowanie, życie na kluskach, ale produkcję, gotowanie w domu, kupowanie u producentów, więc taniej. Skoro blogerka godnezycie.blogspot.pl może, to i Ty też, bez problemu dasz radę. Nie wymiękaj. choćby alkohol da się wyprodukować, a co dopiero herbatki, chleb, wędliny, warzywa, owoce czy przetwory.
Teraz pole – „pozostałe”. Tutaj zalecam umiar. Kupujemy chemię i kosmetyki. Ktoś bierze stałe leki (jak ja), potrzebujemy ubrań (niekoniecznie markowych i nowych), a dzieci edukacji (tylko formalnie bezpłatnej). Dorosły paradoksalnie kosztuje taniej, bo już nie rośnie, a zajęcia dodatkowe znajdzie bezpłatnie. Auto? Da się je objechać tanio – Fiat Panda z gazem, samoobsługą i przebiegiem 500 km/miesiąc kosztuje nas 250 zł. Przy trzyosobowej rodzinie – 83 zł/osobę, tyle co bilet miesięczny. Do 600 zł/osobę zostaje nam jeszcze sporo, więc upchniemy jakieś tanie wakacje (mój syn – dwa obozy sportowe rocznie – razem 2000 zł, plus wyjazd nad jezioro ze znajomymi na dwa tygodnie), minimalne zajęcia dodatkowe (godzina języka, sport, obiady w szkole), ciuchy, kosmetyki i chemię. Trzeba się nakombinować, nie powiem. Bezdzietna para zrobi to taniej. Bo przecież za 800 zł opłacą pole namiotowe na tydzień, drugie tyle przeznaczą na jedzenie, coś tam na dojazd i mają wakacje za 1800 zł, czyli 75 zł/osobę/miesięcznie. Nie we Władysławowie ale nad jeziorem, ale czy koniecznie musi być morze?
Razem wydatki, jako się rzekło 1,5 kzł/osobę, co oznacza:
- 1,5 tys. zł – singiel,
- 3 tys. zł – para,
- 4,5 tys. zł -rodzina trzyosobowa,
- 6 tys. zł – rodzina z dwójką dzieci.
Zwiększ dochody. Trudno mieszkać na wsi i zarabiać w korpo 20 k/2 os. Pomijam konfederacki ideał – zdalna w IT. Ale czy musi być korporacja? No nie. Ogarnięty człowiek, pracą fizyczną zarobi te 50 zł/h netto. Nie trzeba rąbać za minimalną w sklepie czy budżetówce. Przyznał to choćby prezydent Andrzej Duda. Więc niech 11h zmieni się w … właśnie w ile? Dwie osoby pracujące po 20 h tygodniowo (lub jedna 8h), wyrobią 170h/miesiąc, czyli 8500 zł. Na parę – aż nadto. Na trójkę, czy czwórkę – z 800+, także.
A minimalna (22 zł/h)? Niech będzie, w końcu to wieś. 3700 zł/170h. Na dwójkę starcza. Trójka ma 1500 zł zapasu (ze świadczeniami od państwa). Czwórka – tu już będzie brakowało 700 zł (6000-5300).
A może wcale nie warto zawracać sobie głowy etatem? 3700 zł na 2 osoby to 20 dób pracy dniówkowej. Jedna łazienka zrobiona w mieście przez głowę rodziny, raz na kwartał (2-3 tygodnie pracy).
Jeszcze inaczej zdarzy się, gdy dysponujemy przychodem pasywnym. 18 k rocznie (1 osoba) to 5% od 360 tys. zł. 36 k (dwójka) od 720 tys. zł. 54k (trójka) od 880 tys. zł (+… 800+), 72 k od 1.050 tys. zł. Sporo. Większość jednak będzie zmuszona pójść do pracy.
No, ale miało być o zwiększeniu dochodów, a ja już o zmniejszeniu. Wracamy na ziemię. Może żeby zdobyć pewne oszczędności, trzeba będzie pojechać na saksy, może wziąć popołudniową pracę, może zmienić robotę. Na jakiś czas – 3-5 lat. A potem rozkoszować się wynikiem – zwiększonymi oszczędnościami. I ucieczką z wyścigu szczurów.