Oszustwo „instagramowego życia”.

oszczednymilioner.pl 2 tygodni temu

W lecie tego roku Noizz.pl, odwiedzane przeze mnie z uwagi na serię „Ruinersi” (opowieści o ludziach, którzy kupili stare domy i przeprowadzili remont) rozpoczęła nowy cykl – historie emigrantów. Bazowały one często na stałym schemacie: wyjazd na studia, miłość do obcokrajowca, początkowe trudności, szczęśliwe zakończenia i własny biznes na miejscu. Jednocześnie odnośnik do bohatera odcinka, a w zasadzie jego biznesu (organizacja wakacji dla Polaków, szukanie im nieruchomości na miejscu).

Nie byłaby to rzecz warta wzmianki, gdyby nie konwencja „instagramowego oszustwa”, a więc skupiania się na „sukcesie”, a pomijania realności scenariusza (kosztów, źródeł finansowania). Osobiście, staram się tępić taką metodę opisu cudzego i własnego życia, ponieważ tworzy fałszywy obraz świata. A ten skusi naśladowców, podejmujących decyzje bez świadomości możliwych kłopotów.

Pierwszy przykład. Polka poznaje Francuza, wyjeżdża do Prowansji, nie znając języka, rejestruje się jako bezrobotna, dostaje za darmo kurs francuskiego oraz 700 E stypendium. Mieszka z rodzicami wybranka, nie znającymi z kolei angielskiego, ale przyjmującymi ją z otwartymi rękami. W ogóle wszyscy są mili i przyjemni, krajobrazy piękne, jedzenie smaczne i tańsze niż w Polsce (sic!). Już ta część historii wydaje się nazbyt optymistyczna, albo wręcz nieprawdziwa. W Prowansji tańsze mogą być wybrane lokalne produkty żywnościowe i tylko w sezonie, który tam przypada wcześniej (czyli np. truskawki albo czereśnie w kwietniu). Podobnie jest we Włoszech – taniej kupimy oliwę, kawę w knajpie i… koniec. Gdyby na tym się skończyło, jeszcze można wybaczyć różowe okulary, natomiast to dopiero początek. Potem pojawiają się filtrowane zdjęcia pensjonatu Polki, wybudowanego na miejscu. I stawiamy sobie pytania? Jak ktoś, kto zarabia 700 E (potem może 1500 E) jest w stanie zbudować dom? Oczywiste będzie, iż przyczyny mogą być dwie, a artykuł o nich milczy:

  1. dziewczyna przywiozła kasę z Polski (i raczej powyżej 250k Euro, może i 2 razy tyle),
  2. wszystko sfinansowali partner lub jego rodzice, czyli dom nie należy do Polki.

I na tym można zakończyć. Mówimy o scenariuszu nierealnym dla większości emigrantów, ewentualnie o pakowaniu się w kłopoty. Sam znam dziewczynę, która pojechała na wycieczkę, poznała starszego o dekadę Włocha, pomagała mu w knajpie (taki sam raj), a po 15 latach wyrzucił ją z domu z niczym (wypłacił choćby wspólne oszczędności z konta). Wróciła do Polski po 40-tce, bez prawa wykonywania zawodu (nie miała szkoleń, za to długą przerwę), oszczędności, znajomości itp. Próbowała jakiś interesów (import wina), ale wyłożyła się na braku kapitału i doświadczenia. I tak wygląda rzeczywistość bez lukrowania. Oczywiście pewnej liczbie może się udać (jak zawsze), inni przebiją się ciężką pracą, ale emigracja nie stanowi (i nigdy nie stanowiła – wystarczy poczytać Gombrowicza czy Marai) lekkiego chleba. Instagram o tym nie wspomina.

Idź do oryginalnego materiału