W weekend 23–24 sierpnia 2025 roku Tykocin zamienił się w najsłodsze miejsce na mapie Podlasia. Już po raz 26. odbyła się tu Tykocińska Biesiada Miodowa – wielkie święto pszczelarzy, miłośników miodu oraz regionalnych smaków.
Na placu przy ul. Klasztornej pojawiły się dziesiątki stoisk pełnych miodów, wyrobów pszczelarskich, rękodzieła i tradycyjnych potraw. Było to nie tylko miejsce zakupów, ale przede wszystkim spotkań i rozmów.
– To są takie nasze nieoficjalne dożynki. Wszyscy pszczelarze z Podlasia, ale nie tylko, spotykamy się tutaj, porozmawiamy, wymienimy doświadczenia, czy też ponarzekamy, czy zbiory były dobre, czy z problemami. To jest takie miejsce, gdzie możemy sprzedać swoje produkty, ale jest to też miejsce spotkań, pogaduszek, po prostu coś miłego, co warto co roku zaliczyć – mówił pan Piotr Witkowski z Puńska.
Podlaskie Eldorado dla pszczół
Podlasie od dawna słynie z czystej przyrody i bioróżnorodności, co przekłada się na wyjątkową jakość miodów.
– Jak wiadomo, podlaskie to są Zielone Płuca Polski, co za tym idzie, pszczoły mają totalne Eldorado. Mają bardzo dużą bioróżnorodność, a co za tym idzie – jakość. Jakość, która wynika sama z siebie przez tereny, na których stacjonują nasze pszczoły, ale my, jako pszczelarze, też dokładamy do tego swoją cegiełkę. choćby jak wyjeżdżamy z pszczołami do rolników, żeby mogły zapylić ich kwiaty, to pilnujemy, aby te kwiaty nie były pryskane. Dbamy nie tylko o zdrowie pszczół, ale też o zdrowie naszych klientów. Nie chodzi tylko o słodycz, ale przede wszystkim o walory prozdrowotne miodu – tłumaczył pan Eryk Surel.
Jak dodawał, praca pszczelarza to również częste wyjazdy na pożytki:
– Pszczoły mogą latać w promieniu 3–4 km, ale często musimy je podwozić – na przykład na akacje czy grykę. To pozwala uzyskać różne rodzaje miodu. Staramy się też dywersyfikować ofertę – nadmiar miodu rzepakowego przerabiamy na miody smakowe. Klienci lubią tę różnorodność – bo każdy miód smakuje inaczej i ma inne adekwatności zdrowotne.
Miody pitne – tradycja i nowoczesność
Na biesiadzie nie zabrakło także producentów miodów pitnych, którzy próbują wskrzesić dawną, polską tradycję tego trunku.
– Produkujemy miody pitne tylko i wyłącznie na bazie miodu pszczelego, który sami wytwarzamy. Nie nabywamy go z zewnątrz. Robimy to w małych, kolekcjonerskich ilościach – około 550 butelek z każdego nastawu rocznie. Jesteśmy tutaj po raz pierwszy, bo nasza miodosytnia jest młoda. Długo warzyliśmy domowo, a teraz możemy zaprezentować nasze miody pitne szerszej publiczności. To nasz tradycyjny, historyczny trunek, który został zapomniany. Chcemy odbudować tę branżę, dając ludziom to, co polskie – w tradycyjnej, ale i nowoczesnej formie, dzięki różnym wariantom smakowym – wyjaśniał pan Piotr Cichanowicz.
Podkreślał też, iż miodosytnictwo w Polsce dopiero raczkuje:
– Obecnie działa około 40 miodosytni w całym kraju. Większość to małe manufaktury, takie jak nasza, które oferują swój produkt lokalnie. To wciąż bardzo mało w porównaniu z branżą winiarską – w Polsce jest około 700 winnic. Jesteśmy mikroskopijni w tym wszystkim i dopiero budujemy ten rynek.

Trudny rok dla pasiek
Choć atmosfera podczas biesiady była radosna, pszczelarze nie ukrywali, iż rok 2025 był dla nich wyjątkowo trudny.
– Ten rok był bardzo skomplikowany i niepowtarzalny. Począwszy od wiosennych przymrozków – był problem, żeby w ogóle wejść do pasieki. Pszczoły nie zawsze nadążały nanieść pyłku czy świeżego nektaru, aby się wzmocnić. Potem przyszła susza – do pewnego momentu korzystna, bo dawała nektar, ale później on zanikał. Z kolei pod koniec sezonu, na lipę, zaczęły się deszcze. Ochłodziło się, pszczoły zjadały miód lipowy na własne potrzeby. W tym roku pszczelarz był niczym czyhający złodziej – musiał podkraść coś z ula, żeby mieć dla siebie i klientów – opowiadał Piotr Witkowski.
Jak dodawał, efekty były znacznie słabsze niż w latach ubiegłych:
– O ile pierwsze miodobranie wyszło średnio, drugie było słabe, a trzecie – lipowy, gryczany – praktycznie między „słabo” a „nic”. Ci, którzy się pospieszyli, coś zyskali, ci, którzy liczyli na więcej, zawiedli się. To taki totolotek – rok do roku nieprzewidywalny. Dwa lata temu mieliśmy rekord Guinnessa, a w tym roku – najsłabsze zbiory od kilkunastu lat.
Święto miodu i ludzi
Tegoroczna Tykocińska Biesiada Miodowa pokazała jednak, iż choćby w trudnych czasach warto się spotkać i pielęgnować tradycje. To wydarzenie stało się ważnym punktem w kalendarzu pszczelarzy, producentów miodów pitnych, rzemieślników i mieszkańców regionu.
Święto było nie tylko okazją do zakupu produktów najwyższej jakości, ale także do wymiany doświadczeń, budowania więzi i przypomnienia o tym, jak ogromną rolę odgrywają pszczoły w naszym życiu.