W środę w Strasburgu Parlament Europejski opowiedział się za ograniczeniem używania nazw mięsnych – takich jak „stek”, „kiełbasa” czy „hamburger” – w odniesieniu do produktów wegetariańskich i wegańskich. Za wprowadzeniem zakazu głosowało 355 europosłów, przeciw było 247. Choć decyzja nie ma jeszcze mocy prawnej, stanowi mandat do negocjacji z państwami członkowskimi w ramach Rady UE.

Jeśli przepisy weszłyby w życie w obecnym kształcie, na półkach sklepowych nie zobaczymy już „steków roślinnych” ani „burgerów wege”. Nazwy te mogłyby zostać uznane za wprowadzające konsumentów w błąd.
Skąd pomysł na zakaz?
Propozycja zmian ma swoje źródło w lipcowej inicjatywie Komisji Europejskiej, która chciała zakazać używania określeń takich jak „wołowina”, „wieprzowina” czy „kurczak” w kontekście produktów roślinnych. Wówczas nie planowano jednak ograniczać nazw typu „burger” czy „kiełbasa”. Dopiero podczas prac w Parlamencie Europejskim zakres regulacji został rozszerzony.
MAMY TO.
PE wprowadził ochronę nazw mięsnych, w szczególności terminów jak „stek”, „kiełbasa” „boczek”. Nazwy te będą zastrzeżone wyłącznie dla produktów pochodzenia zwierzęcego. Daję to przejrzystą i wiarygodną informację dla konsumentów.
Wielkie podziękowania dla… pic.twitter.com/ExzsoqaS92
— jacekzarzecki (@jacekzarzecki) October 8, 2025
Zwolennicy zakazu twierdzą, iż ochrona konsumentów i branży mięsnej wymaga jasnego rozgraniczenia między produktami pochodzenia zwierzęcego a ich roślinnymi odpowiednikami. Przeciwnicy odpowiadają, iż konsumenci doskonale rozumieją, czym są produkty oznaczone jako „wegańskie” czy „wegetariańskie”, i nie ma potrzeby wprowadzania dodatkowych ograniczeń.
Co na to prawo unijne?
W 2024 roku Trybunał Sprawiedliwości UE orzekł, iż obowiązujące przepisy są wystarczające i państwa członkowskie nie mogą samodzielnie zakazywać stosowania nazw takich jak „wegański burger”. Dzisiejsza propozycja PE oznacza więc powrót do dyskusji, która wydawała się już zamknięta.
Szerszy kontekst: rolnicy, dochody i łańcuch dostaw
Sprawa nazw produktów to tylko fragment większego projektu mającego na celu „przywrócenie równowagi sił w łańcuchu dostaw produktów rolno-spożywczych”. Europosłowie chcą wzmocnić pozycję rolników i ustabilizować ich dochody.
Wśród innych przyjętych rozwiązań znalazły się:
- obowiązkowe pisemne umowy na dostawy produktów rolnych (z pewnymi wyjątkami),
- obniżenie progu wartości umów z 10 tys. euro do 4 tys. euro,
- oraz nowe zasady etykietowania i marketingu żywności.
Etykiety zaufania: „uczciwy”, „sprawiedliwy”, „krótki łańcuch dostaw”
Parlament Europejski zaproponował również, by określenia takie jak „sprawiedliwy” czy „uczciwy” mogły być stosowane wyłącznie wobec produktów, które rzeczywiście wspierają rozwój społeczności wiejskich i organizacji rolniczych.
Natomiast termin „krótki łańcuch dostaw” miałby odnosić się jedynie do produktów wytwarzanych w UE i sprzedawanych przy ograniczonej liczbie pośredników.
Import pod lupą
Nowe regulacje obejmują także zaostrzenie kontroli importowanej żywności. Parlament chce, by produkty spoza UE mogły trafiać na europejski rynek tylko wtedy, gdy poziom pozostałości pestycydów nie przekracza unijnych norm.
Co dalej?
Głosowanie w Strasburgu to dopiero początek negocjacji. Ostateczny kształt przepisów poznamy po rozmowach z przedstawicielami państw członkowskich. Jedno jest pewne: walka o słowa w świecie roślinnych alternatyw trwa, a jej wynik może na nowo zdefiniować język, jakim opisujemy jedzenie w Europie.