Rolniku, przetrzyj okulary i zrób sobie herbatę, bo zaraz opowiem ci historię o ciągniku, który wygląda jakby spadł z kosmosu… prosto na pole pod Mińskiem. Oto najnowszy okręt flagowy ze stajni Minsk Tractor Works – Belarus 5425. Potwór, który ma więcej koni niż stado na westernie i tyle precyzji, iż sam pierwszy Sputnik musiałby się wstydzić.
Zacznijmy od tego, co przyciąga uwagę – 542 konie mechaniczne. Tak, dobrze czytasz. Pięćset czterdzieści dwa. I nie, nie napędzane biogazem ani parą z samowara, tylko potężnym, sześciocylindrowym smokiem.
Dokładniej smokiem z Chin, bo silnik silni w najnowszym Belarusie to Weichai WP14T z 13,5 litrami pojemności i 2450 Nm momentu przy 1500 obrotach. Oczywiście w tym przypadku – bo taki rodzaj motoru został został zamówiony w chińskiej fabryce – spełnia normę emisji spalin… Stage IIIA. To tak gdzieś pomiędzy „wczoraj” a „jeszcze nie dziś”. Ale kto by się w Mińsku przejmował emisją, skoro to nieźle działa i konie są?
A skoro już przy nowoczesności jesteśmy, to poznaj stale modernizowany wynalazek białoruskiej myśli technicznej: monocyklon na rurze dolotowej. Tak, filtr powietrza, który wyciągnięto chyba z katalogu z lat 70., ale który – jak zapewnia producent – sprawdza się idealnie na stepach.

I to jest właśnie przewaga nad Zachodem. Bo gdzie Zachód wsadza elektroniczne czujniki, tam Mińsk daje wir powietrza na wysokości 3 metrów i czyste sumienie. No może i powietrze. John Deere, Claas – patrzcie i uczcie się.
Czy nowy, najmocniejszy ciągnik Belarus widzi satelity?
Oczywiście w takim ciągniku nie może zabraknąć systemu precyzyjnego rolnictwa. I tutaj wchodzi na scenę najdokładniejszy komponent całej maszyny – Belarus TTZ. Fabryczny autopilot z Mińska, który wie, gdzie orać, zanim ty jeszcze wsiądziesz do kabiny. Precyzja? Tak. Stabilność? No… z tym bywa różnie. Ale z dumą montowany w standardzie.
Skrzynia? Powershift 18×6, elektrohydrauliczna, oczywiście. Hamulce na mokro, wszystko sterowane, wszystko działa – przynajmniej na prezentacjach. Hydraulika? 350 litrów na minutę. Tyle, iż można by podlewać hektar pszenicy przez tylny rozdzielacz. A WOM 1000 i 1400 – dla tych, którzy lubią kręcić więcej.

Zrobiony w Mińsku – i tylko to się liczy
Kabina – tu trzeba przyznać: szeroka, nowoczesna, z klimatyzacją, wygodnym fotelem i joystickiem, który przypomina nieco ten z kombajnu… albo z salonu gier wideo. Można poczuć się jak pilot, a nie tylko zwykły operator.
A teraz crème de la crème: z wyjątkiem silnika, układu hydraulicznego i opon Trelleborg, około 80% podzespołów to dumna białoruska produkcja. Czyli: kabina, rama, śruby, osłony, schodki – wszystko „zrobione w Mińsku”. I to się nazywa lokalna produkcja z globalnym rozmachem.
Podsumowując – Belarus 5425 to ciągnik dla rolnika z wizją. Dla tego, co nie boi się mocy, monocyklonu do którego dostać się można po opcjonalnej drabinie i precyzji rodem z TTZ. To połączenie chińskiej siły, wschodniego pragmatyzmu i białoruskiej dumy. Nie każdemu się spodoba. Ale każdy się obejrzy.
I tylko jedno pytanie zostaje bez odpowiedzi: czy do tych 542 koni dodają też kierowcę?