Spokój, cisza, grill – a tu nagle kombajn, obornik i jeszcze ten kogut… Czy ci rolnicy nie mogliby być ciszej? Albo w ogóle wyprowadzić się ze wsi? Przecież i tak chleb, mleko i mięso jest z marketu, to po oni w ogóle tu coś robią? Rolnicy: nie przetrwamy bez ustawy o ochronie dziedzictwa sensorycznego wsi.
Sprawa Szymona Kluki zjednoczyła rolników, gnębionych dotąd pojedynczo przez “nowych mieszkańców wsi” pozwami za pracę kombajnu w nocy, pianie koguta, woń obornika czy gnojowicy. Oburzenie dotarło do Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, które szuka sposobu, jak ochronić rolników przed… emigracją, przynajmniej na oddalone od wsi pola. Rozmawiano o tym podczas spotkania ministra rolnictwa Czesława Siekierskiego na spotkaniu z przedstawicielami rolników w dniu 15 stycznia.
Rolnicy zmieniają grunty rolne na działki budowlane
Na obszarach wiejskich mieszka 15,3 mln osób, ponad 40% Polaków, ale coraz mniej z nich to rolnicy. Dominują “nowi mieszkańcy”, którym we “wsi spokojnej, wsi wesołej”, tak wychwalanej przez Jana Kochanowskiego w pieśni “Ziemio moja!” rolnicy po prostu przeszkadzają.
– Do konfliktów przyczynia się brak miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, które robione są tylko wtedy, gdy jest wymagana zgoda na zmianę przeznaczenia gruntów rolnych na cele nierolnicze (czyli tylko wtedy, gdy “nowy mieszkaniec” chce zbudować dom na wsi – red.). Oczywiście nie bez winy są tu rolnicy, którzy, gdy chcą sprzedać ziemię, sprzedają ją najchętniej jako działkę budowlaną – wyjaśniała dyrektor Lidia Kostańska, Departament Nieruchomości i Infrastruktury Wsi.
Osiedle w środku pól: “polski Dubaj” w Witoszowie
Lokalni urzędnicy też chętnie zmieniają przeznaczenie gruntów rolnych na nierolne – książkowym przykładem patologii jest tu osiedle w Witoszowie w woj. dolnośląskim, wybudowane na podstawie uchwały Rady Gminy Świdnica z 2013 r. na gruntach rolnych dosłownie w środku pól uprawnych – wokół nie ma niczego.
W kontraście – jest gospodarstwo w Lublinie, którego właściciel jako jedyny rolnik nie zgodził się na sprzedaż ziemi deweloperom. W efekcie jego pole graniczy z osiedlem bloków mieszkaniowych.
Wydzielone strefy dla rolników…
– W 2023 wprowadzono plany ogólne, dla całej gminy jako akt prawa miejscowego – wszystkie decyzje o warunkach zabudowy mają być zgodne z tym aktem. Dla rolnictwa wyznaczono 3 strefy: wielofunkcyjną z zabudową zagrodową, czyli gospodarstwo plus budynki; produkcji rolniczej (teren produkcji); otwarta (teren rolnictwa z zakazem zabudowy, ale możliwość biogazowni). Wprowadzono też ograniczenie możliwości wydawania decyzji o warunkach zabudowy do obszaru uzupełniania zabudowy – mówiła Kostańska.
Urzędnicy gminni “ręka w rękę” z deweloperami
To jednak nie do końca powstrzymuje zapędy urzędników gminnych. Co prawda już teraz nie ma możliwości, by została wydana decyzja o warunkach zabudowy na gruntach klasy I-III, ale gmina wciąż może zatwierdzać plany, które utrudniają rolnikom życie.
– Tu przykład takiego planu gminnego – mówiła dyrektor Kostańska pokazują prezentację. – Osiedle jest zlokalizowane pomiędzy gospodarstwami a polami, rolnik jadąc na pole musi przejechać przez osiedle “nowych mieszkańców”.
Dlatego Ministerstwo chce wprowadzić obowiązek tworzenia planów urządzeniowo-rolnych, które powinny być wiążące dla gmin przy wydawaniu kolejnych decyzji. Te plany powinny wyznaczać obszary żywicielskie, przeznaczone wyłącznie do produkcji rolniczej, służące rozwojowi wsi oraz obszary inne niż rolnicze.
Plany nie wystarczą – konieczna jest ustawa
Obecni na sali rolnicy nie byli zadowoleni z propozycji MRiRW. Ich zdaniem plany niczego nie załatwią, potrzebna jest ustawa.
– Wg mnie planowanie przestrzenne nie rozwiąże konfliktów – potrzebna ustawa o terenach wiejskich: co nie jest miastem, jest terenem wiejskim, a skoro tak, ma tam prawo być działalność rolnicza i wszyscy, którzy się tam osiedlają, muszą akceptować to ze wszystkimi warunkami. Plany mogą być dodatkiem, ale stworzą getta dla rolników i nierolników – powiedział Łukasz Zbonikowski (Krajowy Związek Rolniczych Spółdzielni Produkcyjnych).
Wtórował mu Marek Duszyński (ZZR Samoobrona): – “Jeżeli ktoś się wprowadza na tereny wiejskie, musi akceptować nasze warunki – musi być ustawa, bo gminy są różne, radni mogą różnie uchwalić”.
Produkcja żywności nadrzędna nad innymi funkcjami wsi
Konieczność specjalnej ustawy chroniącej rolników poparł Wiesław Gryn (Porozumienie Rolnicze):
– Konieczna jest osobna ustawa o obszarach rolnych, z preambułą, iż funkcja produkcji żywności jest nadrzędną nad innymi przymiotami życia na wsi. To jedno zdanie załatwi sprawę. Bo rolników będzie coraz mniej, więc niech każdy wie, o co chodzi.
Zgodził się z nim Paweł Toporek mówiąc, iż “zapachy i odgłosy wsi powinny być chronione jako dobro narodowe i koniec” – to uniemożliwi “nowym mieszkańcom” ingerencję w działalność rolniczą.
Problemem są immisje
Damian Murawiec (OOPR) zwrócił uwagę, iż w przypadku Szymona Kluki mamy do czynienia ze sprawą immisji a w projektowanych przepisach nie ma o tym mowy.
– Czy w tym projekcie jest gwarancja, iż nie dojdzie do takiej sytuacji? Bo inni nowi mieszkańcy będą powoływać się na tę sprawę jako precedens. Nie może być tak, iż sędzina powołuje się na swoje własne doświadczenia sensoryczne i wydaje wyrok pomimo ekspertyz instytucji rolniczych, które stwierdzają co innego.
Osiedle “nowych” pomiędzy gospodarstwami a polami
Tomasz Jużyk (ZZR Orka) wykazał, iż urzędnicy gminni sami prowokują problemy rolników, przyjmując plany przestrzenne – oparł się na planie pokazanym przez dyr. Kostańską:
– To przykład jednego z najgłupszych planów zagospodarowania: z prawej strony mamy zabudowę zagrodową, możemy hodować zwierzęta; w środku zabudowę mieszkaniową, a z lewej pola, gdzie możemy stosować nawozy. Z obu stron immisja – i to ma nie rodzić konfliktów? Czy w związku z tym, co jest procedowane, jest planowana ustawa o immisjach? w Sejmie jest nasz projekt ustawy o dziedzictwie sensorycznym wsi – czy Ministerstwo go poprze?
Zgodził się z nim Adrian Wawrzyniak (Solidarność RI): – Główny problem na wsi to zapachy, hałasy. Francja wprowadziła ustawę o ochronie dziedzictwa sensorycznego wsi, trzeba zrobić to u nas – powiedział.
Bez ustawy ani rusz?
Wiceminister Krajewski wyjaśnił jednak, iż choćby w ustawie francuskiej jest zapis, iż dziedzictwo sensoryczne jest chronione, ale tylko wtedy, gdy nie zmieni się plan zagospodarowania przestrzennego.
Jak widać, bez ustawy ani rusz – znając realia polskich gmin musi to być ustawa obudowana mnóstwem szczegółowych rozporządzeń…