W tym roku późne żniwa i brak opadów deszczu wpłynęły w niektórych rejonach województwa opolskiego na opóźnienie siewów, a potem wschodów rzepaku. Ostatnie ciepłe, a choćby gorące dni sprawiły, iż szkodniki zaczęły atakować rośliny. Największy problem jest z pchełką. Pojawiła się też mszyca, z którą coraz trudniej walczyć z powodu braku zarejestrowanych środków. Rolnicy często przeprowadzają opryski.

Susza podczas siewów wpłynęła na późne wschody rzepaku
Wojciech Kaleciński, prezes RSP Krobusz:
– Jesteśmy hak zwykle, po trudnych, suchych siewach – bo tak się składa, iż od kilku lat siejemy w pyle, w kurzu. w tej chwili na szczęście spadło trochę deszczu i te nasze biedne rzepaki zostały uratowane. No ale to z kolei wiąże się z nasileniem wszystkich żrących, ssących i kujących szkodników.
Słoneczna pogoda zachęciła szkodniki do żerowania
– w tej chwili są bardzo intensywne naloty tej naszej popularnej pchełki, która uszkadza dość poważnie rzepaki. Dochodzi jeszcze taki problem, iż rzepaki nierówno powschodziły. Roślinom, które mają już w tej chwili 3-4 liście to ta pchełka takiej szkody nie zrobi, ale rzepaczkowi, który jest w fazie dwóch liścieni i powiedzmy jednego liska, który tam wychodzi, jest trudniej. On od razu jest zainfekowany, no i z tego rodzą się problemy. Dlatego nie mamy później obsady na polu. choćby patrząc teraz w niebo, jest super słonko, ale intensywnie robimy opryski, żeby wyeliminować szkodniki. Wbrew pozorom taka pogoda deszczowa, z przepadającymi opadami zawsze powoduje, iż tej pchełki jest mniej. Natomiast o ile jest słońce, to te owady jednak intensywnie wtedy nalatują, no i robią poważne szkody.
Największe szkody robi pchełka
Tomasz Cichoń, rolnik z Ostrożnicy:
– Rzepak udało zasiać się w terminie, warunki były dość dobre, tylko później nastąpił duży nalot pchełki. Taka presja ze strony pchełki już od paru lat nie była spotykana. Te małe rzepaczki, które w tej chwili jeszcze wschodzą po tych deszczach zostały tak strasznie pogryzione, podziurkowane. Po prostu ledwo rzepak wzejdzie, to zaraz na nim siedzą 3-4 pchełki i go zżerają. Z dala niby rzepak ładnie wygląda, ale jak się wejdzie w łan, to widać są braki.
Od czasu siewów rolnicy zrobili już choćby 3 opryski
– Zostały wykonane już 3 zabiegi perytroidem. Widać, iż jest problem. Z powodu braku zapraw insektycydowych i braku zim jest coraz większa presja szkodnika.
Niektórzy mówią, iż będą ograniczać areał zasiewu
– My się grubo zastanawiamy nad ograniczeniem areału upraw rzepaku, gdyż tych wjazdów w pole musimy kilka razy robić jesienią i kilka razy wiosną. A nie zawsze można to gwałtownie zrobić, bo jest brak czasu i pogody. No i te środki, które mamy dostępne nie są takie dobre. Gdyby były zaprawy, to wtedy ten rzepak byłby bardziej chroniony od samego startu.
Nalot szkodników to także efekt braku zapraw
Manfred Suchy, rolnik z Dziedzic:
– Rzeczywiście jest silny nalot pchełki. U mnie rzepak jest no sito. Wczoraj zrobiłem zabieg, przedwczoraj również, ale czy ten środek zadziała, to nie wiem. Jak wiemy teraz mamy już środek, który bardziej boi się chyba owada niż ten owad tego środka. No i nie wiem jak to będzie. Od razu jak pozwoliły na to warunki do zrobienia zabiegu, to go wykonałem. Na tą chwilę muszę obserwować, co będzie z tym dalej.
Bernard Marks, rolnik z Ligoty Krapkowickiej:
– Rzepak posiany, na szczęście spadło troszeczkę deszczu, więc wschody będą stuprocentowe. Będzie jednak opóźnienie, ponieważ mimo tego, iż zasialiśmy rzepak w terminie, to wschody nastąpiły dopiero po tych deszczach, czyli gdzieś to jest około 5, 7, czy 10-go września. No i ekologia mówi, czym nie wolno zaprawiać, więc w zamian za to pchełka atakuje tak mocno, iż już dwukrotnie musieliśmy dokonać opryski. Pchełka bardzo mocno atakuje, widoczne są dziurki na liściach. I pomimo tego, iż parę dni temu jechaliśmy, znowu jest nalot i dzisiaj znowu będziemy dokonywać oprysk.
Jeżeli my mówimy o tym, iż nasiona mogły być zaprawione dziesięcioma, dwunastoma granami jakiejś tam substancji, to teraz już dwukrotnie zrobiliśmy oprysk i już jest 0,4 litra na hektar. To jest ta nasza oszczędność, zdrowa żywność.
dr Mariusz Drożdż