Piękne konie, widowiskowe przejazdy, emocjonująca rywalizacja i klimat, który łączy tradycję z pasją. To był dzień pełen emocji, pasji i szacunku dla pięknej tradycji Podlasia. W sześciu kategoriach – od kuców po zaprzęgi zaawansowane – walczyli zarówno doświadczeni powożący, jak i młodzi adepci tej wyjątkowej sztuki. 13 lipca 2025 roku w miejscowości Jabłoń-Zarzeckie w Gminie Nowe Piekuty (woj. podlaskie) odbyły się Otwarte Podlaskie Zawody w Powożeniu Zaprzęgami Konnymi „Pamięć Podlaskich Zaprzęgów”.
Piękna tradycja Podlasia
– Znajdujemy się na terenie Stajni Jabłonka, która jest własnością Pawła Jabłońskiego i jego rodziców, pasjonatów koni. Pierwsze zawody rok temu pięknie się udały, a więc postanowiliśmy, iż będzie to już impreza cykliczna. W tym roku to wydarzenie uzyskało rangę wojewódzką, a choćby ponadwojewódzką, ponieważ mamy zaprzęgi spoza województwa podlaskiego. Gościmy prawie 30 zaprzęgów w różnych kategoriach: kuców i koni dużych, zaprzęgów jednokonnych, zaprzęgów parokonnych. Gościmy pasjonatów jeżdżenia powozami, bryczkami – mówił z euforią Marek Kaczyński, wójt gminy Nowe Piekuty.


– Calineczka ma 16 lat i startuje w zaprzęgach od dwóch lat, ale dużo wcześniej chodziła też dla domowego zapotrzebowania. Teraz spełnia się i bardzo to lubi. Bardzo lubi tę adrenalinę. Kucyk na pewno jest troszeczkę bardziej zwinny niż duży koń. Dużym koniem trzeba robić większe najazdy , ale do wszystkiego idzie się przyzwyczaić. Na pewno koń musi to lubić i przygotowuje się go w sumie od małego, łatwiej jest mu po prostu nauczyć się – tłumaczyła Wiktoria Nowak.
Wydarzenia takie, jak w miejscowości Jabłoń-Zarzeckie są dla pasjonatów okazją do spotkań, wymiany doświadczeń i pokazania swojej pasji innym


– Trzeba mieć chorobę na tym punkcie. Z końmi miałem do czynienia od najmłodszych lat. To trzeba lubić. Takie wydarzenia to integracja z ludźmi, okazja do spotkań ze znajomymi. Dobrze, iż coś takiego jest organizowane. Moje konie nie mają jakiegoś szczególnego pochodzenia, są bardziej zaprzęgowe. Typowy ciężki koń zimnokrwisty może i fajnie wygląda w zaprzęgu, ale to już nie jest to samo. To jest w ogóle coś innego. Dobrze, iż są miłośnicy i tego, i tego. Żeby przyjechać z końmi na taką imprezę, jak ta dzisiejsza, potrzeba wiele pracy. Staram się założyć swoje konie chociaż kilka razy w tygodniu, a w weekendy to już obowiązkowo, bo jak nie będą chodzić, to nie będą wiedziały o co chodzi. Przyjeżdżając na taki tor, na którym trzeba skręcać, robić objazdy, koń musi wiedzieć, o co chodzi. Nie ma opcji, żeby wyprowadzony prosto ze stajni, bez przygotowania, mógł tu przyjechać.Tymi końmi trzeba jeździć na co dzień. Z ludźmi, którzy też hodują konie i jeżdżą nimi, można porozumieć się bez słów. To jest satysfakcja przede wszystkim, iż się przejedziemy i zaprezentujemy. Dobrze by było, żeby coraz więcej młodych w to się angażowało. Tutaj są znajomi doświadczeni hodowcy, ale brakuje tej młodzieży – zauważył Adam Stańczyk.
Podczas niedzielnych zawodów nie zabrakło debiutantów
– Zaprzęgi od zawsze interesowały mnie bardziej niż skoki, czy ujeżdżenie. To było takie moje marzenie od pewnego czasu. Dzisiaj będą moje pierwsze zawody. Na pewno trzeba zgrać się z koniem, wyczuć go, żeby nie bał się iść do przodu – podzieliła się swoimi doświadczeniami Karolina Krakówka.
– Zamiłowanie do koni, powrót do korzeni, do czasów naszych dziadków i pradziadków. Nie przepadam za jazdą w siodle. W koźle jest dużo wygodniej, przyjemniej i jest większa satysfakcja i frajda z jazdy. To moje pierwsze zawody. Udało się mimo tremy, mimo nerwów. Krokus spisał się na medal, ja w sumie tylko lejce trzymałem. To był mój cel na ten rok, pojechać na takie zawody i udało się. Jest adrenalina, są emocje, bo nigdy do końca nie wiadomo, co się wydarzy. To jest jednak praca z żywymi zwierzętami, różnie mogą zareagować. Dziś się udało, jestem dumny ze swojego konia – nie krył zadowolenia Łukasz Bogdanowicz.


Pamięć podlaskich zaprzęgów
– Kultywowanie tradycji, kultywowanie jeździectwa, kultywowanie powożenia bryczkami z zaprzęgami, miłość do koni, miłość do jeździectwa, miłość do tego, co kiedyś było sednem, było jednym z bardzo ważnych elementów życia na wsi i nie tylko na wsi. U rolników, którym konie służyły do pracy, do uprawiania roli, konie były bardzo szanowane. Mimo, iż służyły do pracy, to były zaprzęgane, były pielęgnowane. Dobrzy rolnicy nigdy nie przeciążali koni. Była taka piękna tradycja, którą do dziś pamiętamy, iż jak gospodarz przyjeżdżał z pola wieczorem, po całym dniu pracy, to nie zjadł sam, ale najpierw wyprzęgał konia, wycierał go, czyścił i w pierwszej kolejności to jemu dawał pić i jeść. Dopiero później szedł sam spożyć kolację. o ile chodzi o jeździectwo, o bryczki, o powozy, wiemy, iż bardziej była to domena dworów szlacheckich, czy bardziej zamożnych posiadaczy ziemskich. To pielęgnowanie tradycji na naszym terenie, ale i w innych regionach Polski jest ogromnie istotną sprawą. Przybliżanie historii, tej pięknej historii, która wiąże się też z patriotyzmem, bo koń zawsze wiązał się i towarzyszył naszym żołnierzom, naszym ułanom, kawalerii. To jest ogromnie istotny wątek – zaznaczył wójt Gminy Nowe Piekuty.