Sprawa ciągników MTZ Belarus od wielu tygodni rozgrzewa opinię publiczną. Dziś była przedmiotem posiedzenia Sejmowej Komisji ds. Rolnictwa. Wiceminister infrastruktury Stanisław Bukowiec potwierdził prace nad przepisem abolicyjnym, zaś przedstawicielka resortu infrastruktury namawiała rolników, aby składali odwołania wobec decyzji unieważniających rejestracje.
Sprawa ciągników MTZ Belarus. Problemem nieprecyzyjne przepisy
Stanisław Bukowiec poinformował, iż w myśl prawa unijnego dokument homologacyjny powinien być wymagany w każdym przypadku dla ciągnika rolniczego z państwa niebędącego członkiem Unii Europejskiej w myśl definicji nowego pojazdu. Zgodnie z tą za pojazd nowy należy uznać każdy pojazd po raz pierwszy dopuszczony lub wykorzystany na terytorium UE bez względu na jego wiek czy państwo pochodzenia. I tu powstaje rozbieżność pomiędzy przepisami unijnymi a krajowymi, które stanowią o wymogu przedłożenia dokumentu homologacyjnego jeżeli ten jest wymagany, jednak czy jest wymagany, organ rejestrujący powinien ustalić po analizie rozporządzeń homologacyjnych, gdyż żaden przepis prawa krajowego tego nie określa.
Wiceminister infrastruktury potwierdza abolicję
Ministerstwo infrastruktury pracuje w związku z tym nad przepisami regulującymi kwestie homologacji. Co jednak najważniejsze, poza precyzyjnymi procedurami dopuszczenia do ruchu pojazdów z państw trzecich oraz rozwiązaniem kwestii odmiennych interpretacji prawa w tym zakresie, ministerstwo pracuje nad przepisem abolicyjnym, który “utrzyma stan zastany, tak aby zmiana tego stanu nie wpłynęła negatywnie na podmioty użytkujące te pojazdy”. Przekładając z języka urzędniczego na polski, rolnicy, którzy kupili ciągniki marki Belarus, a które nie spełniają unijnych norm homologacji, będą mogli korzystać z nich jak do tej pory.
– Prace nad tym projektem ustawy są już na naprawdę ostatnim etapie. Planujemy, iż być może w przyszłym tygodniu przedstawimy ten projekt do programowania prac rządu – poinformował wiceminister Bukowiec.
Rolnicy, składajcie odwołania
Jak poinformowała Olga Tworek z departament transportu drogowego w ministerstwie infrastruktury, przepis abolicyjny ma szansę wejść w życie dopiero za kilka miesięcy. W związku z tym zachęca rolników, którzy mają problem z decyzjami, które wydają samorządowe kolegia odwoławcze, żeby się od nich odwoływać.
– Mamy rozstrzygnięcie NSA, które idzie w kierunku takim, iż rzeczywiście jest kolizja pomiędzy prawem unijnym a krajowym, natomiast nie rozstrzygnął, czy jest to naruszenie rażące. Po ponownym rozpatrzeniu sprawy SKO w Koszalinie stwierdził, iż nie ma przesłanek do unieważnienia decyzji [o rejestracji, red.], natomiast SKO w Białymstoku dalej rozstrzyga w inny sposób, stwierdzając te nieważności. Żeby nie zostawiać stanu otwartego, konieczne jest odwołanie do sądu – mówiła Olga Tworek.
– Z naszej perspektywy […] mamy do czynienia z sytuacją, w której mamy niejednolite przepisy krajowe i unijne, ale w naszej opinii nie jest to podstawa do uznania, iż doszło do rażącego naruszenia prawa i do tego, aby stwierdzać nieważność decyzji o rejestracji pojazdu. W naszym odczuciu doszło tutaj do nieodwracalnych skutków prawnych i absolutnie nie będziemy takich działań popierać jako ministerstwo infrastruktury – dodała.
Ardanowski: sprawa z Belarusami jest prosta
Podczas obrad komisji nie mogło chyba zabraknąć głosu Jana Krzysztofa Ardanowskiego. Były minister rolnictwa stwierdził, iż coraz to nowsze wymogi dotyczące silników (normy emisji spalin) choć są tłumaczone ochroną środowiska, częściej eliminują konkurencję dla firm zachodnich, które chcą mieć monopol na dostarczanie techniki rolniczej w Polsce.
– Sprawa jest prosta. Były rejestrowane, są potrzebne w polskim rolnictwie, trzeba je zalegalizować wprowadzając mechanizmy abolicyjne i nikt nie powinien tego kwestionować. Komisja Europejska też nie powinna się na ten temat wypowiadać – mówił o sprawie Belarusa Ardanowski dodając, iż przyczyny legalizacji ciągników nie mają w tej chwili żadnego znaczenia.