„Robię co chcę” – czyli o znaczeniu słowa wolność [Cykl: O wolności]

1 rok temu

„Robię co chcę” – czyli o znaczeniu słowa wolność [Cykl: O wolności]

Autor: FWG



W poprzednim tekście pisałem o pochodzeniu pojęcia wolności (eleutherii) w cywilizacji zachodniej i o tym jak przeciętny starożytny Grek mógł rozumieć wolność. Gdy pojęcie wolności na dobre zagościło w kulturze Greków, stało się w końcu przedmiotem filozoficznej analizy. Tym razem zobaczymy, jak je rozumiały największe umysły tamtych czasów, czyli Platon i jego uczeń Arystoteles.


Detal Szkoły ateńskiej Rafaela. Na środku po lewej Platon, po prawej Arystoteles.

Platon

Źródłem poglądów Platona jest w jakimś stopniu nauczanie Sokratesa, ale ten ostatni nie zostawił żadnych pism, więc naszym podstawowym źródłem wiedzy na jego temat są platońskie dialogi, bo w prawie każdym dialogu był głównym bohaterem. Niestety w tych utworach fikcja literacka miesza się z prawdziwymi wydarzeniami i nie ma wyraźnego rozgraniczenia między tym, co myślał Sokrates, a co myślał Platon, więc pochylimy się od razu nad Platonem, rezygnując z rekonstrukcji poglądów jego mistrza.

Dla Platona wolność ma charakter wybitnie indywidualny. Nie rozpatruje jej w kontekście społecznym i politycznym. Wolność to dla niego przede wszystkim rozumne samostanowienie o sobie i niezależne od nikogo i niczego wyznaczanie sobie celów zgodnych z nakazami rozumu. Wolność jest więc „robieniem co się chce”, jak bywała rozumiana w starożytnej Grecji, ale tylko pod warunkiem, iż to chcenie jest zupełnie losowe czy narzucone przez zewnętrzne czynniki.

To tłumaczy częściowo specyficzną i często niezrozumianą wizję ustroju z dialogu Platona Państwo, w którym pisał, iż wszystkim, włącznie z relacjami międzyludzkimi, powinni zarządzać filozofowie.

Dla Platona jest różnica między podporządkowaniem się rozumowi a podporządkowaniem się irracjonalnym namiętnościom – filozof zdecydowanie potępiał tyranię i z tego też powodu był sceptyczny wobec zbyt egalitarnych form demokracji. To właśnie przez oschłe słowa wobec demokracji dwudziestowieczny filozof Karl Popper zrobił z Platona w słynnej książce Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie poprzednika Hegla i Marksa oraz praojca totalitaryzmu. Nie uwzględnił on jednak tego, jak zgadzają się badacze, iż w dialogu tym Platon nie podawał programu politycznego, który należy zrealizować, bo sam sądził, iż to niemożliwe w niedoskonałym, materialnym świecie. Rozważania ustrojowe były dla niego pretekstem dla porównania różnych grup społecznych do różnych dusz w człowieku (dziś powiedzielibyśmy raczej o jednej duszy i ewentualnie jej częściach, ale jedna dusza to pomysł dopiero średniowieczny). I tak na poziomie jednostkowym „totalitaryzm rozumu” i pełna kontrola emocji i popędów nie brzmi już dla nas współczesnych aż tak źle i obco, prawda?

W Państwie Platon wspominał też o nauce poprzez zabawę i bez przymusu, bo nie da się przekonać niewolnika. Z kolei w późniejszym dialogu Prawa, pisał, iż prawa powinny przekonywać o swojej słuszności, by ludzie poddawali się im dobrowolnie. Jest to możliwe tylko wtedy, gdy każda grupa społeczna ma udział w rządzeniu adekwatny do swoich zasług. W przeciwnym razie w demokracji państwo może zostać zdominowane przez liczniejszych ubogich, zaś w oligarchii przez silniejszych bogaczy.

Jego słynna metafora ciemnej jaskini, w której przykuci kajdanami więźniowie oglądają tylko cienie rzucane na ścianę przez prawdziwe obiekty w pięknym, jasnym świecie i z której można uwolnić się tylko dzięki filozofii, też mówi o wolności, jaką daje racjonalizm. Trzeba jednak oddać wspomnianemu wcześniej Popperowi, iż faktycznie w koncepcji Platona tkwią pewne zagrożenia. Próba zupełnego wyrugowania emocji z naszych ocen świata i rozumowań może doprowadzić do stworzenia skrajnie nieempatycznego systemu, w których dyskryminacja, a choćby zagłada jakichś grup będzie postrzegana jako zupełnie racjonalna i sensowna. Warto wspomnieć, chociażby proces Adolfa Eichmanna w Jerozolimie, nazistowskiego zbrodniarza, który był głównym koordynatorem zagłady Żydów. Nie czuł on żadnej skruchy i uważał, iż jego posłuszne wobec przełożonych działanie było w pełni racjonalne i słuszne. Zawsze też ktoś może stwierdzić, iż nasze pragnienia są niemądre i iż musimy poddać się dyktatowi jego przemyślanych decyzji.

Arystoteles

Uczeń i zarazem największy krytyk Platona sięgnął z kolei po inne z powszechnych w Grecji ujęć wolności. Wolność bierze się ze sprawowania władzy politycznej, czyli władzy nad innymi wolnymi ludźmi – odróżnia to pojęcie od władzy despotycznej, którą sprawuje pan nad niewolnikiem. Obywatel jest wolny, bo sprawuje władzę polityczną i jednocześnie podlega jej. Dlatego eleutheros-wolny, jest często wymieniane u Arystotelesa ze Stagiry jednym tchem ze słowem isos, czyli równy.

Mimo innego punktu wyjścia, Stagiryta w filozofii polityki dochodzi do podobnego wniosku, co Platon. Łączy bowiem równość wobec prawa z równością ze względu na wartość i zwraca uwagę, iż w demokracji zabrakłoby równowagi między liczną biedotą, a mniej licznymi bogatymi. Jego zdaniem ludzie są równi w czymś, co moglibyśmy nazwać „godnością obywatelską”, ale w innych kwestiach się różnią, więc identyczny podział dóbr i stanowisk pomiędzy ludzi o różnych uzdolnieniach i cnotach byłby na swój sposób nierówny. Ostatecznie więc filozof opowiada się za połączeniem systemu demokratycznego i arystokratycznego.

Jest też pewna interesująca konsekwencja stwierdzenia, iż człowiek wolny to taki, który sprawuje władzę. Mianowicie Arystoteles stwierdza, iż rzemieślnicy, rolnicy i handlarze nie mają czasu w edukację i kształtowanie cnót. Nie mogą być w myśl jego koncepcji wolni, bo są niezdolni do sprawowania władzy politycznej. Znów natykamy się na ideę, która przetrwała w jakiejś formie do dziś. Zwolenników przymusu szkolnego i państwowej edukacji można spotkać pośród najróżniejszych grup politycznych, choćby wśród nominalnych liberałów, podkreślających jak ważna jest równość szans, mająca wyrównywać ludzi również na innych polach, przede wszystkim na tle godnościowym. Teoria Arystotelesa została jednak złagodzona, bo dziś o wolności ma świadczyć sama potencjalna możność sprawowania władzy, a nie jej realne dzierżenie, czy chociażby głosowanie w wyborach.

Następny interesujący sposób myślenia o wolności, który przetrwał do współczesności, spotkamy u stoików, ale o tym w przyszłym tekście.

Autorem cyklu jest Adrian Łazarski, specjalista ds. biblioteki i projektów w Fundacji Wolności Gospodarczej.

Poprzedni tekst z cyklu „O wolności”.


Idź do oryginalnego materiału