Historia opryskiwaczy samojezdnych ma już blisko 80 lat. Maszyny te powstały aby usprawniać i przyspieszać prace na wielkich połaciach ziemi w dużych gospodarstwach. Jak się prawdopodobnie domyślacie, nie były to rozdrobnione gospodarstwa europejskie ani kołochozy czy sowchozy ZSRR, a rosnące w siłę i powierzchnię amerykańskie farmy, które takiego sprzętu potrzebowały i było je stać na jego kupno.
Obecnie samojezdne opryskiwacze polowe stanowią nieodłączną część dużych gospodarstw rolnych, przyczyniając się wydatnie do zwiększania wydajności i opłacalności produkcji. Jednakże zaraz po II wojnie światowej, kiedy dopiero rodziły się duże gospodarstwa w formie jaką dziś znamy, tego typu sprzęt był kompletnie nieznany.
Nieplanowany sukces
To właśnie w Stanach Zjednoczonych młody farmer i adept Iowa State College, Ray W. Hagie, zaczyna w 1933 roku eksperymentować na kilku akrach w farmie swojego ojca z hybrydową kukurydzą nasienną. Ta działalność okazuje się sukcesem i już w następnym roku powstaje firma Hagie Hybrids. I to właśnie z uprawy kukurydzy, już po wojnie, w 1947 roku wywodzi się pierwszy, jeszcze dosyć prymitywny opryskiwacz samojezdny Hagie.
Jednakże początkowo Hagie nie planował masowej produkcji opryskiwaczy, ponieważ jego głównym celem było stworzenie wydajnej hybrydowej odmiany kukurydzy, a opryskiwacz który stworzył na własne potrzeby miał właśnie tę kukurydzianą produkcję usprawniać. Jednak pomysł z samojezdnym opryskiwaczem okazał się sukcesem i w miarę jak wzrastał popyt na hybrydy kukurydzy które dawały większe plony, wzrastał również popyt na opryskiwacze Hagie.

Zmiana kodu, belka z przodu
Na znaczące modernizacje opryskiwaczy trzeba było jednak jeszcze trochę poczekać, ponieważ dopiero w 1960 roku Ray Hagie opracował pierwszy opryskiwacz z napędem na tylne koła, czyli Hagie 430, który był również pierwszym opryskiwaczem z belką zamontowaną z przodu.
W latach 1968–1980 Hagie wprowadził jeszcze kilka zmian w projekcie. W tym okresie zaczęto montować w sprzęcie większe zbiorniki na ciecz roboczą i udoskonalone systemy zawieszenia. Unowocześnione modele wyróżniały się również nowoczesną jak na swoje czasy kabiną, bardziej już zbliżoną do tych używanych obecnie.
Pionier mało znany w Europie
Koncepcja z belką zamontowaną z przodu pozostała w opryskiwaczach Hagie do dziś, zwiększyły się tylko szerokości, pojemności i oczywiście zaawansowanie techniczne w postaci systemów mapowania czy automatycznego prowadzenia. No i oczywiście komfort operatorów dzięki nowoczesnym kabinom, które nie mają już wiele wspólnego, może tylko poza tym iż chronią od wiatru i wody, z tymi, które montowano w maszynach z lat 60.

Podsumowując, można powiedzieć, iż gdyby nie kukurydza, to na samojezdny opryskiwacz musielibyśmy prawdopodobnie poczekać nieco dłużej. Dłużej, ale w którymś momencie historii prawdopodobnie i tak pojawiłyby się pomysły jak usprawnić produkcję rolniczą, bo to właśnie dzięki dążeniu rolników do jak najefektywniejszego wykorzystania ziemi zrodziło się wiele wynalazków, bez których nie wyobrażamy sobie dzisiejszego rolnictwa.