Termin negocjacji nowych stawek celnych z USA został dla wszystkich państw przedłużony do 1 sierpnia, przy czym prezydent USA Donald Trump podwyższył stawki celne dla 14 krajów, a Sekretarz Handlu zapowiedział, iż grupa ta zwiększy się o następne 15-20 krajów. Analitycy są przekonani, iż znajda się w niej kraje BRICS, która to organizacja została uznana przez Trumpa za „antyamerykańską”.
Trump początkowo ogłosił wyższe stawki celne dla ponad 50 partnerów handlowych 2 kwietnia, ale tymczasowo obniżył te stawki do 10% na 90 dni dając czas na negocjacje. Termin ten miał wygasnąć 9 lipca, ale Trump podpisał w poniedziałek rozporządzenie wykonawcze przesuwając wdrożenie do 1 sierpnia. w tej chwili USA sfinalizowały jedynie ramowe umowy handlowe z Wielką Brytanią i Wietnamem – przy czym wiele kluczowych szczegółów wciąż nie zostało ustalonych – i osiągnęły rozejm z Chinami w celu obniżenia stawek celnych, przy czym sami analitycy przyznają, iż jest on „kruchy”.
Pozytywnym czynnikiem w ostatnich decyzjach prezydenta USA, jak twierdzą analitycy, jest to, iż przesunięty został ostateczny termin wprowadzenia „ceł Trumpa” z 9 lipca na 1 sierpnia, co jest według analityków zapytywanych przez AFP „milczącym przyznaniem się do tego, iż w tak krótkim terminie nie można podpisać nowych umów celnych praktycznie z całym światem i to na warunkach satysfakcjonujących amerykańską administrację”. Negatywy to zagrożenie wyższymi cłami 14 krajów. Na liście nowych stawek celnych od 1 sierpnia znalazły się Kambodża, Laos. Myanmar, Tajlandia, Bangladesz, Serbia, Indonezja, Bośnia i Hercegowina, RPA, Tunezja, Kazachstan, Południowa Korea, Japonia, Malezja. Co ciekawe, dla Południowej Korei, Tajlandii i RPA stawki celne – i tak wysokie – mimo zapowiedzi o podwyżce wcale się nie zmienią. Według Sekretarza Handlu Howarda Lutnicka „w najbliższych dniach do tej listy dołączy następne 15-20 krajów”.
Według Yale Budget Lab ostatnie posunięcia administracji Trumpa sprawią, iż to konsumenci będą musieli zmierzyć się z najwyższą od 1934 r. stawką celną USA wynoszącą 17,6%. Przed 8 lipca i tak była ona wysoka wynosząc 15,8%. Stawka na towary konsumpcyjne będzie najwyższa od 1936 roku wynosząc 16,5%. Najwyższe będą ceny odzieży i obuwia – w krótkim okresie dla odzieży wzrosną one o 35%, zaś dla obuwia o 37%.
Zakładając, iż Rezerwa Federalna nie zareaguje, równoważny koszt ze wszystkich ceł z 2025 r. liczony na gospodarstwo domowe równa się 2300 dolarów utraconego dochodu w 2025 r. Przychody rządu USA z ceł wyniosą łącznie 2,6 biliona dolarów od 2026 do 2035 r.
Kiedy Donald Trump ogłosił swoje nowe stawki celne 2 kwietnia detaliczni sprzedawcy odzieży, obuwia i akcesoriów w całych Stanach Zjednoczonych opóźnili zamówienia i zamrozili zatrudnianie przewidując spadek sprzedaży. Trump stwierdził, iż 2 lipca zawarto umowę handlową z Wietnamem, głównym eksporterem obuwia, przewidującą importową stawkę celną rzędu 20%. Na zawarcie podobnej umowy bardzo liczy Republika Południowej Afryki, która stoi w obliczu 30% cła handlowego na eksport do USA, ale przez cały czas prowadzone są rozmowy. Stany Zjednoczone są drugim co do wielkości partnerem handlowym RPA po Chinach. Rand zatrzymał się na poziomie 17,8150 w stosunku do dolara po niewielkim wzroście o 0,3%. Obligacje rządowe z terminem zapadalności na 2035 rok odnotowały spadek – rentowność wzrosła o 5,5 punktu bazowego do 9,88%.
Rynki afrykańskie bardzo źle odebrały groźbę Trumpa nałożenia dodatkowego 10% cła na każdy kraj, który dostosuje się do tego, co nazwał „antyamerykańską polityką” grupy BRICS, stowarzyszenia rynków wchodzących, w tej chwili najbardziej powiązanego z Chinami.
Problem z negocjacjami z USA ma również Unia Europejska. Komisja Europejska rozważa takie porozumienie, które umożliwiłoby unijnym producentom samochodów, którzy produkują i eksportują samochody z Stanach Zjednoczonych, importowanie pojazdów z UE po obniżonych stawkach celnych.
Miałby to być taki typ umowy, który umożliwiłby zastąpienie obecnych 25% wysokich ceł na import samochodów i części samochodowych wprowadzonych przez administrację USA w kwietniu. Na tego typu umowie wygrałyby niemieckie BMW i Mercedes-Benz, które mają duże centra produkcyjne w USA i samochody te sprzedają poza Stany Zjednoczone, natomiast przegrałby Volkswagen, największy producent samochodów w Europie, który co prawda sprzedaje samochody wyprodukowane w swojej fabryce w Chattanooga w stanie Tennessee, ale tylko na rynek lokalny, nie eksportuje ich. Przegrywają też Porsche i Volvo Cars, które większość swoich samochodów importują z Europy. Niewielką korzyść odniósłby inny europejski potentat – Stellantis, który co prawda sprzedaje samochody ze swojej amerykańskiej produkcji poza USA, ale nie jest to zbyt wielki eksport.
Po posiedzeniu gabinetu prezydent USA oświadczył, iż nie przewiduje żadnych przedłużeń nowego terminu 1 sierpnia dla państw, które nie porozumieją się do tego czasu ze Stanami Zjednoczonymi w sprawie tzw. ceł wzajemnych.
„1 SIERPNIA 2025 R. Nie zaszła żadna zmiana do tej daty i nie będzie żadnej zmiany. Innymi słowy, wszystkie pieniądze będą wymagalne i płatne od 1 SIERPNIA 2025 r. – Nie zostaną przyznane żadne przedłużenia” – napisał Trump na swojej platformie Truth Social. Zaczął też powiadamiać o nowych stawkach celnych 7 lipca przed pierwotnie wyznaczonym w tym tygodniu terminem dla państw na zakończenie negocjacji handlowych z jego administracją.
Nowe listy stawek, jednostronnie ustalające cła na kraje, które nie osiągnęły porozumienia, pojawiły się wraz z rozporządzeniem wykonawczym opóźniającym datę wprowadzenia ceł o trzy tygodnie, co daje partnerom handlowym czas na przedłużenie rozmów.
Jednak mimo swoich zapowiedzi, Trump przyznał, iż termin 1 sierpnia „nie jest w 100% pewny”, wskazując, iż może zostać przekonany, o ile na stole znajdą się oferty dodatkowych ustępstw.
To zastrzeżenie – w połączeniu z sygnałem Trumpa, iż nadal negocjuje dodatkowe umowy – podsyciło sceptycyzm wśród niektórych analityków w Waszyngtonie i na Wall Street, co do realizacji najnowszych gróźb przez prezydenta USA.
Chris Beauchamp, główny analityk rynku z IG, powiedział agencji Reuters, iż rząd USA nie chce powtórki chaosu rynkowego z kwietnia i „wydaje się, iż tym razem nie wkłada w to całego serca”, czyli w kwestię nowych stawek celnych.