“Liczymy każdą złotówkę”: Rolnik o progu t/ha w pszenicy i rzepaku oraz cięciu kosztów

3 godzin temu

Damian Murawiec, rolnik z Żuław, dokładnie przeanalizował koszty uprawy pszenicy i rzepaku. Wyniki wyliczeń są alarmujące – przy średnich plonach podanych przez GUS produkcja przynosi straty. Murawiec wskazuje, iż przy obecnych cenach w skupach produkcja zbóż i oleistych staje się coraz mniej opłacalna, a dopłaty nie pokrywają choćby części strat.

Damian Murawiec, rolnik z Żuław, postanowił podliczyć koszty uprawy pszenicy, przy szacowanym plonie 5,29 t/ha (średnia GUS). Za nawożenie i środki ochrony roślin musiał zapłacić 2337 zł. Wyliczył, iż prace polowe takie jak uprawa pożniwna, głębsza uprawa przedsiewna, siew, a także kilka wjazdów w okresie ciągnikiem z rozsiewaczem czy z opryskiwaczem, później zbiór i transport ziarna kosztuje go około 1830 zł. Dodał podatek rolny, ubezpieczenie KRUS, upraw, koszty magazynowania, załadunku, amortyzacji budynków, badań gleby.

Pszenica: koszty powyżej 5000 zł i brak opłacalności

– Koszty łącznie wynoszą grubo powyżej 5000 złotych, a nie uwzględniamy jeszcze czynszu dzierżawnego ani przykładowo raty za zakupione grunty rolne. o ile zestawimy to teraz z przychodami i weźmiemy pod uwagę cenę ubiegłorocznej pszenicy (800 czy 850 zł/t). Wychodzi nam, iż przy tych kosztach i przy średnim plonie podanym przez GUS na poziomie 5,29 t/ha nie możemy mówić o żadnej opłacalności, a wręcz kalkulacja z tej uprawy pokazuje, iż wychodzimy na minusie, nie wliczając w to czynszu dzierżawnego. Z drugiej strony ktoś mógłby powiedzieć, iż otrzymujemy dopłaty do każdego hektara. Podstawowa dopłata to jest raptem kilkaset złotych i ona w żadnym stopniu nie niweluje tych strat, które wychodzą nam z kalkulacji. To pokazuje, iż przedstawiony dochód rolniczy z GUS (5 429 złotych za 2024 r.) jest całkowicie przekłamany – mówi Damian Murawiec.

Zaznacza, iż jeszcze gorzej wygląda sytuacja, gdy policzył opłacalność dla sezonu 2025, kiedy cena pszenicy konsumpcyjnej w skupie w tej chwili wynosi 700-720 zł/t.

– Jestem w trakcie siewu pszenicy. Licząc porządnie koszty produkcji (bez czynszu dzierżawnego) to musimy wyprodukować po obecnej cenie 7 ton pszenicy z hektara żeby wyjść na ZERO – podkreśla rolnik z Żuław.

Rzepak: choćby z dopłatami rolnik wychodzi na minus

W wyliczeniach Damian Murawiec przyjął średni plon rzepaku podany przez GUS za 2024 r. w wysokości 3,24 t/ha. Przyjmując cenę za tonę na poziomie 2 tys. zł, oszacował przychód w wysokości 6,5 tys. zł. Doliczył również płatność uzupełniającą i podstawową dopłatę do hektara. Koszty uprawy przeliczył dla swojego gospodarstwa.

– W moim przypadku było to 3230 zł wydane na środki ochrony roślin, nawozy i na materiał siewny oraz 2050 zł na wszystkie zabiegi uprawy, transport ziarna, zbiór, siew. Należy także po stronie kosztów doliczyć magazynowanie, koszt ubezpieczenia uprawy, KRUS, koszt obsługi magazynu. Przyjąłem średni czynsz dzierżawny na poziomie 1500 zł. Daje nam to 590 zł/ha na minusie – mówi Murawiec.

Podkreśla, iż w lepszej sytuacji są rolnicy, którzy nie muszą płacić czynszu dzierżawnego czy rat za zakupione grunty. Rolnikowi w takim przypadku zostaje 360 zł/ha.

– Bardzo marny wynik, który nie wiem jak może wystarczyć na przeżycie, czy na funkcjonowanie rolnika, a także jego całej rodziny – mówi Murawiec. Żeby wyjść na zero (bez czynszu dzierżawnego) rolnik musi uzyskać plon minimum 3 tony.

Te wyniki – 7 ton z ha pszenicy czy 3 tony z ha rzepaku – pokazują, iż naprawdę trzeba porządnie dbać o uprawy, żeby wyjść po prostu na zero. Spory wysiłek i praca, a dochód? Mizerny, albo żaden.

Jak ciąć koszty uprawy, żeby nie stracić?

Rolnicy niestety mają niewielki wpływ na ceny w skupach, mogą, choć nie wszyscy, zmagazynować plony i sprzedać w dogodniejszym terminie i lepszych cenach, ale to znów ryzyko – nie wiadomo czy ceny wzrosną, lub starać się ciąć koszty uprawy. Tylko jak to zrobić mądrze?

– Trzeba bardzo dobrze przebadać własną glebę, żeby sprawdzić, czego dokładnie tej glebie brakuje, żeby nie dawać nawozów czy konkretnych składników, na których możemy po prostu z racji zawartości przyoszczędzić. Od tego powinniśmy zacząć, żeby nie dawać nawozów według standardu, szablonu, czy zaleceń doradcy na przewidziany plon. Możemy skutecznie ograniczyć koszty nawożenia, które są wysokie – mówi Damian Murawiec. Podkreśla, iż ważne jest rozważne podejmowanie decyzji dotyczących nowości na rynku.

– Druga rzecz, nie dać się namówić różnym doradcom, którzy zachwalają swoje produkty, iż to będzie panaceum na wszystkie problemy, iż nagle zaczniemy zbierać wyższe plony – zaznacza rolnik i dodaje, iż równie ważne jest racjonalne stosowanie środków ochrony roślin.

– Trzeba patrzeć na substancje sprawdzone, tańsze, ale o dobrej skuteczności. To też może nam pomóc zaoszczędzić parę złotych na hektarze. jeżeli jest taka możliwość, to stosować uproszczenia uprawowe, żeby zmniejszy koszty uprawy. Mniej spalimy paliwa, mniej czasu poświęcimy swojego czy pracowników, będzie mniejsze zużycie maszyn – mówi Damian, który stosuje w swoim gospodarstwie uprawę bezorkową.

– To są w zasadzie rzeczy, które my jako rolnicy możemy zrobić, ale trzeba sobie też jasno odpowiedzieć, iż takie podejście może nam pozwolić na zaoszczędzenie tych kosztów na poziomie 10-15%. Tyle można wycisnąć. Z pewnych rzeczy nie możemy całkowicie zrezygnować, z nawożenia czy z ochrony roślin, bo pewne koszty są stałe i one muszą być w danej uprawie – podkreśla rolnik.

Strategia sprzedaży: kontrakty i własne magazyny

Damian podzielił się z naszą Redakcją również strategią sprzedaży plonów w swoim gospodarstwie.

– W moim gospodarstwie staram się podpisywać kontrakty przed żniwami, bo część plonów, najzwyczajniej w świecie, muszę sprzedać. Potrzebuję środków pieniężnych na przeprowadzenie zasiewów, zakup materiału siewnego, środków ochrony roślin, żeby wykonać jesienne prace polowe. Część plonów oczywiście magazynuję – podkreśla Damian i poleca innym rolnikom zorganizowanie chociaż częściowo własnej bazy magazynowej, żeby sprzedaż móc rozłożyć.

– Od wielu lat wychodzę z założenia, iż warto sprzedawać płody rolne etapami, czyli w różnych momentach danego sezonu, później mam średnią cenę – wyjaśnia.

Kukurydza: trudny sezon i opóźnione żniwa

Damian Murawiec uprawia także kukurydzę na ziarno, a w tym roku ceny nie zachwycają i plony mogą być gorsze.

– W przypadku kukurydzy uważam, iż warto zainwestować w suszarnię, ponieważ przy sprzedawaniu mokrej kukurydzy prosto z kombajnu też ponosimy stratę na hektarze. Kiedy się wysuszy i zmagazynuje, to bywa tak, iż można uzyskać 50 zł z każdej tony kukurydzy, o ile wysuszymy i sprzedajemy później jako suchą – dodaje Damian. Zaznacza, iż ten rok dla kukurydzy był trudny.

– Uważam, iż w tym roku będą straty na każdym hektarze, ale to wysuszenie i dodatkowe kilkadziesiąt złotych do każdej tony pozwoli na pewno zminimalizować straty. Ten sezon jest dla kukurydzy bardzo trudny, było bardzo chłodno. Kukurydza wschodziła 4 tygodnie, to coś niespotykanego. Pierwszy raz w historii, od kiedy uprawiam kukurydzę, to spotkałem się z taką sytuacją. Później były ciągle przymrozki, jak już powschodziła. Myślę, iż opóźnienie w dojrzewaniu kukurydzy wynosi około miesiąc i żniwa u nas zaczną się w listopadzie, a choćby w grudniu. Obawiamy się, iż zbiór będzie ciężki i iż trudniej później będzie przeprowadzić jakąkolwiek uprawę, żeby zdążyć posiać pszenicę ozimą na tym stanowisku – zaznacza Damian Murawiec.

Idź do oryginalnego materiału