Systemowe niszczenie rolnictwa – Polska traci swoje korzenie

liderzyinnowacyjnosci.com 3 dni temu

Jeszcze niedawno Polska była rolniczym sercem Europy. Eksportowaliśmy pszenicę, żyto, owies i buraki cukrowe do kilkudziesięciu państw świata, a nasze ziemie – jedne z najżyźniejszych na kontynencie – rodziły zboża, z których słynęły młyny od Francji po Bliski Wschód. Na rodzimych polach dojrzewały najlepsze gatunki pszenicy konsumpcyjnej, o jakości nieosiągalnej choćby w południowych regionach Europy. Polskie mięso, nabiał i przetwory uchodziły za wzór czystości i smaku, a rodzinne gospodarstwa stanowiły o sile wsi, która przez dziesięciolecia gwarantowała krajowi samowystarczalność żywieniową – prawdziwy filar suwerenności narodowej.

Dziś – jak mówi prof. SGMK dr Mariusz Miąsko, prawnik z Kancelarii Prawnej Viggen, ale także rolnik i przedsiębiorca, który od lat zabiega o zmiany legislacyjne w obronie polskiej wsi, ten dorobek jest sukcesywnie niszczony. Nie przez kataklizmy, ale przez politykę. „To systemowe wypieranie rodzinnych gospodarstw, odcinanie rolników od głosu i prawa do współdecydowania o własnym losie” – podkreślił podczas debaty 10 listopada na Kongresie Naturalnym.

To, co kiedyś było źródłem naszej dumy i niezależności, dziś staje się ofiarą biurokracji, niekorzystnych regulacji i interesów międzynarodowych koncernów. A z każdym zniszczonym gospodarstwem znika kolejny fragment naszej żywnościowej suwerenności – tej, od której zależy bezpieczeństwo państwa.

To, co dzieje się od dwóch dekad, nie jest przypadkiem. To metodyczne, wielowarstwowe wypieranie rodzinnych gospodarstw przez korporacyjne interesy i urzędnicze mechanizmy. Najpierw odbiera się rolnikom głos, znika możliwość reprezentacji społecznej, udziału w komisjach sejmowych, zgłaszania poprawek i nowelizacji. Jak zauważył profesor: „Bardzo sprytnie to zrobiono, odcinając obywateli od demokracji oddolnej.

Potem nawiązał do malejącej niezależności ekonomicznej i dodał: – „System dotacji unijnych faworyzuje duże gospodarstwa, a małe, te z dziesięcioma czy dwudziestoma hektarami, spycha w kredyty i zależność od skupów. W efekcie w ciągu jednej dekady liczba rodzinnych gospodarstw spadła o 20 procent. Reszta balansuje na krawędzi. Państwo wcale nie jest zainteresowane, aby takie małe gospodarstwa istniały. Chcą, żebyśmy wzięli kredyty, nie dali rady ich spłacić i żeby agroholding nas wchłonął”.

Ale to nie tylko ekonomia. To także wojna o świadomość. Co roku znikają z legalnego obrotu kolejne zioła, jako naturalne składniki. Oficjalnie – „dla bezpieczeństwa zdrowia”. Nieoficjalnie, bo „szkodzą farmacji”. Ziołolecznictwo i naturopatia, dawne filary polskiej medycyny ludowej, są wypierane przez lobby farmaceutyczne, które skutecznie blokuje badania, edukację i oddolne inicjatywy. Gdy pojawiają się społeczne głosy sprzeciwu, odpowiedzią bywa… policja na protestach.

Nie sposób nie zauważyć analogii historycznych. Zniszczenie przemysłu ciężkiego, stoczni, elektroniki, dziś powtarza się na wsi. Polska, która w latach 70. była europejskim liderem w produkcji pszenicy, dziś sprowadza coraz więcej żywności z zagranicy i to wątpliwej jakości. Ursus i Bizon – marki, które budowały tożsamość polskiego rolnictwa przestały istnieć, bo unijne przepisy zabraniały dotowania krajowych maszyn. Rolnicy musieli kupować niemieckie.

Podczas debaty wspominano też kulisy wejścia do Unii: „Nie utargowaliśmy ani jednego procenta więcej dopłat. Francuzi powiedzieli wprost: bo wy, Polacy, jesteście jak mrówki, gdybyśmy dali wam równe warunki, rozbilibyście całą naszą gospodarkę rolną swoją aktywnością’.” Słowa brutalne, ale prawdziwe. To tłumaczy, dlaczego polska wieś od 20 lat idzie w dół. Nie z braku kompetencji, ale dlatego, iż komuś zależy, by nie była zbyt silna.

A jednak, mimo tej presji, na polskiej wsi rodzi się nowa energia. Oddolne ruchy, spółdzielnie, inicjatywy samowystarczalności. Ludzie, którzy zamiast czekać na łaskę urzędników, biorą sprawy w swoje ręce: budują wspólne RWS-y, uczą się ekologicznego przetwórstwa, wymieniają wiedzą. Wiedzą, iż prawdziwa suwerenność zaczyna się od kawałka ziemi, który karmi rodzinę.

Jeżeli nie masz suwerenności żywieniowej – nie istniejesz” – podsumował prof. SGMK dr Miąsko. Trudno o bardziej trafną ocenę. Niszczenie rolnictwa to nie tylko ekonomiczna katastrofa, ale także zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. Bo kraj, który nie potrafi sam się wyżywić, nie potrafi też się obronić przed wrogiem.

Jolanta Czudak

Idź do oryginalnego materiału