Po blisko dwóch miesiącach blokady Wałów Chrobrego w Szczecinie rolnicy zawieszają protest i przechodzą w stan pogotowia strajkowego. Zapowiadają kolejne działania – w tym mobilizację przy granicy i współpracę ze związkami zawodowymi. Protestują przeciwko przetargom, które według nich eliminują rodzinne gospodarstwa i faworyzują wielkie koncerny.
Organizatorzy protestu rolniczego w Szczecinie, który trwa od 14 maja, ogłosili, iż w poniedziałek 7 lipca zawieszają blokadę Wałów Chrobrego i przechodzą w tryb pogotowia strajkowego. Jednocześnie zapowiadają kontynuację działań protestacyjnych w nowej formie – we współpracy z pracownikami zakładów przemysłowych oraz z Obywatelskim Ruchem Obrony Granic.
Ostatni dzień na Wałach Chrobrego
– Spotykamy się 7 lipca o godzinie 10:00 na Wałach Chrobrego w Szczecinie – ogłosili rolnicy w oficjalnym komunikacie. – Przyjeżdżamy ciągnikami, samochodami osobowymi i ciężarowymi. Będzie to nasz ostatni dzień protestu w tej formie.
Wcześniej, o godz. 9:00, organizatorzy mają się spotkać z wojewodą zachodniopomorskim. Celem rozmów ma być wypracowanie wspólnych działań w obronie rodzinnych gospodarstw rolnych i miejsc pracy – przy współpracy ze związkowcami z Solidarności Pracowniczej Zakładu Azotowego Police i Dolnej Odry.
Pogotowie strajkowe i wsparcie obrony granic
Zgodnie z komunikatem, po poniedziałkowym zgromadzeniu w Szczecinie, część rolników zamierza wyruszyć traktorami w stronę granicy polsko-niemieckiej. Akcja ma odbywać się w ramach wsparcia Obywatelskiego Ruchu Obrony Granic.
Dokładna lokalizacja nie została jeszcze ustalona – jak wynika z wypowiedzi organizatorów, decyzje mają zapaść w trakcie poniedziałkowego protestu, w zależności od rozmów z Policją. Niewykluczone, iż na miejscu odbędzie się także konferencja prasowa.
Równolegle ogłoszono rozpoczęcie bezterminowego pogotowia strajkowego.
Spór o 1400 hektarów ziemi państwowej
Decyzja o zakończeniu szczecińskiego protestu nie oznacza rezygnacji z walki. Wręcz przeciwnie – to efekt narastającego konfliktu wokół rozdziału państwowej ziemi. Punktem zapalnym były przetargi z 1 lipca w Pruszczu Gdańskim, w których KOWR – mimo interwencji posłów i protestów rolników – rozstrzygnął dzierżawę 1400 ha ziemi, ignorując społeczne sprzeciwy.
Rolnicy twierdzą, iż procedury zostały „uszyte” pod jedną firmę – koncern Goodvalley – a wymagania przetargowe eliminują rodzinne gospodarstwa. Jakub Buchajczyk z Oddolnego Ogólnopolskiego Protestu Rolników zapowiedział zaskarżenie przetargów i przedstawienie nowych, sprawiedliwych zasad rozdysponowania gruntów.
– Warunki zostały napisane tak, by wykluczyć gospodarstwa rodzinne. Oceniano nas nie na podstawie produkcji, tylko na podstawie papierologii i leasingów na maszyny za miliony – mówił jeden z rolników z Koszalina.
Solidarność z pracownikami zakładów przemysłowych
Nowy etap protestu ma charakter regionalnej mobilizacji. Protestujący rolnicy podkreślają, iż ich działania zyskują poparcie nie tylko innych środowisk rolniczych, ale także związków zawodowych pracowników przemysłu. Wspólna obrona miejsc pracy i rodzinnych gospodarstw ma być teraz głównym celem nowo tworzonej współpracy ze związkowcami z Polic i Dolnej Odry.
Jak mówi Stanisław Barna z woj. zachodniopomorskiego – to walka o polską ziemię i zasady równej konkurencji.
– Z 620 ha można zadowolić 30 gospodarstw. A dostaje je jedna spółka. To nie są normalne warunki rynkowe – ostrzega.
Minister rolnictwa nie ustępuje
Tymczasem minister rolnictwa Czesław Siekierski nie ma zamiaru cofnąć się o krok. W rozmowie z top agrar Polska stwierdził, iż Ośrodki Produkcji Rolniczej (OPR) muszą powstać, a przetargi – niezależnie od protestów – powinny się odbyć.
– Demokracja dopuszcza protest, ale nie może on paraliżować instytucji – mówił minister.
Za „błąd” uznał decyzję dyrektora KOWR w Koszalinie, który pod wpływem protestu wycofał jeden z przetargów.
Co dalej z protestem rolników?
Rolnicy zapowiadają, iż nie złożą broni. Szykują działania prawne, konferencje prasowe i kolejne akcje protestacyjne – tym razem w szerszym sojuszu społecznym. Szczeciński protest był dla nich tylko początkiem.
Jakub Buchajczyk:
Protest przenosimy na granicę, ponieważ rolnik nie tylko żywi, ale też broni – musimy okazać wsparcie w obronie granic i polskiej ziemi. Trochę nas przekonał do tego pan minister Siekierski, bo przetargi, które poszły w Pruszczu Gdańskim naszym zdaniem nie powinny się wydarzyć, przynajmniej w tej formie, jaka została procedowana. Straciliśmy w tym momencie zaufanie do ministra. Przyszedł czas, żeby się przegrupować, wzmocnić naszą siłę i razem z Solidarnością pracowniczą i wspólnymi postulatami wrócić z protestem ze zdwojoną, a choćby potrojoną siłą.
W Szczecinie protestował Oddolny Ogólnopolski Protest Rolników, Solidarność Rolników Indywidualnych, Kółka Rolnicze, Związek Plantatorów Buraka Cukrowego, związek transportowców. Naszym wspólnym celem jest walka o polskie rolnictwo i myślę, iż to nas powinno bardziej łączyć niż dzielić. Na pewno przyjdzie ten czas, myślę, iż na jesieni, iż rolnicy pokażą swoją siłę. Będą musieli ją pokazać i ją pokażą, choćby z uwagi na to, co się dzieje na rynku. Wiadomo, iż o ile rolnikowi w portfelu brakuje, to ma powody do tego, aby wyrażać swoje niezadowolenie.
Do tej pory nie osiągnęliśmy zbyt wiele, bo nie ma woli dialogu ze strony ministra Siekierskiego. Minister był u nas w Koszalinie, obiecał po tygodniu odnieść się do naszych postulatów. Dostaliśmy bardzo odpychające pismo, takie, z którego tak naprawdę nic nie wynika. Nie wrócił do nas żadnymi konkretami. Wnioskowaliśmy przede wszystkim o wstrzymanie przetargów na Ośrodki Produkcji Rolniczej. Minister idzie w zaparte, nie pozwala, żeby te przetargi zahamować. Chcieliśmy wypracować kryteria, które będą konkurencyjne dla wszystkich rolnika – nie ma tej woli, więc nie pozostaje nam nic innego jak protesty.
Musimy to robić, bo jedynie możliwość powiększania gospodarstw może uratować nas przed konkurencją z Ukrainą i z Mercosur. Mamy wiele obaw – widzimy, iż Unia Europejska podejmuje decyzje bez głosu naszego państwa, a te decyzje godzą w naszą dochodowość, opłacalność produkcji. To jest rzecz, z którą się nie zgadzamy.
Nie wiem, czy minister Siekierski ma zbyt małą siłę, ale mamy przecież premiera, który w kampanii wyborczej mówił otwarcie, iż będzie potężnym łącznikiem między Polską a Komisją Europejską. Jego zdanie miało być wiodące w całej Unii Europejskiej. Widzimy, jakie są realia. Nie wiem, co się stało z tą sprawczością premiera, dlaczego głos Polski nie jest uwzględniany.
Tyle polskiego rolnictwa, ile polskich gospodarstw rodzinnych. Chcemy być towarowymi gospodarstwami rodzinnymi, chcemy być konkurencyjni, a do tego jest nam potrzebna możliwość powiększania i rozbudowy naszych gospodarstw. W przeciwnym razie na rynku będą wielkie agroholdingi, które będą nas wykańczać, i myślę, iż choćby gospodarstwa 150 hektarowe za jakiś czas będą miały bardzo potężne problemy, aby być konkurencyjne na rynku.